Prof. Zoll: Pan Kaczyński kompletnie nie ma pojęcia, jak przebiegają wybory i jak się je organizuje od strony technicznej

- Jak na dłoni widać, że autor tych wyborów, pan Kaczyński, kompletnie nie ma pojęcia, jak przebiegają wybory i jak się je organizuje od strony technicznej - o organizacji głosowania korespondencyjnego dla wszystkich wyborców mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Andrzej Zoll, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były Rzecznik Praw Obywatelskich.

Zapowiadając wybory prezydenckie w formule głosowania korespondencyjnego dla wszystkich wyborców, rządzący poszli pod prąd orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego? W 2006 roku TK nakazał zachowanie sześciomiesięcznej "nietykalności" Kodeksu Wyborczego przed każdymi wyborami.

Jest to na pewno zmiana istotna i co do jej sprzeczności z konstytucją nie mam żadnych wątpliwości. Trybunał Konstytucyjny w 2006 roku orzekł - i zostało to potwierdzone ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego przedstawiciel Andrzej Duda brał udział w postępowaniu przed TK - w tej sprawie jednoznacznie i jest to poza sporem.

Natomiast tutaj powiedziałbym jeszcze, że przyjęcie takiego sposobu głosowania jest nie do przeprowadzenia. Szczególnie w okresie pandemii, która na pewno nie skończy się do 10 maja. Próba głosowania za pośrednictwem Poczty Polskiej jest irracjonalna. Poczta nie wytrzyma takiego obciążenia, takiej liczby głosów. I to mimo tego, że tych głosów będzie bardzo mało w porównaniu do normalnych wyborów, bo mało kto zechce lub zdoła wziąć udział w takim wyborze prezydenta. Ale jest jeszcze jedna, bardzo poważna groźba, a mianowicie, że nie ma tutaj możliwości zagwarantowania pełnej uczciwości wyborów.

Prawa wyborcze Polaków zostają przy takiej formule głosowania naruszone?

Bezapelacyjnie. Podstawowym prawem wyborczym jest przecież założenie, że wybory będą uczciwe. A tu nie mamy żadnych gwarancji, że nie dojdzie do machinacji przy obliczaniu głosów. Rządzący zamierzają przecież przeprowadzić te wybory bez choćby jednego lokalu wyborczego.

Zobacz, co o dacie przeprowadzenia wyborów prezydenckich mówił w "Porannej Rozmowie Gazeta.pl" minister środowiska Michał Woś:

Zobacz wideo

Takie wybory nadal będą, jak stanowi konstytucja, pięcioprzymiotnikowe - powszechne, równe, bezpośrednie, proporcjonalne i tajne?

Oczywiście, że nie. Jak mają być równe, bezpośrednie i tajne w takich okolicznościach? Przede wszystkim sama strona techniczna generuje tutaj mnóstwo problemów. Jak dostarczyć i odebrać 30 mln pakietów wyborczych? Kto i kiedy to wydrukuje w sytuacji, gdy większość zakładów stoi bezczynnie. To nierealne. Jak na dłoni widać, że autor tych wyborów, pan Kaczyński, kompletnie nie ma pojęcia, jak przebiegają wybory i jak się je organizuje od strony technicznej.

Zorganizowanie wyborów w takiej sytuacji i w takie formie to złamanie konstytucji?

Przepisy konstytucji są w tej materii dość ogólne, ale już pięcioprzymiotnikowość wyborów jest określona bardzo precyzyjnie. A ona nie zostanie w przypadku takich wyborów zachowana. Inna rzecz - wybory są zaplanowane na 10 maja. Przecież nie jest możliwe, żeby 30 mln ludzi oddało swój głos w ten sposób jednego dnia. To nie jest możliwe nawet w przypadku kilku czy kilkunastu milionów głosujących.

Być może głosowanie zostanie rozciągnięte na kilka dni.

To też nie załatwia sprawy. Przecież będziemy mieć dziesiątki albo wówczas już nawet setki tysięcy osób na kwarantannie. One nie mogą ani wychodzić odebrać poczty, ani tym bardziej widywać się z kimkolwiek. Zresztą aktualnie nikt nie powinien wychodzić z domu, bo takie są zarządzenia władz. Proszę wybaczyć słownictwo, ale te wybory to poroniony pomysł na wielu poziomach.

Ile w całej sytuacji zmienia fakt, że - podkreśla to wielu konstytucjonalistów - mamy stan nadzwyczajny, który tylko z nazwy tym stanem nadzwyczajnym nie jest?

Te wątpliwości są dla mnie zupełnie oczywiste. Jeśli porównamy ustawę o stanie nadzwyczajnym i rozporządzenie wprowadzające stan epidemii, to zauważymy, że represyjność i ograniczenie praw obywatelskich w tym rozporządzeniu są znacznie dalej idące niż w przypadku ustawy o stanie nadzwyczajnym. To poważna nieprawidłowość.

To próba obejścia przepisów konstytucji?

Tak. Nieogłaszanie stanu nadzwyczajnego, kiedy sytuacja ewidentnie tego wymaga jest obejściem konstytucji.

Załóżmy, że głosowanie korespondencyjne dla wszystkich wyborców jednak się odbędzie. Jaka będzie legitymizacja wyniku takich wyborów?

To zasadnicze pytanie. Zwłaszcza, że mamy przecież pana Jakubiaka, który złożył podpisy w ostatniej chwili, ale jak ujawniły później media, sam nie do końca wiedział, kto mu te podpisy zbierał i na jakiej zasadzie. Rządzący obawiali się, że kandydaci opozycyjni na znak protestu solidarnie wycofają się z wyborów i zajdzie konieczność powtórzenia procedury wyborczej. To pokrzyżowałoby plany prezydentowi Dudzie. Znaleziono więc konkurenta urzędującemu prezydentowi. Także już tylko pod tym względem mamy widoczną pewną nieuczciwość. Jeżeli doszłoby do tak opracowanych wyborów, to efekt i siła legitymizacji dla wybranego w nich prezydenta będą zupełnie karykaturalne. Obawiam się też czegoś innego – przeprowadzenie wyborów w warunkach, które mamy obecnie, i z takimi konsekwencjami, które są łatwe do przewidzenia, spowoduje, że bardzo szybko wylecimy z Unii Europejskiej.

Wynik takich wyborów w świetle prawa będzie można zakwestionować, podważyć? Sąd Najwyższy mógłby tak zdecydować?

Po wyborach prezydenckich w Sądzie Najwyższym będzie już nowy prezes, więc nie liczyłbym na to, że Sąd Najwyższy podjąłby taką decyzję.

A w normalnych warunkach neutralności prawnej?

Wówczas tak, Sąd Najwyższy mógłby uznać takie wybory za nieważne. Ale moja obawa dotyczy raczej tego, że po przeprowadzeniu takich wyborów, w bardzo kompromitujący i dotkliwy dla nas sposób włączy się Unia Europejska. Po prostu nas wywalą, uznają, że nie spełniamy już warunków przynależności do Unii Europejskiej. Proszę zwrócić uwagę na reakcję Unii w stosunku do Węgier, gdzie premier Orbán dzisiaj rządzi za pośrednictwem dekretów. Przecież to kompromituje Węgry jako członka Unii Europejskiej.

Więcej o: