Tłumy na plażach i szlakach. Co czeka nas po wakacjach? Wirusolog: Wszystko zależy od podejścia Polaków

Wielu Polaków korzysta z wakacji i wyjeżdża nad morze lub w góry. - Stawanie w kolejce po lody, rybkę czy piwo bez maseczek i bez zachowania dystansu społecznego, kiedy spocony sąsiad dyszy nam w kark, to jest to niestety dosyć dobra prognoza na zakażenie się koronawirusem - ostrzega w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Weronika Bruździak-Gębura, Gazeta.pl: Sezon urlopowy w pełni: codziennie widzimy tłumy na plażach i górskich szlakach. Czy może się wkrótce okazać, że to bomba z opóźnionym zapłonem? Jakie mogą być skutki takiego rozluźnienia?

Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: To wszystko będzie zależało od tego, jak poważnie Polacy podejdą dalej do kwestii COVID-19. Od kilku tygodni jednak można powiedzieć, że podchodzą coraz mniej poważnie. Można to zaobserwować chociażby przez nienoszenie lub nieprawidłowe noszenie maseczek. Jednak prawdopodobieństwo zakażenia koronawirusem w otwartej przestrzeni jest znikome. Na plażach możliwość zakażenia będzie niska, a sprzyjać temu będą trzy kwestie. Po pierwsze, korzystnie będzie działał wiatr od morza, który potencjalnie będzie wywiewał koronawirusa. Drugą kwestią jest coś, czego ja osobiście bardzo nie lubię i z czego kiedyś się śmiałem, ale w tej konkretnej sytuacji może odnieść pozytywne skutki, czyli stawianie wszelkiej maści parawanów. Po trzecie, mamy dość słoneczne lato, a pewna dawka promieniowania UV również w pewnym stopniu będzie inaktywowała koronawirusa. To są aspekty pozytywne, ale musimy pamiętać też o innych kwestiach, bo przecież nie spędzamy urlopu wyłącznie na otwartej przestrzeni. Jeżeli jesteśmy nad morzem czy na górskim szlaku, i tak będziemy musieli zajść do jakiejś restauracji, żeby coś zjeść. Tam niestety ze społecznym dystansem bywa bardzo różnie, zwłaszcza że restauratorzy chcą sobie chociaż trochę odbić straty. Maseczek – wiadomo - za bardzo nie będziemy nosić, bo przecież musimy jakoś zjeść. Jaki będzie tego efekt? Taki, jak ostatnio w Gdyni, gdzie sanepid poszukuje kolejnych setek osób z potencjalnego kontaktu po tym, jak w jednej z gdyńskich restauracji wykryto zakażenie SARS-CoV-2. Jeżeli dodamy do tego ustawianie się w kolejce po lody, rybkę, piwo bez maseczek i bez dystansu społecznego, kiedy spocony sąsiad dyszy nam w kark, to jest to niestety dosyć dobra prognoza na zakażenie się koronawirusem. 

W poniedziałek na Wawelu Andrzej Duda chwilę po spotkaniu z innymi ludźmi bez masek został zapytany przez dziennikarzy, czy takie spotkania są konieczne. Prezydent odpowiedział tak: „Jesteśmy, póki co, na otwartej przestrzeni, na wolnym powietrzu. Oczywiście apeluję o zachowanie dystansu i jeżeli ktoś może, to oczywiście też zachęcam do noszenia maseczek. Natomiast nie każdy może, nie każdy lubi (nosić maseczkę - red.), a jesteśmy na wolnym powietrzu”. Więc jak to jest: czy spotkanie się z kimś na świeżym powietrzu, stanie w kolejce po bilet wstępu na górski szlak, czekanie po lody, czy leżenie na plaży parawan przy parawanie, ale na świeżym powietrzu, wyklucza możliwość zakażenia? 

Świeże powietrze totalnie nie wyklucza możliwości zakażenia się koronawirusem. Jeżeli zachowamy dystans społeczny, czyli od 1,5 do 2 metrów i będzie to świeże powietrze, teoretycznie nie musimy nosić maseczek. Ja mimo wszystko jestem zwolennikiem noszenia ich nawet na otwartej przestrzeni - z bardzo prostego powodu: jeżeli wchodzę do sklepu, autobusu czy restauracji, nie muszę pamiętać o tym, by wyciągnąć maseczkę i ją założyć, bo od razu jestem do tego przygotowany. Z kolei sformułowanie „Nie każdy lubi nosić maseczkę” budzi we mnie wewnętrzny niepokój i mój wewnętrzny sprzeciw, bo w sytuacji epidemiologicznej i zagrożenia pandemią nie ma sytuacji, że się czegoś „nie lubi” albo „lubi”. Należy nosić - zgodnie z rozporządzeniem - osłonę na nos i usta. Mogą to być maseczki, a jeżeli ktoś ma astmę albo choroby płuc, to rzeczywiście jest z tego zwolniony, jednak bardzo wiele odpowiedzialnych osób zakłada przyłbicę. Jest ona jest w pewnej odległości od twarzy, umożliwia cyrkulację powietrza i nie można powiedzieć, że ktoś się w przyłbicy dusi. Jest to dobre rozwiązanie, tylko trzeba chcieć. 

Palenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego OkaPalenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego Oka Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl

Palenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego OkaPalenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego Oka Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl

Niestety wielu Polaków nie zakrywa ust i nosa nawet tam, gdzie jest to obowiązkowe, na przykład w sklepach, jednocześnie nie utrzymując wymaganego dystansu. Co robić w takiej sytuacji? Zwracać uwagę czy zdecydowanie nie, bo ten ktoś jeszcze na nas napluje? To jest realny dylemat, przed którym stoi wielu Polaków, którzy przestrzegają wszystkich zaleceń. 

To prawda, to jest dylemat. W wielu sklepach wielkopowierzchniowych czy galeriach handlowych, gdy ktoś wchodzi bez maseczki jest proszony przez ochronę, by ją założył. Z drugiej strony prawda jest taka, że niewielka liczba sklepów decyduje się na to, by nie obsługiwać klientów bez maseczek. To są paradoksalnie, jeśli już, sklepy małe, gdzie wszyscy się znają i zazwyczaj w takiej małej społeczności większość osób się słucha. Anonimowość w dużych sklepach często wyzwala w niektórych osobach zachowania agresywne, sam kilka razy się z tym spotkałem. Najczęściej pouczam jednak nie osoby bez maseczek, bo rzeczywiście taka osoba teoretycznie może być chora, a ja ani nikt inny nie możemy tego zweryfikować, natomiast pouczam osoby, które noszą maseczki nieprawidłowo: na brodzie albo na szyi. To już jest wtedy absurd. Są formalne wytyczne w jaki sposób maskę należy nosić: ma ona zasłaniać nos i usta, a nie służyć nam w charakterze naszyjnika czy nawet kolczyka, wisząc na jednym uchu. 

Co więc zrobić w sytuacji, gdy obok nas, na przykład w galerii handlowej, jest wiele osób bez maseczek. Uciekać w drugą stronę? 

To zależy, czy decydujemy się na bycie policjantem społecznym, czy unikamy udziału w odpowiedzialności, co w sumie wcale nie jest rzeczą dziwną. Rząd zapowiada bardziej rygorystyczne kontrole, może to w końcu przyniesie zmianę. 

Rząd zapowiada zmiany w przepisach, m.in. obowiązek zakrywania ust i nosa dla tych, którzy do tej pory zasłaniali się kwestiami zdrowotnymi, a także możliwe zwiększenie sankcji dla tych przedsiębiorstw, które nie przestrzegają zaleceń sanitarnych. Czy to dobry kierunek Pana zdaniem? 

Przepisy były dobre, natomiast prawo powinno być egzekwowane, a to z tym był znaczący problem. 

Czy kij w postaci zapowiadanych częstszych kontroli i wyższych kar może przynieść efekt? 

Tu nie chodzi o to, żeby kary były wyższe, tylko o to, żeby kara była nieuchronna. Nie chodzi o to, żeby nałożyć na kogoś grzywnę w wysokości 10 tys. zł, której on i tak nie zapłaci. Tu chodzi o to, żeby taka osoba nie mogła się od tego odwołać. Po prostu: ktoś nie nosi maseczki, zatrzymuje go straż miejska albo policja, spisywany jest protokół, wystawiany mandat i koniec. Tylko ta nieuchronność kary mogłaby spowodować, że ludzie zaczną nosić maseczki. Oczywiście najlepsza byłaby świadomość społeczna i przeświadczenie, że noszenie maseczek jest dla naszego wspólnego dobra. 

Jednak zazwyczaj wśród osób, które nie zakrywają ust i nosa tego przeświadczenia nie ma, a do tego panuje przekonanie, że maski są niewygodne. W jednym z ostatnich wywiadów wspomniał Pan, że niewygodne to jest dopiero leżenie pod respiratorem. Co czuje osoba, która jest wentylowana mechanicznie? 

Tego nie wiem, nie byłem wentylowany mechanicznie i powiem szczerze: tylko na fantomach widziałem, jak wygląda intubacja. Natomiast nigdy nie chciałbym być zaintubowany i nikomu tego nie życzę. Zdecydowanie myślę, że niewygoda w noszeniu maseczek jest niczym w porównaniu do tego, jakie odczucia się pojawiają, gdy wkłada się rurkę intubacyjną do tchawicy. 

Zobacz wideo Koronawirus w odwrocie? Słowa premiera komentuje prof. Włodzimierz Gut, wirusolog
Więcej o: