Koronawirus w Polsce. Pierwsze zakażenie na początku marca. Ale epidemia mogła zacząć się w styczniu

Dr Rafał Mostowy z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ twierdzi, że jest mało prawdopodobne, iż pierwszy polski przypadek zakażenia COVID-19 odnotowany na początku marca był pierwszym zakażeniem COVID-19 w naszym kraju. Z analizy przeprowadzonej przez naukowca wynika, że kluczowe dla powstrzymania epidemii będą "środki dystansowania społecznego".

Dr Rafał Mostowy, epidemiolog i biolog chorób zakaźnych z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, sporządził raport dotyczący możliwego przebiegu epidemii koronawirusa w Polsce. W celu pomiaru i prognozy dynamiki epidemiologicznej naukowiec wykorzystał model matematyczny (model epidemiologiczny typu SEIR), który symuluje epidemię SARS, dopasowując go danych publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia. 

"Szacuję, że epidemia w Polsce rozpoczęła się mniej więcej w drugiej połowie stycznia (tzn. wtedy epidemia mogła zostać 'zasiana'). To sugeruje, że jest mało prawdopodobne, iż pierwszy polski odnotowany przypadek zakażenia COVID-19 w dniu 04/03/2020 jest pierwszym zakażeniem COVID-19 w Polsce, i że w tym dniu takich zakażeń było dużo więcej" - twierdzi Mostowy. 

Mostowy zaznacza jednocześnie, wcale nie musi to oznaczać, "iż wtedy (w styczniu - red.) wirus fizycznie znajdował się na terenach Polski, bo jest wysoce prawdopodobne, że prawdziwy 'pacjent zero' zaraził się wirusem za granicą i dopiero po jakimś czasie przywiózł ze sobą infekcję do kraju. Wyniki te natomiast sugerują, że wirus krążył po Polsce na kilka tygodni przed tym, gdy odnotowany został nasz pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem 04/03".

"W oficjalnych raportach ma brakować nawet od 50 do 75 proc. rzeczywistych przypadków zakażenia"

Zdaniem naukowca mamy obecnie do czynienia z dużą skalą niedoszacowania liczby zakażonych. W oficjalnych raportach ma brakować nawet od 50 do 75 proc. rzeczywistych przypadków zakażenia. "Liczba ta pokrywa się z wcześniejszymi szacunkami dotyczącymi odsetka populacji, dla której zakażenie SARS-CoV-2 jest bezobjawowe lub łagodne" - czytamy w podsumowaniu analizy. 

Według Mostowego, w ostatnich dniach stopień niedoszacowania liczby zakażonych zmniejszył się, na co wpływ miała prawdopodobnie większa liczba testów RT-PCR wykonywanych codziennie. Jak zaznacza naukowiec "[...] tendencja w rosnącej proporcji wykrytych zakażeń będzie się utrzymywać tylko wtedy, gdy działania na rzecz dystansowania społecznego znacznie ograniczą transmisje wirusa w populacji".

Zobacz wideo 31 marca premier Morawiecki wprowadził nowe restrykcje

"Skuteczność rządowych środków dystansowania społecznego będzie miała kluczowe znaczenie dla powstrzymania epidemii w nadchodzących miesiącach, pomagając zapobiec dziesiątkom tysięcy niepotrzebnych zgonów" - ocenił Mostowy. Jednak nawet jeśli - dzięki daleko idącym restrykcjom w kwestii dystansowania społecznego - falę zachorowań uda się zahamować, większość populacji nadal będzie podatna na zakażenie. A to, już po zniesieniu wspomnianych, odgórnych ograniczeń,  stworzy ryzyko wybuchu kolejnej epidemii.

"Biorąc pod uwagę, jak mało obecnie wiemy o wpływie zmian pogodowych na transmisję wirusa SARS-CoV-2, Polska potrzebuje długoterminowej strategii kontroli epidemii przez zapobieganie potencjalnym wybuchom w przyszłości do czasu wejścia na rynek ogólno-dostępnej szczepionki" - postuluje Mostowy. 

Więcej o: