Polskę czeka druga fala koronawirusa. Może być gorsza. Ekspert: Grozi nam paraliż służby zdrowia

Pandemia koronawirusa może w dotkliwy sposób przypomnieć o sobie Polakom jesienią. Jak wskazują eksperci, za kilka miesięcy prawdopodobnie czeka nas duży wzrost zakażeń, co wiąże się także z ryzykiem paraliżu w służbie zdrowia. - Jeśli ludzie będą zachowywać się tak samo, jak obecnie, drugą, większą falę mamy jak w banku. Mówimy jednak o prognozach, mam nadzieję, że ten czarny scenariusz się nie spełni - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. n. med. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Od marca stwierdzono w Polsce ponad 40,7 tys. zakażeń koronawirusem, zmarło 1636 chorych. Ministerstwo Zdrowia podało we wtorek, że wyzdrowiało dotychczas ponad 30,7 tys. zakażonych. Liczba nowych przypadków w Polsce to w ostatnim czasie ok. 300-400 dziennie.

- Koronawirus wszedł do Polski stosunkowo późno. Pierwszy przypadek odnotowaliśmy 4 marca, już pod koniec wzmożonego sezonu zachorowań na zakażenia układu oddechowego. Można powiedzieć, że nam się udało - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. n. med. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Mówiąc o zbliżającym się sezonie jesienno-zimowym, podkreśla jednak, że "tym razem tego przesunięcia nie będzie".

- W Polsce silny wzrost liczby zakażeń układu oddechowego obserwowany jest zwykle od września, szczyt występuje w grudniu, styczniu i lutym. Wynika on z uwarunkowań klimatycznych oraz naszych zachowań. W krajach, gdzie o tej porze jest zimno, ludzie spędzają dzień w pomieszczeniach zamkniętych, w bliskim sąsiedztwie innych ludzi, przez co są narażeni na zakażenia układu oddechowego

- wyjaśnia ekspert.

"Mam nadzieję, że czarny scenariusz się nie spełni"

Według dr. hab. n. med. Ernesta Kuchara, druga fala epidemii koronawirusa w Polsce "prawdopodobnie będzie gorsza".

- Zwłaszcza, że jako społeczeństwo "oswoiliśmy się" z koronawirusem, widać przecież, co dzieje się na ulicach. Jeśli ludzie będą zachowywać się tak samo, jak obecnie, drugą, większą falę mamy jak w banku. Teraz zachorowań mamy kilkaset dziennie, nie jest wykluczone, że zrobi się z tego kilka tysięcy. Mówimy jednak o prognozach, mam nadzieję, że ten czarny scenariusz się nie spełni - zaznacza specjalista chorób zakaźnych.

Zdaniem eksperta, "grozi to paraliżem służby zdrowia, która do tej pory dawała sobie radę przecież na styk".

- W szczycie zachorowań mamy w Polsce zgłaszanych kilka milionów podejrzeń grypy, nawet milion miesięcznie. Oznaczać to będzie w związku z tym kilka milionów podejrzeń zakażenia koronawirusem. Podkreślam: podejrzeń, z których jeden na tysiąc okaże się dodatni, ale kosztowne badania diagnostyczne będą musiały być przecież wykonywane. Wszystkie zakażenia układu oddechowego przebiegają podobnie: kaszel, gorączka, złe samopoczucie. Liczba testów, które można dziennie wykonać jest ograniczona. Nikt nie będzie wykonywał kilkudziesięciu tysięcy testów dziennie, a osoba z objawami zakażenia układu oddechowego bez ujemnego wyniku w kierunku COVID-19 będzie w pewnym sensie społecznie wykluczona - stygmatyzacja, utrudniony dostęp do pomocy lekarskiej i tak dalej

- ostrzega dr hab. n. med. Ernest Kuchar.

- Nasza przyszłość jesienią zależy od zachowania ludzi. Dystans, maseczki, szczepienia przeciwko grypie, krztuścowi, pneumokokom - wszystkim możliwym do uniknięcia dzięki szczepieniom zakażeniom układu oddechowego. Musimy zrobić wszystko, co się da, żeby ograniczyć liczbę zakażeń układu oddechowego - apeluje lekarz.

Zobacz wideo Kolizja i jazda pod prąd w Olsztynie
Więcej o: