W środę premier Mateusz Morawiecki ogłosił szczegóły IV etapu odmrażania polskiej gospodarki oraz życia społecznego i zapowiedział m.in., zniesienie obowiązku noszenia maseczek ochronnych w miejscach publicznych, otwarcie teatrów, kin, siłowni, klubów fitness i salonów masażu oraz możliwość organizacji wesel do 150 osób.
Czytaj więcej: IV etap odmrażania gospodarki - wszystkie nowe zasady dotyczące kin, siłowni oraz noszenia maseczek [LISTA]
Zapytaliśmy dr. hab. Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, o to, czy znoszenie kolejnych obostrzeń w momencie, kiedy liczba zachorowań nie spada, ma sens oraz czy to odpowiedni moment na zniesienie nakazu zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych.
Jedyny sens, jaki widzę w obecnym rozluźnianiu ograniczeń, ma wydźwięk ekonomiczny. Musimy bowiem rozgraniczyć logikę epidemiologii i zdrowia publicznego od logiki "zdrowia" gospodarczego, a poniekąd również psychicznego, osób przebywających od tygodni na kwarantannie. Jedno z drugim bywa często, niestety, rozbieżne i tu trzeba znaleźć jakiś konsensus
- powiedział w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Dodał, że jako wirusolog uważa, że nie jest to odpowiedni czas na znoszenie kolejnych obostrzeń.
Z punktu widzenia medycyny słuszny moment jest wtedy, kiedy współczynnik reproduktywności (R0) spadnie poniżej jednego. W Niemczech, dla przykładu, wynosi on obecnie 0,75. W związku z tym tam liczba zakażonych osób stopniowo maleje. U nas pozostaje na względnie stałym poziomie 1,03-1,09: nie rośnie on dynamicznie, ale również nie maleje
- stwierdził wirusolog i podkreślił, że nie wie, jaki będzie wpływ zniesienia tych restrykcji na liczbę zachorowań. Jak zaznaczył, zależy to od "zdrowego rozsądku i postępowania każdego Polaka". Ważne, abyśmy wciąż przestrzegali zasad higieny: myli ręce, nosili maseczki i zachowywali dystans społeczny.
- Weźmy przykład wesela na 150 osób bawiących się bez maseczek: na tradycyjnych polskich weselach alkohol leje się strumieniami, choć wieść gminna będzie donosić, że to nic nie szkodzi, a nawet tym lepiej, bo alkohol zdezynfekuje koronawirusa. To jest oczywiście jedna z licznych legend i fake newsów krążących w sieci. A co będzie naprawdę? Podpite towarzystwo będzie przebywało w bardzo bliskiej odległości od siebie, bez maseczek i będzie akurat dawało sobie, nazwijmy to ogólnie, bardzo wilgotne buzi. Wyobraźmy sobie, że wśród tych 150 osób będzie jedna osoba zakażona bezobjawowo lub skąpoobjawowo COVID-19, a więc o tym nic ona nie wie. I taka osoba zacznie dawać te liczne wilgotne całusy parze młodej i wszystkim innym zebranym biesiadnikom. Może się okazać w ciągu następnych 10 dni, że będziemy mieli całkiem spore ognisko epidemiczne, bo kilkanaście lub kilkadziesiąt osób się zakazi podczas jednego wesela. Tego typu rzeczy mogą, niestety, mieć miejsce - powiedział dr hab. Tomasz Dzieciątkowski i zaapelował o to, abyśmy dalej przestrzegali zasad sanitarnych.
Owszem rząd wydał tego typu poluźnienie restrykcji, ja natomiast wciąż apeluję: zachowujmy się dalej normalnie i zachowajmy zdrowy rozsądek. Myjmy ręce, przestrzegajmy dystansu społecznego, nośmy maseczki, ale nośmy je prawidłowo, a nie sposobem na przysłowiowego "św. Mikołaja", zsunięte na brodę, żeby wyglądało, że mamy maseczkę, a tak naprawdę ona przed niczym nie zabezpiecza. Tylko takie racjonalne postępowania mogą nas obecnie uchronić przed zwiększoną liczbą zachorowań na COVID-19
- wyjaśnił wirusolog i dodał, że jeżeli pójdziemy na żywioł i zrobimy sobie "korona-czerwiec", możemy zaobserwować za parę tygodni wzrost zachorowań. - Chciałbym się bardzo mylić i żeby tak nie było - podsumował specjalista.