- Jeżeli prezydent będzie wybrany w sposób, który nie będzie uznawany przez znaczącą część opozycji i opinii publicznej, to w oczywisty sposób będziemy mieli znacznie ostrzejszy konflikt polityczny - mówił prof. Antoni Dudek w Porannej rozmowie Gazeta.pl. Pytany, czy osobiście uzna wybór Andrzeja Dudy, jeśli ten wygra, odparł:
Nie, dla mnie nie będzie prezydentem, dlatego że ja uważam, że od blisko dwóch miesięcy nie jest możliwa normalna kampania wyborcza. Ponieważ dla mnie sam akt głosowania jest tylko finałem pewnego procesu, który został kompletnie zdemolowany od połowy marca. W związku z tym ja nie uznaję tych wyborów w ogóle za demokratyczne, wolne. Już abstrahując od samych tych wątpliwości (...) związanych ze sposobem głosowania, tym samym technicznym wymiarem tego, co przed nami w owym tak zwanym głosowaniu korespondencyjnym. W związku z tym ja nie będę uznawał po sierpniu, kiedy skończy się kadencja Andrzeja Dudy, tak wybranego prezydenta w maju tego roku.
Zdaniem politologa i historyka moment decydujący będzie po głosowaniach w Senacie, a później w Sejmie. - Albo pójdziemy w kierunku tego pseudo plebiscytu, który nam grozi dziesiątego, czy tam siedemnastego, czy dwudziestego trzeciego maja, to nie ma większego znaczenia. Dlatego, że tutaj przesunięcia o tydzień, czy kilkanaście dni, niczego nie zmienią. Albo też dojdzie do jakiejś formy kontraktu politycznego i główni gracze polityczni, a tu mam na myśli Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską, bo ona ma dzisiaj jednak tych posłów opozycyjnych najwięcej, łącznie te partie mają tak naprawdę większość konstytucyjną, że w jakimś zakresie dogadają się co do nowego terminu wyborów - ocenił prof. Dudek.