Wiceminister przekonuje, że mogliśmy głosować w lokalach 10 maja. "Ten absurd to dzieło opozycji"

Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta przekonuje, że 10 maja mogły odbyć się hybrydowe - większość wyborców oddawałaby głosy w lokalach, a część korespondencyjnie. Nie dojdzie do tego jednak z winy opozycji.

W środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i szef Porozumienia Jarosław Gowin oświadczyli, że na mocy uzgodnionego wspólnie stanowiska "po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Z kolei w czwartek rano Sejm głosami posłów Zjednoczonej Prawicy przyjął ustawę o wyborach korespondencyjnych, która trafi teraz na biurko prezydenta. W obecnym stanie prawnym wybory prezydenckie wciąż są więc zaplanowane na 10 maja, choć formalnie mają się nie odbyć - w sobotę mimo braku głosowania ma także obowiązywać cisza wyborcza. Planowana jest też nowelizacja dopiero co przyjętej przez Sejm ustawy o głosowaniu korespondencyjnym.

Kaleta: Ten absurd to dzieło opozycji

Chaotyczną sytuację w związku z wyborami skomentował dziennikarz Konrad Piasecki. "Przestrzeganie ciszy wyborczej podczas nieprzeprowadzanych wyborów byłoby jak czekanie na zielone światło przy wyłączonym sygnalizatorze, na zamkniętej dla ruchu drodze. Pachnie mi tu grubym absurdem" - napisał. Na jego wpis odpowiedział wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta: 

Ten absurd to dzieło polskiej opozycji. Najpierw nie powołali komisji wyborczych w swoich samorządach, potem zrobili obstrukcję kompromisowych korespondencyjnych w Senacie. Gdyby nie to w niedzielę glosowalibyśmy w maseczkach i rękawiczkach, a starsi korespondencyjnie.

"Zapomniał pan dodać, że wina Tuska"

Wielu dziennikarzy wykpiło argumenty Kalety. "A. I jeszcze zabronili PKW karty drukować. Łapserdaki" - napisała Dominika Długosz. "Zapomniał pan dodać, że wina Tuska" - naigrywał się Tomasz Piątek. 

Z kolei Jakub Medek przypomniał, że Zjednoczona Prawica ma pełnie władzy - większość w parlamencie, własny rząd i prezydenta. "A jak ma pełnię władzy, to ma też pełną odpowiedzialność" - zauważył. 

Katarzyna Markusz zwróciła natomiast uwagę że w jej mieście i powiecie rządzi PiS, a również nie powołano komisji.

Zobacz wideo „Termin wyborów jest, a wyborów nie będzie. Ustalają to dwaj szeregowi posłowie”
Więcej o: