W Szkole Głównej Służby Pożarniczej (SGSP) przy ul. Słowackiego w Warszawie przebywa ponad 300 studentów. Jak opisuje Onet, niektórzy z nich ostatnio alarmowali w mediach społecznościowych, że są podchorążowie, u których wystąpiła wysoka gorączka, a także brak smaku i węchu - symptomy wskazujące na ewentualne zakażenie koronawirusem.
Zaledwie 16 podchorążych objęto kwarantanną, którą przeprowadzono na sali gimnastycznej, tak, by reszta studentów nie miała z nimi kontaktu. "Dowództwo jednostki zapewniało, że nie ma potrzeby ewakuacji, ponieważ nie wymaga tego sytuacja" - podsumowuje Onet.
Jeden z podchorążych, z którymi rozmawiał portal, mówił, że alarmowano władze uczelni, te jednak nic nie robiły. - O sytuacji informowaliśmy dowódcę i prorektora-zastępcę komendanta, który stwierdził, że symulujemy - opowiadał.
Jednak wszystko zmieniło się diametralnie w piątek, gdy pojawiły się informacje, że 10 osób, które są w szkole, ma koronawirusa, co potwierdziły testy. Takie informacje podawał rzecznik Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Na miejscu zjawił się inspektor sanitarny. Gdy Onet opublikował tekst na ten temat, SGSP na Facebooku udostępniła swoje stanowisko. Potwierdza w nim, że spośród wspomnianych 16 podchorążych, dziesięciu z nich ma koronawirusa, a 6 - nie.
Podchorążowie objęci są stałą opieką lekarską oraz nie kontaktują się z pozostałymi członkami społeczności akademickiej. Stan ich zdrowia jest dobry. Wobec pozostałych podchorążych uczelnia stosuje zalecenia Inspekcji Sanitarnej MSWiA
- czytamy.
W oświadczeniu, pod którym podpisał się rektor-komendant SGSP dr. Paweł Kępka, pada też stwierdzenie, że uczelnia dalej dba o ochronę innych studentów. "Ograniczony został ruch osobowy na terenie uczelni. Jak dotychczas, każda osoba wchodząca na teren uczelni jest poddawana obowiązkowemu badaniu temperatury ciała" - czytamy. Zaznaczono również, że nikt z "symptomami choroby" nie jest wpuszczany do SGSP, a przepustki dla podchorążych są wstrzymane.
Inne światło na sytuację w SGSP rzucają relacje przytaczane przez informatorów Onetu. Padają tam zarzuty, że szkoła próbowała "wyciszyć całą sprawę", a gdy wprowadzono zakaz zgromadzeń, to dalej organizowano na niej zajęcia i apele. Dopiero po sprzeciwie podchorążych miały być zniesione.
Władza tłumaczy, że dla naszego dobra 350 osób ma siedzieć w jednym miejscu wraz z kadrą, która codziennie opuszcza obiekt, ludzie, którzy byli na przepustkach, zostali pod groźbami ściągnięci z nich. Aktualnie wszystkie kompanie siedzą w szkole
- opisuje jeden z rozmówców portalu.
Kilkadziesiąt minut po informacji o tym, że u podchorążych wykryto koronawirusa, Polska Agencja Prasowa przekazała, że Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej złoży wniosek o dymisję zastępcy komendanta Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Wniosek ma związek z tą sprawą.