Nauczyciele nie chcą wracać do pracy. "Już w zeszłym roku wielu odeszło. Teraz problem może być podobny"

- Już w zeszłym roku, po strajku i podejściu władzy do niego, wielu nauczycieli odeszło z pracy. Teraz problem może być podobny, o ile nie większy - mówi przedstawicielka Związku Nauczycielstwa Polskiego. Okazuje się bowiem, że od września może zabraknąć osób, które będą pracować w szkołach.

Wielu nauczycieli, których przytłoczyło związane z epidemią koronawirusa zdalne nauczanie, nie chce wracać do pracy we wrześniu.

Z różnych regionów płyną do mnie informacje, że mamy tej wiosny wysyp wakatów

- powiedział w rozmowie z TVN24 Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zgodnie z przepisami oświatowymi związkowcy w kwietniu muszą zaopiniować arkusze organizacyjne. Stąd dowiadują się o brakach kadrowych.

"Teraz problem może być podobny, o ile nie większy"

Część nauczycieli, która mogłaby zostać w pracy i tak odchodzi. Powodem jest obcięcie godzin przez organy prowadzące, a co za tym idzie obniżka pensji.

Mam przed sobą arkusz, z którego wynika, że w jednej z podstawówek od przyszłego roku szkolnego nauczyciel świetlicy będzie miał pracy tylko na cztery godziny w tygodniu, a do tej pory było tam 2,5 etatu na świetlicy

- stwierdził prezes małopolskiego oddziału ZNP Arkadiusz Boroń. TVN24 zapytał dyrektora tej szkoły o zaistniałą sytuację. Ten odpowiedział, że trwa epidemia, więc nie wiadomo czy w ogóle świetlica będzie od września potrzebna. Jednym słowem, dyrekcja chce oszczędzić, a na cztery godziny do pracy nikt nie chce przyjść.

Już w zeszłym roku, po strajku i podejściu władzy do niego, wielu nauczycieli odeszło z pracy. Teraz problem może być podobny, o ile nie większy

- zaznaczyła Mirosława Chodubska z dolnośląskiego okręgu ZNP.

Zobacz wideo Arłukowicz do ministra edukacji: To jest obrzydliwe
Więcej o: