W niedzielę wieczorem w Izraelu odbyły się protesty przeciwko premierowi kraju Benjaminowi Netanjahu, który oskarżany jest o posługiwanie się antydemokratycznymi środkami podczas kryzysu związanego z koronawirusem, korupcję i defraudację. Jak podaje "Haaretz", na ulice Tel Awiwu wyszło około dwóch tysięcy osób.
W ten sposób umierają demokracje w XXI wieku. Nie umierają ze względu na czołgi, umierają od wewnątrz
- powiedział Ja’ir Lapid, przewodniczący izraelskiej partii Jest Przyszłość.
Organizatorzy protestu "Czarne flagi" zostali zobowiązani do oznaczania miejsc, w których ludzie mogą stać, aby zachować odpowiednią odległość od siebie. Mieli również zapewnić demonstrującym maseczki ochronne. Wszystko z powodu trwającej epidemii koronawirusa.
Do tej pory w Izraelu stwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2 u 13 491 osób. Łącznie zmarło 172 chorych na COVID-19.