Były senator PiS o wyborach prezydenckich: W dużej mierze podzielam zdanie Donalda Tuska

- Jestem w trudnej sytuacji, bo znam ludzi, którzy organizują dzisiaj wybory, współpracowałem z nimi. Z dużym zdumieniem obserwuję to przekonanie, że 10 maja ta procedura jest do przeprowadzenia. 10 maja nie da się zrobić tego, co jest zaplanowane - mówił w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 były senator Prawa i Sprawiedliwości Aleksander Bobko. Odniósł się również do oświadczenia byłego premiera i byłego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.

Donald Tusk, obecnie szef Europejskiej Partii Ludowej, opublikował we wtorek oświadczenie, w którym zapowiedział, że nie będzie brał udziału w "procedurze wyborczej przygotowanej przez ministra Sasina i PiS".

- Nie ma dziś żadnego powodu, żebyśmy mogli zaufać naszym rządzącym, kiedy mówią, że coś jest bezpieczne, a coś jest niebezpieczne. Jeśli chodzi o te konkretne wybory, to chciałbym usłyszeć nie rekomendację pana Sasina, że jego procedura jest bezpieczna pod względem zdrowotnym. Jest dziś ostatnią osobą, która kojarzy mi się z bezpieczeństwem - mówił były premier.

- Te wybory nie są wyborami w sensie ustrojowym, ponieważ nie będą ani wolne, ani równe. Zmiany wprowadzane w kodeksie wyborczym są niekonstytucyjne, bo są przeprowadzone tuż przed wyborami - dodał.

Zobacz wideo Kosiniak-Kamysz z szansami na drugą turę?

Wybory prezydenckie. "Jesteśmy na Titanicu"

Do oświadczenia byłego premiera odniósł się w "Faktach po Faktach" w TVN24 były senator Prawa i Sprawiedliwości Aleksander Bobko. Zaznaczył, że pozostaje sympatykiem PiS i "zmian, które się w 2015 roku rozpoczęły", ale jednocześnie "w tej konkretnej sprawie niechętnie, ale w dużej mierze podziela zdanie pana premiera Tuska".

- Jestem w trudnej sytuacji, bo znam ludzi, którzy organizują dzisiaj wybory, współpracowałem z nimi. Z dużym zdumieniem obserwuję to przekonanie, że 10 maja ta procedura jest do przeprowadzenia. 10 maja nie da się zrobić tego, co jest zaplanowane - powiedział były polityk.

Aleksander Bobko przyznał, że "ma takie poczucie, że jesteśmy na Titanicu, który 10 maja zderzy się ze skałą". Podkreślił, że między 7 a 10 maja "grozi nam ogromny chaos". - Co będzie, jeżeli ustawa o głosowaniu korespondencyjnym zostanie odrzucona? - zastanawiał się.

Wybory prezydenckie. Głosowanie korespondencyjne

Zgodnie z konstytucją kadencja prezydenta Andrzeja Dudy skończy się 6 sierpnia. Wybory prezydenckie powinny się zaś odbyć między setnym a 75-tym dniem przed końcem kadencji, czyli do 23 maja.

Na początku kwietnia Sejm przegłosował przygotowaną przez posłów Prawa i Sprawiedliwości ustawę zakładającą, że majowe wybory prezydenckie odbędą się wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Nad ustawą pracuje teraz Senat. Na początku maja stanowiskiem senatorów zajmie się Sejm.

Więcej o: