W Niemczech odnotowano łącznie ponad 43 tys. zakażeń koronawirusem, zmarło tam 267 osób. Jednocześnie ponad 5,5 tys. uznano za wyleczone. Choć sytuacja u zachodnich sąsiadów Polski nie jest tak dramatyczna jak np. w Hiszpanii czy Włoszech, politycy i eksperci z tego kraju sukcesywnie przygotowują obywateli do nadejścia kryzysu i to długotrwałego.
Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn w czwartek zaznaczał, że "nikt nie wie, co się wydarzy w najbliższych tygodniach". Jak opisuje Deutsche Welle, Spahn zaznaczał, że kluczową na tę chwilę sprawą pozostaje zwiększenie liczby miejsc na oddziałach intensywnej opieki i opanowaniu sytuacji wśród lekarzy i pielęgniarek, wskazywał po prostu na rosnące zmęczenie personelu.
Niemiecki minister zdrowia, komentując obecną sytuację, stwierdził też wprost: - Cisza przed burzą.
Niemieckie PKB może zmniejszyć się o 20 proc.
Spahn sporo mówił również o tym, że teraz na politykach spoczywa odpowiedzialność za to, jak znormalizować funkcjonowanie kraju, zwłaszcza patrząc w przyszłość na czasy "po koronakryzysie". Jednocześnie - odnotowuje DW - nakreślił, że po świętach wielkanocnych niemiecki rząd zacznie przygotowywać mobilne nadzorowanie pandemii. Ma rozważyć wykorzystanie informacji z telefonów komórkowych do śledzenia łańcuchów zakażeń.
O solidarność w trudnych chwilach apelował prezydent Niemiec Frank Walter-Steinmeier, dziękował rodakom za pomaganie sobie. - Wszyscy jesteście bohaterkami i bohaterami koronakryzysu - mówił.
Z kolei niemieccy ekonomiści przewidują, że mimo pakietów pomocowych niemiecka gospodarka znajdzie się w poważnym kryzysie. Instytuty badacze ostrzegają, że w związku z epidemią koronawirusa pracę może stracić nawet półtora miliona ludzi, a niemieckie PKB może się zmniejszyć o 20 proc.
Straty prawdopodobnie przekroczą wszystko, z czym mieliśmy do czynienia podczas kryzysów gospodarczych lub klęsk żywiołowych w Niemczech w ciągu ostatnich dziesięcioleci
- powiedział szef badawczego instytutu IFO Clemens Fuest "Frankfurter Rundschau".