Na początku tygodnia odnotowano w Polsce najwyższą dobową liczbę zakażeń wirusem SARS-CoV-2 (599), choć znaczny wzrost zachorowań można było zaobserwować już w weekend. Choć wiele nowych przypadków pojawia się w województwach: łódzkim i mazowieckim, to zdecydowanie największą ich liczbę odnotowuje się od kilku tygodni na Śląsku. W poniedziałek rząd podjął decyzję o zamknięciu na trzy tygodnie 12 kopalń należących do Polskiej Grupy Górniczej i Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" minister zdrowia Łukasz Szumowski został zapytany, czy nie martwią go obserwowane niedawno w Polsce rekordowe wzrosty zachorowań.
Oczywiście, że mnie niepokoi [...]. Wymazaliśmy kilkadziesiąt tysięcy ludzi w chyba największym polskim ognisku, czyli w kopalniach. Ale jak patrzymy na Polskę, to widzimy, że w dziewięciu województwach przez ostatnie trzy dni było poniżej 30 nowych zachorowań. To pokazuje, że cała Polska oprócz tych ognisk jest już na lepszym etapie epidemii. Do piątku będziemy wymazywać 17,5 tys. osób stamtąd, stąd spodziewamy się jeszcze przez dziesięć dni wysokich liczb, potem one powinny zostać już w istotny sposób zredukowane. Będziemy mieli mniej więcej stałe liczby nowych zakażeń: 200, 400, może 500. Potem, jak już skończymy przesiew, jak już odizolujemy chorych od zdrowych, liczba zakażeń spadnie dosyć istotnie
- powiedział Szumowski. Dodał, że "bardzo boi się" drugiej fali epidemii, która może pojawić się w czasie sezonu grypowego. "[...] będziemy mieli dwie epidemie - grypy, która sezonowo wraca do nas, i Covid-19, który nie zniknie. Niestety, liczba osób, które będą korzystały ze służby zdrowia, gdzie wzajemne zakażenia mogą mieć miejsce, będzie większa, w związku z tym niestety potem może się tak zdarzyć, że druga fala będzie wymagała pewnych działań również zaostrzających pewne zachowania społeczne" - stwierdził minister zdrowia.
Szumowski nie wykluczył też, że w związku z ostatnimi przyrostami nowych zakażeń już teraz mogą zostać przywrócone niektóre obostrzenia, w tym nakaz zasłaniania ust i nosa w przestrzeni otwartej. "Jeśli będziemy mieli transmisję poziomą, czyli taką nieogniskową, czyli będziemy zarażali się wzajemnie, to wtedy tak, bo to jest największe ryzyko epidemii, że ta kula śniegowa ruszy i będzie wzrost wykładniczy, to wtedy trzeba wrócić do pewnych obostrzeń" - ocenił Szumowski. Zaapelował jednocześnie, by pamiętać o noszeniu masek w pomieszczeniach czy komunikacji publicznej.
Jeszcze przed 10 maja, a więc pierwotną datą wyborów prezydenckich, minister zdrowia rekomendował przeprowadzenie głosowania w formie korespondencyjnej. Zaznaczył, że "klasyczne" wybory w lokalach będą bezpieczne za dwa lata. Później zagłosował jednak za ustawą zgłoszoną przez PiS, która wprowadziła głosowanie w formie mieszanej. Głosowanie w całości korespondencyjne może zostać zarządzone na danym obszarze przez Państwową Komisję Wyborczą po konsultacji z resortem zdrowia.
"Rekomenduję cały czas wybory korespondencyjne. Jak ktoś może skorzystać z tej opcji, to zachęcam. Będziemy analizowali stan epidemii we wszystkich gminach w Polsce, jaki jest przebieg, jakie są liczby zakażeń, czy jest w nich zakażenie poziome czy nie, i wtedy będę swoje propozycje do Państwowej Komisji Wyborczej wysyłał" - stwierdził Szumowski.
Szumowskiego zapytano też, czy nie ma sobie nic do zarzucenia w kontekście zakupów sprzętu medycznego, jakich dokonało w czasie epidemii Ministerstwo Zdrowia. Chodzi m.in. o niespełniające norm maseczki zakupione od instruktora narciarskiego, a prywatnie znajomego ministra. "Nie, nie bardzo wiem, w którym aspekcie. Na pewno pewne decyzje mogły być szybsze, mocniejsze. Mogliśmy pewnie jakieś drobne błędy popełnić, to jest oczywiste, natomiast na pewno to nie ma nic wspólnego z tym stekiem oszczerstw i insynuacji, o których pisze 'Gazeta Wyborcza'" - powiedział Szumowski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
W ostatnich tygodniach o Szumowskim głośno było również z powodu rzekomego konfliktu interesów, do którego miało dojść, gdy był wiceministrem nauki. Nadzorowane przez resort Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przyznało kilkadziesiąt milionów złotych dotacji jednej ze spółek, której współudziałowcem był brat obecnego ministra zdrowia - Marcin Szumowski. Konflikt interesów miał dotyczyć również żony Szumowskiego. 4 czerwca posłowie PiS odrzucili wniosek opozycji o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra zdrowia.
Czy w obliczu wspomnianych kontrowersji prezes PiS w którymkolwiek momencie namawiał Szumowskiego do dymisji, zwłaszcza w trakcie toczącej się kampanii prezydenckiej? "Pan prezes nigdy nie mówił, żebym kiedykolwiek odchodził" - odparł krótko minister zdrowia.