14 kwietnia we wtorek na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował największy transportowy samolot na świecie - An-225 Mrija. Ponieważ jego przylot został wykorzystany przez władzę do odtrąbienia sukcesu spółek Skarbu Państwa, które zorganizowały transport środków ochronnych, zaczęto przyglądać się kosztom całego przedsięwzięcia.
Na jego pokładzie zmieszczono prawie 100 ton środków ochrony, w tym kombinezony, osłony na twarz i maski.
Czytaj więcej: Dlaczego akurat An-225 Mrija przywiózł ładunek do Polski? Mamy stanowisko firmy organizującej lot
Uwagę na propagandowy wydźwięk tego niecodziennego transportu zwrócił poseł PO Piotr Borys, który zatweetował, że przylot Antonova był transmitowany, a tymczasem Dominika Kulczyk bez większego rozgłosu sprowadziła 57 ton sprzętu ochronnego. W dodatku jest to pierwsza transza środków pomocy - zaplanowane są jeszcze dwie.
Krok dalej poszedł Adam Szłapka, przewodniczący Nowoczesnej (jedna z partii koalicyjnych w Koalicji Obywatelskiej). Przekazał, że zwrócił się do szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia o kontrolę w tej sprawie.
Szłapka chce, by sprawdzono Ministerstwo Aktywów Państwowych (w zasadzie dawne Ministerstwo Skarbu, sprawuje pieczę nad spółkami Skarbu Państwa), a także KGHM i Lotos (te dwie spółki organizowały transport).
Polityk wyliczał, że Ministerstwo Aktywów Państwowych jeszcze 8 kwietnia zapowiadało sprowadzenie 400 ton sprzętu do walki z koronawirusem, a AN-225 Mrija przywiózł zaledwie 96 ton. Tu ważne - władze zapowiedziały, że reszta środków będzie sprowadzana już czarterami LOT-u.
Adam Szłapka stwierdza w piśmie, że koszt całej operacji szacowany jest na 12 milionów złotych, tymczasem można było tyle sprzętu przetransportować innym samolotem taniej.
Z informacji dostępnych w środkach masowego przekazu wynika też, że koszt lotu do Warszawy to około 1,5 mln zł w ramach przelotu cargo. Jeśli informacja o kwocie 12 mln, jaka została podana przez państwowe spółki, potwierdziłaby się, cena za lot cargo byłaby 11 razy niższa niż koszt przelotu An-225. Dla porównania rząd Czech za operację realizowaną mniejszym AN-124, który dostarczył 102 tony sprzętu, zapłacił 1,3 mln euro
- pisze Szłapka.
Warto przy okazji zauważyć, że nie zawsze waga sprzętu jest właściwym wskaźnikiem tego, ile jednorazowo zabiera dany samolot na pokład. Niektóre przedmioty są lżejsze, ale zajmują więcej przestrzeni - stąd ważny jest również wątek objętości transportowanych towarów.
Czytaj więcej: Lądowanie Antonowa AN-225. Premier, minister i szefowie spółek bez odstępu i maseczek. Obsługa w kombinezonach
Na koniec swojego wniosku o kontrolę tej sytuacji Szłapka stwierdza:
Sytuacja zaskakuje tym bardziej że zlecenie mógłby wykonać będący w trudnej sytuacji finansowej PLL LOT, który dysponuje co prawda mniejszą flotą, ale wystarczającą do obsługi ww. zlecenia. Wszystko to rodzi uzasadnione podejrzenia o niegospodarności - trudne do zrozumienia zwłaszcza w sytuacji, gdy weźmie się pod uwagę, że zaoszczędzone środki można było przeznaczyć na zakup większej liczby sprzętu medycznego. W związku z powyższymi wątpliwości zwracam się z wnioskiem o kontrolę.