Marek Posobkiewicz w programie "Gość wydarzeń" stwierdził ponadto, że największy problem nadejdzie za kilka miesięcy. Jego zdaniem "skala problemu na jesieni będzie robiła wrażenie".
Według doktora kłopotem będzie nie tylko COVID-19, ale także grypa czy przeziębienia, które dodatkowo podbiją problem. - Odzwierciedleniem powagi sytuacji będzie liczba zgonów oraz dostępność respiratorów dla osób w najcięższym stanie - zaznaczył Posobkiewicz.
W dalszej części wypowiedzi były główny inspektor sanitarny przypomniał, że koronawirus cechuje się sezonowością, wskutek czego nadchodzące miesiące będą się odznaczać większą liczbą zachorowań. - Oczywiście są przypadki zakażeń latem, ale to dlatego, że wcześniej wirusa nie było i nie nabyliśmy odporności - tłumaczył.
Z drugiej strony Posobkiewicz wyraził nadzieję, że w Polsce pandemia będzie nieco mniej odczuwalna, zwłaszcza w porównaniu z innymi krajami. - Możemy mieć nadzieję, że podobnie jak na wiosnę, dotknięcie naszego kraju zakażeniami będzie zupełnie inne niż w krajach Europy Zachodniej. Społeczności różnie reagują na COVID-19. Sezon jesienno-zimowo-wiosenny jest długi i wirusów krążących w środowisku jest sporo. Być może wirusy powodujące przeziębienia przećwiczyły już społeczeństwo, dodatkowo może nasze słowiańskie geny trochę bardziej nas chronią - mówił.
Zapytany o decyzję dotyczącą powrotu dzieci do szkół, Posobkiewicz nie ma wątpliwości, że doprowadzi to do większej liczby zakażeń. - Trzeba jednak się zastanowić, co chcemy robić w przyszłości. Gdybyśmy nakryli się szklanym kloszem jako kraj, to po miesiącu byśmy tego wirusa nie mieli. Ale później, po zdjęciu klosza bylibyśmy w tym samym miejscu, co miesiąc wcześniej. Jedna nowa zakażona osoba sprawiłaby, że ten wirus dalej by się rozprzestrzeniał - przyznał.
Zdaniem byłego głównego inspektora sanitarnego nauczanie dzieci jest obowiązkiem, podobnie jak starania się o powrót do normalności. Posobkiewicz stwierdził również, że jeśli sytuacja będzie tego wymagała, możliwe jest zamknięcie szkół czy przejście na zdalny tryb nauczania.
- Z dziećmi w domach musieliby zostać rodzice, to byłyby miliony niepracujących ludzi. Pytanie, jak długo taką sytuację bylibyśmy w stanie wytrzymać jako kraj - dodał.