Depeszę Polskiej Agencji Prasowej z oświadczeniem Kamila Zaradkiewicza publikuje m.in. RMF FM. Zaradkiewicz apeluje w nim, by sędziowie "powstrzymali się od działań, w tym od wypowiedzi publicznych, które mogłyby osłabiać zaufanie do niezależnego sądownictwa, a tym bardziej świadczyć o politycznej motywacji lub braku obiektywizmu sędziego".
Dalej Zaradkiewicz pisze: "Zwracam się do sędziów Sądu Najwyższego o zaniechanie aktywności publicznej, w szczególności medialnej, pogłębiającej podziały i utrwalającej negatywny wizerunek wymiaru sprawiedliwości".
Apeluje też, by nie podważać statusu innych sędziów i wyraża nadzieję, że "nadszedł czas, iż kilkadziesiąt lat od odzyskania przez Rzeczpospolitą suwerenności, sądownictwo uwolni się od piętna haniebnego dziedzictwa zbrodni sądowych i bezmiaru niesprawiedliwości, z którymi dotychczas się nie rozliczyło".
Jak podkreśla Zaradkiewicz, "nie będzie to jednak możliwe bez sędziów respektujących zasady apolityczności i niezawisłości".
Ci zaś, którzy w sprawowaniu urzędu nie potrafią sprostać powyższym standardom i którzy kierują się typową dla okresu totalitarnego reżimu komunistycznego, często nieskrywaną polityczną motywacją, powinni odejść ze służby sędziowskiej
- stwierdza, cytowany przez RMF FM.
W czwartek 30 kwietnia Andrzej Duda mianował Kamila Zaradkiewicza na sędziego pełniącego obowiązki I Prezesa SN. Powołanie to jest możliwe na podstawie tzw. ustawy kagańcowej - ustawa zasadnicza nie przewiduje, by Sądem Najwyższym mógł kierować "p.o. pierwszego prezesa". - Konstytucja nie przewiduje instytucji p.o. prezesa. Sędzia Zaradkiewicz to urzędnik techniczny. Nie ma większości uprawnień prezesa. Nie jest konstytucyjnym organem SN. Nie może ingerować w działalność sędziów - ocenia dr Mikołaj Małecki, karnista z UJ w rozmowie z "Wyborczą".