O tym, że Ameryka Łacińska się nowym epicentrum światowej pandemii alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia. - To czerwona strefa - przyznał na konferencji prasowej Michael Ryan z WHO. Jak dodał, cztery z dziesięciu krajów na świecie o największej liczbie przypadków COVID-19 znajduje się w Ameryce Łacińskiej. Szczególnie trudna sytuacja jest w Brazylii, która w ostatnich dniach stała się czwartym najbardziej dotkniętym przez koronawirusa krajem na świecie po Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Włoszech. W środę drugi dzień z rzędu odnotowano rekordową dobową liczbę zgonów - z powodu COVID-19 zmarło 1349 osób zakażonych. Odnotowano też ponad 28 tysięcy nowych przypadków koronawirusa.
Czytaj też: W Brazylii kopią setki grobów dla ofiar COVID-19. Epidemia rośnie w ogromnym tempie
Łącznie w Brazylii koronawirus spowodował już śmierć 32 548 osób, a liczba wszystkich zakażonych to 58 4016. Bardzo ciężka jest m.in. sytuacja w Rio de Janeiro czy w Sao Paulo, największym mieście w kraju - lokalne władze już w połowie maja alarmowały, że tamtejsze szpitale są wypełnione w 90 procentach. - Jesteśmy blisko załamania systemu - mówił burmistrz miasta. W ostatnich dniach do dużych miast zjechali jeszcze chorzy z prowincji.
Prezydent Brazylii, prawicowy polityk Jair Bolsonaro, od początku był przeciwny wprowadzaniu kwarantanny - mówił wprost, że koronawirus nie jest zagrożeniem, zagroził też samorządowcom, że jeśli podejmą decyzję o zamknięciu najbardziej dotkniętych epidemią miast, to "da mieszkańcom broń". Teraz Bolsonaro nakazuje otwierać kraj, choć zgonów wciąż lawinowo przybywa - opisuje "The Guardian". - Żałuję każdej śmierci, ale takie jest przeznaczenie - mówił we wtorek dziennikarzom. Zaledwie kilka dni wcześniej w rozmowie z lokalnymi mediami stwierdził z kolei: - Nikt nie mówił, że nie będzie zgonów.
Specjaliści alarmują, że zapowiadany przez władze powrót do "normalności" jest przedwczesny i opiera się raczej na problemach ekonomicznych niż zdrowotnych. - To, co się dzieje, to absurd - powiedział cytowany przez "The Guardian" Paulo Lotufo, epidemiolog z Uniwersytetu w Sao Paulo, ostrzegając, że rozluźnienie spowoduje wzrost liczby zakażeń i dalsze obciążenie systemu opieki zdrowotnej.
Lotufo przewidział szczególnie "katastrofalną" sytuację w regionie Amazonii, gdzie odnotowywana jest szczególnie duża liczba zakażeń, a mieszkańcy mają bardzo ograniczony dostęp do opieki medycznej. - Perspektywy są okropne - dodał Lotufo, przypominając ostrzeżenia, że liczba ofiar śmiertelnych w Brazylii może przekroczyć w nadchodzących miesiącach 125 tysięcy.
Dramatyczna sytuacja jest również w Meksyku - ostatniej doby z powodu koronawirusa zmarły tam 1092 osoby, co oznacza, że dzienna liczba zgonów przewyższyła tę odnotowywaną w Stanach Zjednoczonych. Łącznie zakażonych jest ponad 101 200 osób, a zmarło - ponad 11 700.
W ubiegłym miesiącu w Meksyku rozpoczęło się luzowanie restrykcji w przemyśle motoryzacyjnym, który stanowi jedną z ważniejszych gałęzi tamtejszej gospodarki. Plany rozluźnienia zasad dystansowania społecznego i innych przepisów reżimu sanitarnego zostały jednak odłożone. W Meksyku gwałtownie zaczęło przybywać zakażonych koronawirusem. W ciągu ostatniej doby odnotowano 3 tysiące 912 przypadków.
Trudna sytuacja epidemiologiczna jest także w Peru i w Chile. Lawinowe wzrosty zakażonych są również notowane w Argentynie, Boliwii, Kolumbii i Haiti.