Przyjęcia organizowali studenci z miasta Tuscaloosa w stanie Alabama. Uczestnicy imprezy zrzucali się na nagrodę pieniężną, trafiającą do osoby, u której jako pierwszej wykryto zakażenie koronawirusem. Sprawą zajęły się już odpowiednie służby.
Sonya McKinstry, radna miasta, powiedziała w rozmowie z CNN, że o imprezach z udziałem osób chorujących na COViD-19 usłyszała od straży pożarnej.
- Z początku myśleliśmy, że to była tylko plotka. Przeprowadziliśmy trochę badań. Okazało się, że takie same informacje mają gabinety lekarskie oraz władze stanowe - powiedziała.
Informacje o tzw. "koronaparty" potwierdził również Randy Smith, szef lokalnej straży pożarnej.
- Jestem wściekły na to, że coś tak poważnego i śmiertelnego jest traktowane lekkomyślnie. To nieodpowiedzialne. Przecież wirusa można zabrać ze sobą do domu i zarazić swoich rodziców i dziadków - tłumaczył Smith.
Przedstawiciele miasta Tuscaloosa nie potwierdzili, ile osób mogło zakazić się koronawirusem w wyniku imprez. Zapowiedzieli jednak, że od poniedziałku (6 lipca) noszenie maseczek w miejscach publicznych będzie obowiązkowe.
- Staramy się przerywać wszystkie imprezy, o których wiemy. Myślę, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy chcą świadomie rozprzestrzenić wirusa. Jednak jak mamy walczyć z czymś, co tylu ludzi promuje? - pyta Sonya McKinstry.
W Alabamie na koronawirusa zachorowało 40 111 osób, zmarło 985 osób. W ciągu ostatniego tygodnia w Alabamie można zaobserwować nagły wzrost przypadków zachorowań.