"Newsweek": Sprzęt z Chin nie przeszedł żadnych testów. Podobne transporty do innych krajów były utylizowane

Przed Polską to Holandia i Finlandia sprowadziły z Chin sprzęt ochronny dla pracowników służby zdrowia. I musiały spisać go na straty, bo okazał się nie spełniać wymaganych norm. W Polsce sprzęt witany z pompą na lotnisku trafił już do medyków, wcześniej nie przechodząc żadnych testów - informuje "Newsweek".

Potężny An-225 "Mrija" wylądował w Warszawie 14 kwietnia i był witany na płycie lotniska przez premier Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina, ministra Michała Dworczyka oraz prezesów spółek Skarbu Państwa. Samolot w całości wypełniony był sprzętem medycznym zakupionym przez dwie KGHM Polska Miedź i Lotos. Jak informowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zamówiony w Chinach sprzęt zajmował 1050 m3 - to m.in. 76 ton kombinezonów, 11 ton osłon na twarz i 9 ton masek, czyli łącznie 96 ton towaru.

Poprosiliśmy Ministerstwo Aktywów Państwowych, które nadzorowało organizację transportu, o informacje dotyczące kosztów. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy - szacunki ekspertów wskazują jednak, że samo wynajęcie maszyny mogło kosztować ok. 3 mln dolarów. 

W Holandii i Finlandii sprzęt spisano na straty

Jak informuje "Newsweek", sprzęt z "Mriji" nie przeszedł w Polsce żadnych testów - zaufano dokumentacji chińskich producentów, choć wcześniej w Holandii i Finlandii podobny sprzęt został spisany na straty, bo nie spełniał odpowiednich norm.  

W drugiej połowie marca do Holandii przyleciało 1,3 mln maseczek oznaczonych certyfikatem KN95. Holenderskie ministerstwo zdrowia przeprowadziło jednak testy, które wykazały, że sprzęt jest wadliwy i maseczki trzeba wycofać (próbowano je zresztą odsprzedać do Polski). Z kolei 7 kwietnia chiński sprzęt dotarł do Finlandii. Według dokumentacji sprzęt miał spełniać wszelkie normy, lecz również w tym przypadku nie przeszedł testów i okazało się, że nie gwarantuje lekarzom bezpieczeństwa. Gdy sprawa wyszła na jaw, do dymisji podał się szef fińskiej Agencji Bezpieczeństwa Dostaw. 

Kto testuje sprzęt medyków? Obecnie nikt

Redakcja "Newsweeka" postanowiła sprawdzić, kto i kiedy sprawdzał sprzęt, który przyleciał do Polski. Dziennikarze byli jednak odsyłani od Annasza do Kajfasza - od Ministerstwa Zdrowia do Kancelarii Premiera, następnie do KGHM, dalej do GIS, aż do Urzędu Rejestracji Produktów Medycznych. Ten jednak sprawdzał wyłącznie dokumentacje sprzętu i skierował po dalsze informacje do Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, który zajmuje się m.in. sprawdzaniem i wydawaniem atestów wyrobom związanym z bezpieczeństwem pracy. 

Zobacz wideo Kontrowersje wokół transportu sprzętu ochronnego z Chin

Prof. dr. hab. Danuta Koradecka, dyrektorka Instytutu, przyznała, że w poprzednich latach Chińczycy często próbowali otrzymać certyfikat wydany przez CIOP (są uznawane na świecie), ale rzadko sprzęt na nie "zasługiwał". Prof. Koradecka wyjaśniała również, że obecnie w przypadku maseczek dla pracowników ochrony zdrowia, "nie ma obowiązku badania ich przez stronę trzecią tzw. niezależną". W innych okolicznościach, do Instytutu trafia odpowiednio liczna próbka sprzętu i przez kilka dni badacze sprawdzają, czy spełnia on odpowiednie normy.

Jednak w przypadku sprzętu, który przyleciał na pokładzie antonowa, CIOP dostał do oceny tylko dokumentację sprzętu.  

Logistycznie byłoby obecnie niemożliwe przeprowadzenie kompleksowych badań, które trochę trwają. Poza tym z każdego takiego transportu musielibyśmy pobrać statystyczną próbę, która odpowiadałaby całej partii zakupionego materiału. Z tak dużej dostawy, na podstawie jednej maseczki, nie można dać gwarancji, że cały ten transport jest w porządku. Obecnie mamy jednak do czynienia z sytuacją awaryjną i maksimum, co można było zrobić, to sprawdzić zgodność dokumentacji z obowiązującymi normami sprowadzonych z Chin do Polski produktów

- powiedziała "Newsweekowi" prof. Koradecka. Szefowa Instytutu dodała, że w ostatnich dniach sytuacja z zaopatrzeniem w sprzęt ochronny była na tyle unormowana, że CIOP mógłby pobrać materiały do badania. Ale na to już za późno - sprzęt trafił bowiem do pracowników ochrony zdrowia. 

Więcej o: