Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: To wszystko będzie zależało od tego, jak poważnie Polacy podejdą dalej do kwestii COVID-19. Od kilku tygodni jednak można powiedzieć, że podchodzą coraz mniej poważnie. Można to zaobserwować chociażby przez nienoszenie lub nieprawidłowe noszenie maseczek. Jednak prawdopodobieństwo zakażenia koronawirusem w otwartej przestrzeni jest znikome. Na plażach możliwość zakażenia będzie niska, a sprzyjać temu będą trzy kwestie. Po pierwsze, korzystnie będzie działał wiatr od morza, który potencjalnie będzie wywiewał koronawirusa. Drugą kwestią jest coś, czego ja osobiście bardzo nie lubię i z czego kiedyś się śmiałem, ale w tej konkretnej sytuacji może odnieść pozytywne skutki, czyli stawianie wszelkiej maści parawanów. Po trzecie, mamy dość słoneczne lato, a pewna dawka promieniowania UV również w pewnym stopniu będzie inaktywowała koronawirusa. To są aspekty pozytywne, ale musimy pamiętać też o innych kwestiach, bo przecież nie spędzamy urlopu wyłącznie na otwartej przestrzeni. Jeżeli jesteśmy nad morzem czy na górskim szlaku, i tak będziemy musieli zajść do jakiejś restauracji, żeby coś zjeść. Tam niestety ze społecznym dystansem bywa bardzo różnie, zwłaszcza że restauratorzy chcą sobie chociaż trochę odbić straty. Maseczek – wiadomo - za bardzo nie będziemy nosić, bo przecież musimy jakoś zjeść. Jaki będzie tego efekt? Taki, jak ostatnio w Gdyni, gdzie sanepid poszukuje kolejnych setek osób z potencjalnego kontaktu po tym, jak w jednej z gdyńskich restauracji wykryto zakażenie SARS-CoV-2. Jeżeli dodamy do tego ustawianie się w kolejce po lody, rybkę, piwo bez maseczek i bez dystansu społecznego, kiedy spocony sąsiad dyszy nam w kark, to jest to niestety dosyć dobra prognoza na zakażenie się koronawirusem.
Świeże powietrze totalnie nie wyklucza możliwości zakażenia się koronawirusem. Jeżeli zachowamy dystans społeczny, czyli od 1,5 do 2 metrów i będzie to świeże powietrze, teoretycznie nie musimy nosić maseczek. Ja mimo wszystko jestem zwolennikiem noszenia ich nawet na otwartej przestrzeni - z bardzo prostego powodu: jeżeli wchodzę do sklepu, autobusu czy restauracji, nie muszę pamiętać o tym, by wyciągnąć maseczkę i ją założyć, bo od razu jestem do tego przygotowany. Z kolei sformułowanie „Nie każdy lubi nosić maseczkę” budzi we mnie wewnętrzny niepokój i mój wewnętrzny sprzeciw, bo w sytuacji epidemiologicznej i zagrożenia pandemią nie ma sytuacji, że się czegoś „nie lubi” albo „lubi”. Należy nosić - zgodnie z rozporządzeniem - osłonę na nos i usta. Mogą to być maseczki, a jeżeli ktoś ma astmę albo choroby płuc, to rzeczywiście jest z tego zwolniony, jednak bardzo wiele odpowiedzialnych osób zakłada przyłbicę. Jest ona jest w pewnej odległości od twarzy, umożliwia cyrkulację powietrza i nie można powiedzieć, że ktoś się w przyłbicy dusi. Jest to dobre rozwiązanie, tylko trzeba chcieć.
Palenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego Oka Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl
Palenica Bialczanska, 28 lipca 2020 . Setki aut pozostawione na parkingach i prowizorycznych miejscach parkowania przed wejsciem na szlak prowadzacy do Morskiego Oka Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl
To prawda, to jest dylemat. W wielu sklepach wielkopowierzchniowych czy galeriach handlowych, gdy ktoś wchodzi bez maseczki jest proszony przez ochronę, by ją założył. Z drugiej strony prawda jest taka, że niewielka liczba sklepów decyduje się na to, by nie obsługiwać klientów bez maseczek. To są paradoksalnie, jeśli już, sklepy małe, gdzie wszyscy się znają i zazwyczaj w takiej małej społeczności większość osób się słucha. Anonimowość w dużych sklepach często wyzwala w niektórych osobach zachowania agresywne, sam kilka razy się z tym spotkałem. Najczęściej pouczam jednak nie osoby bez maseczek, bo rzeczywiście taka osoba teoretycznie może być chora, a ja ani nikt inny nie możemy tego zweryfikować, natomiast pouczam osoby, które noszą maseczki nieprawidłowo: na brodzie albo na szyi. To już jest wtedy absurd. Są formalne wytyczne w jaki sposób maskę należy nosić: ma ona zasłaniać nos i usta, a nie służyć nam w charakterze naszyjnika czy nawet kolczyka, wisząc na jednym uchu.
To zależy, czy decydujemy się na bycie policjantem społecznym, czy unikamy udziału w odpowiedzialności, co w sumie wcale nie jest rzeczą dziwną. Rząd zapowiada bardziej rygorystyczne kontrole, może to w końcu przyniesie zmianę.
Przepisy były dobre, natomiast prawo powinno być egzekwowane, a to z tym był znaczący problem.
Tu nie chodzi o to, żeby kary były wyższe, tylko o to, żeby kara była nieuchronna. Nie chodzi o to, żeby nałożyć na kogoś grzywnę w wysokości 10 tys. zł, której on i tak nie zapłaci. Tu chodzi o to, żeby taka osoba nie mogła się od tego odwołać. Po prostu: ktoś nie nosi maseczki, zatrzymuje go straż miejska albo policja, spisywany jest protokół, wystawiany mandat i koniec. Tylko ta nieuchronność kary mogłaby spowodować, że ludzie zaczną nosić maseczki. Oczywiście najlepsza byłaby świadomość społeczna i przeświadczenie, że noszenie maseczek jest dla naszego wspólnego dobra.
Tego nie wiem, nie byłem wentylowany mechanicznie i powiem szczerze: tylko na fantomach widziałem, jak wygląda intubacja. Natomiast nigdy nie chciałbym być zaintubowany i nikomu tego nie życzę. Zdecydowanie myślę, że niewygoda w noszeniu maseczek jest niczym w porównaniu do tego, jakie odczucia się pojawiają, gdy wkłada się rurkę intubacyjną do tchawicy.