Bartoszewski odpowiada na oświadczenie Donalda Tuska: Zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie nic nie robią

Władysław Teofil Bartoszewski odpowiedział na bojkot wyborów, który ogłosił we wtorek Donald Tusk. "Zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie nic nie robią. Bojkot zbliżających się wyborów może zapewnić zwycięstwo prezydentowi Dudzie i każdy nieoddany głos będzie temu służył" - pisze syn prof. Władysława Bartoszewskiego, o którym w swoim oświadczeniu wspominał były premier.

W poniedziałek Donald Tusk poinformował, że nie weźmie udziału w głosowaniu 10 maja. W oświadczeniu wymienił szereg powodów - m.in. kwestię bezpieczeństwa czy złamanie zasad równości i wolności wyborów. Były przewodniczący Rady Europejskiej przywołał też słowa prof. Władysława Bartoszewskiego. - Pomyślałem, że tak często w Polsce słuchamy z zainteresowaniem i powtarzamy jakieś mądre zdania czy przykazania, od Dziesięciu Przykazań począwszy. I tak często powtarzamy to słynne zdanie prof. Bartoszewskiego, że jak nie wiesz, jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie. I wydaje mi się, że to jest dokładnie taki moment, żebyśmy nie tylko powtarzali tego typu wskazania, ale żebyśmy się do nich na serio zastosowali - powiedział. - Jestem absolutnie przekonany, że taka zwykła ludzka przyzwoitość nie pozwala nam uczestniczyć w tym procederze, jaki przygotował nam minister Sasin i PiS na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego. Byłoby to chyba nieuczciwe wobec nas samych, wobec Polski, wobec tych wszystkich, którzy walczyli tyle lat o uczciwe i wolne wybory - dodał.

Władysław Teofil Bartoszewski odpowiada Donaldowi Tuskowi

Syn Bartoszewskiego Władysław Teofil Bartoszewski swój list do Tuska zaczyna od uwagi właśnie do przywoływanego cytatu. "Jednym z argumentów jakie Pan przytaczał były słowa mojego ś.p. Ojca o przyzwoitym zachowaniu. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że cytowane przez Pana słowa wypowiedział jego wielki przyjaciel, Antonii Słonimski, ale nie w tym rzecz" - pisze poseł PSL. 

Zobacz wideo Kamiński: Toczące się rozmowy oznaczają, że rząd już nie ma większości

Następnie polityk przywołuje działalność polityczną ojca przed sfałszowanymi przez komunistów wyborach w 1947 r. "Mój ojciec spędził 1946 rok jako aktywny działacz PSL przekonując Polaków, żeby poszli głosować w referendum ludowym, a potem w wyborach do Sejmu, pomimo szerzącego się terroru komunistycznego. Działacze partii byli prześladowani, aresztowani, więzieni, a nawet zabijani, dotyczyło to nawet kandydatów na posłów do Sejmu" - czytamy w liście. "Po sfałszowanym w czerwcu 1946 roku referendum, wszyscy byli świadomi, że komunistyczne władze nie dopuszczą do wolnych wyborów. Pomimo to mój ojciec prowadził, przez następne pół roku, nieustanną walkę wyborczą i był niestrudzonym mówcą na wiecach, które gromadziły tysiące Polaków" - podkreśla Bartoszewski.

Jak przekonuje poseł, jego ojciec mimo świadomości porażki "działał do końca". "Bardzo chciał głosować w wyborach parlamentarnych w styczniu 1947 roku, jednak nie mógł tego zrobić nie dlatego, że je zbojkotował tylko dlatego, że był przetrzymywany przez 18 miesięcy bez postawienia mu zarzutów w piwnicy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (dziś znajduje się w tym budynku Ministerstwo Sprawiedliwości)" - stwierdza. 

"Bojkot wyborów może zapewnić zwycięstwo prezydentowi Dudzie"

Polityk zapewnia, że dziś jego ojciec zdecydowanie potępiłby nawoływanie do bojkotu wyborów prezydenckich, ponieważ "walcząc o wolną Polskę nie poddawał się w żadnej sytuacji". "Zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie nic nie robią. Bojkot zbliżających się wyborów może zapewnić zwycięstwo prezydentowi Dudzie i każdy nieoddany głos będzie temu służył. Odpowiedzialność spadnie na wszystkich, którzy nawoływali do bojkotu" - czytamy. Pod koniec listu Bartoszewski pisze, że rozumie przyzwoitość jako "walkę w słusznej sprawie do samego końca" i deklaruje oddanie głosu na Władysława Kosiniaka-Kamysza. List kończy się słowami: "Gdy zło się szerzy, jeszcze bardziej trzeba walczyć o dobro".

Więcej o: