Jak podaje CNN, w ciągu ostatniej doby stwierdzono najwyższy od początku epidemii dobowy wzrost liczby nowych zakażeń koronawirusem w Stanach Zjednoczonych. Według danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w czwartek odnotowano w sumie 40 598 nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2. Ostatniego dnia zmarło też 2430 osób.
W piątek 26 czerwca 2020 roku liczba osób zakażonych SARS-CoV-2 wzrosła do 2 422 310 osób. W wyniku zakażenia koronawirusem w Stanach Zjednoczonych zmarło już 124 416 pacjentów. Za wyleczonych z uznaje się 1 052 389 mieszkańców tego kraju.
W pozostałych stanach liczba zakażonych nie przekracza 72 tysięcy przypadków.
W piątek, po raz pierwszy od dwóch miesięcy, zbierze się grupa zadaniowa Białego Domu powołana do walki z epidemią koronawirusa. Spotkaniu przewodniczyć będzie wiceprezydent Mike Pence. Według szacunków amerykańskiego CDC (Centrum Kontroli i Prewencji Chorób) w Stanach Zjednoczonych wykrywane jest jedynie co dziesiąte zakażenie koronawirusem. Oznaczałoby to, że wirusem mogło zakazić się już ponad 20 mln Amerykanów.
Najgorsza sytuacja ma miejsce w stanach takich jak Teksas czy Arizona, które zdecydowały się na szybkie odmrożenie gospodarki. - Taka sytuacja była do przewidzenia. W środku pandemii zadecydowano o zniesieniu obowiązku noszenia maseczek czy dystansu społecznego w niektórych miejscach. To są konsekwencje naszych działań i braku wskazówek ze strony rządu federalnego. Każdy epidemiolog krzyczał tak głośno, jak to było możliwe, że na trzy tygodnie po Dniu Pamięci (25 maja) będą nowe wzrosty zakażeń - powiedział w CNN epidemiolog dr Larry Brilliant. Według lekarza władze muszą pilnie wprowadzić nowe zalecenia, zwiększyć liczbę testów i śledzić kontakty zakażonych.