W poniedziałek Sejm zajmie się projektem złożonym przez PiS ws. głosowania korespondencyjnego. Partia rządząca chce, by wybory prezydenckie odbyły się w terminie, czyli 10 maja, a głosowanie korespondencyjne ma być jedyną możliwą formą oddania głosu.
Zdaniem polityków opozycji, a także wicepremiera Jarosława Gowina, majowe wybory należy przesunąć ze względów bezpieczeństwa. Jednocześnie opozycja apeluje o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej - w czasie obowiązywania tego stanu, a także 90 dni po jego zakończeniu, wybory i referenda nie mogą być organizowane.
W najnowszych numerze tygodnika "DoRzeczy" ukazał się wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą. Zdaniem głowy państwa majowe wybory powinny zostać przeprowadzone w taki sposób, by niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia było zminimalizowane. Dodał, że jeśli wybory sprowadzałaby takie zagrożenie na głosujących, to powinny zostać przesunięte o taki czas, by udało je się wyeliminować.
Duda podkreślił też, że w jego ocenie nie ma potrzeby wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Jednocześnie przypomniał, że decyzja w sprawie wprowadzenia tego stanu nadzwyczajnego jest w gestii Rady Ministrów i jeśli będzie on niezbędny, to z pewnością zostanie wprowadzony.
Pytany o projekt PiS dotyczący powszechnego głosowania korespondencyjnego, prezydent powiedział, że słyszał o możliwych zmianach i poprawkach kodeksu wyborczego, zanim trafiły one do Sejmu i zauważył, że każda inicjatywa, która zmierza do umożliwienia udział w głosowaniu jak największej liczbie obywateli, jest "generalnie pozytywna". "W końcu bez względu na to, czy panuje pandemia, czy nie, wszystkim nam zależy, żeby frekwencja w wyborach była jak najwyższa" - ocenił Duda.
Partia rządząca wprowadziła do tzw. tarczy antykryzysowej punkt o możliwości korespondencyjnego głosowania dla osób po 60. roku życia oraz objętych kwarantanną, a pakiet ustaw został już podpisany przez prezydenta. Politycy opozycji i komentatorzy zwracali uwagę na fakt, że - zgodnie z konstytucją - tak istotnych zmian w formule głosowania nie powinno wprowadzać się na miesiąc przed wyborami. Duda, zapytany o taki tryb procedowania zmian w prawie wyborczym, stwierdził, że "bez dwóch zdań należy się im przyjrzeć", a Trybunał Konstytucyjny w trybie następczym, "by nie blokować tarczy", powinien ocenić możliwość wprowadzenia zmian kodeksu w taki sposób.
Odnosząc się do zarzutów o prowadzenie kampanii w trakcie epidemii koronawirusa, do kampanii, Duda zaznaczył, że on także ograniczył działania wyborcze i zmienił ich formułę. "Od lat spotykałem się nieustannie z Polakami, słucham, co ich niepokoi, wyciągam później z tych rozmów wnioski. Dzisiaj nie mogę tego robić, nie ma spotkań wyborczych, nie jeździ kampanijny dudabus, większość aktywności odbywam za pomocą łączeń internetowych" - tłumaczył prezydent. Zapewnił, że obecnie wykonuje obowiązki wynikające z powierzonego mu mandatu głowy państwa, zauważając, że tak było zawsze. Wbił także szpilkę konkurentom politycznym, odnosząc się do poprzedniej kampanii prezydenckiej. "Urzędujący prezydent miał takie same prerogatywy i zawsze jego konkurenci narzekali, że to daje przewagę. Tyle że, jak pokazał rok 2015, ona sama z siebie nikomu nie gwarantuje zwycięstwa" - powiedział Duda.