Były prezes PFN o pielęgniarce z OIOM-u. "Naprawdę można zmienić pracę. Przekwalifikować się"

Wiceprezes spółki Lotos Terminale, a wcześniej prezes Polskiej Fundacji Narodowej, Filip Rdesiński odniósł się na Facebooku do reportażu Wirtualnej Polski, w którym przedstawiono historię pielęgniarki pracującej na oddziale intensywnej terapii w jednym ze szpitali powiatowych, który ma zostać przemianowany na placówkę zakaźną. "Są takie zawody, które wykonuje się pasją [...]. Naprawdę można zmienić pracę. Przekwalifikować się" - napisał Rdesiński.

W reportażu opublikowanym na stronie wp.pl Paweł Kapusta opisał historię pielęgniarki pracującej na oddziale intensywnej terapii w jednym ze szpitali powiatowych. Placówka ma wkrótce zostać przemianowana na szpital zakaźny, gdzie będą trafiać pacjenci z objawami choroby COVID-19. 

"Gdy protestowałyśmy, całe społeczeństwo miało nas gdzieś. A gdy dziś idę do pracy, ludzie biją mi brawo z balkonu. Krzyczą, że jestem bohaterką. Gratulują. To hipokryzja! Czego wy mi ludzie gratulujecie? Tej pensji? Jeszcze rok temu wielu z was krzyczało, że w dupach nam się przewróciło, bo podwyżek chcemy. Jesteśmy upokorzone przez system, jesteśmy codziennie upokarzane przez zwykłych ludzi. Nienawidzę tej roboty. Przegrałam życie za 3,5 tysiąca. Nienawidzę jej, ale jej nie rzucę. Mam trójkę małych dzieci. Potrzebuję pieniędzy" - powiedziała bohaterka reportażu. 

"Przecież my na wyposażeniu mamy 30 maseczek. I to takich bez filtrów. Gdy sprawdzaliśmy magazyny, leżało tam 15 kombinezonów. I koniec. Czyli co, jedna osoba ubierze się do pacjenta, a reszta będzie patrzeć? A co z dyżurką? Nie mamy takiej specjalistycznej [...]. Chore jak to, że zanim wprowadzono stan epidemii, wszystko zostało wyniesione z oddziału. Rodziny pacjentów okradły szpital z dozowników, mydła, płynu do dezynfekcji, rękawiczek - relacjonowała pielęgniarka.

Pielęgniarka opowiedziała o warunkach pracy w polskiej służbie zdrowia. Były prezes PFN miała dla niej kilka rad

Reportaż udostępnił na swoim Facebooku Filip Rdesiński, wiceprezes państwowej spółki Lotos Terminale. Przy okazji nie omieszkał też dać kilku rad pielęgniarce z oddziału intensywnej terapii: "Wkurzył mnie ten tekst. Tak samo jak postawa niektórych, powtarzam niektórych lekarzy. Zawód, który wykonuje ta pani z tekstu, to nie tylko ciężka praca, ale i powołanie. Są takie zawody, które wykonuje się dla lepszej wspólnotowej sprawy. Tymczasem brak poczucia powołania [...] spowoduje, że ucierpią na tym pacjenci" - napisał Rdesiński.

"Tymczasem pani pisze, że nienawidzi swojej pracy i wykonuje ją [...] za marne grosze (3,5 tys.). I nie rzuci, bo musi utrzymać rodzinę. Naprawdę można zmienić pracę, przekwalifikować się. Nikt tej pani do niczego nie zmuszał [...]. Ten tekst przekonał mnie tylko o pewnym zepsuciu jeśli chodzi o etos zawodowy. Dotyczy to w ostatnim czasie też wielu zawodów z 'powołaniem' [...]. I Pomimo szacunku wobec lekarzy, licznych podziękowań za ciężką pracę w tym obecnie trudnym czasie [...] należy piętnować takie postawy jaką zaprezentowała pani pielęgniarka" - podsumował Rdesiński. 

Wiceprezes Lotos Terminale zdążył usunąć już wpis z mediów społecznościowych, jednak wcześniej zaczął krążyć internetowych forach. 

Rdesiński był w przeszłości m.in. dziennikarzem "Gazety Polskiej", Wiadomości TVP i szefem Radia Poznań. Od lipca 2018 r. do czerwca 2019 r. pełnił funkcję prezesa Polskiej Fundacji Narodowej.

Jak informował portal gloswielkopolski.pl, w 2010 roku Rdesińki, wówczas prezes publicznego Radia Merkury z nadania koalicji medialnej PiS i lewicy, pozwał do sądu własnego pracodawcę. Rdesińki uznał, że rozgłośnia dopuszcza się dyskryminacji, ponieważ wypłaca mu trzykrotność średniej pensji, czyli ok. 10 tys. zł brutto miesięcznie. "Więcej ode mnie zarabia w Merkurym członek zarządu [...] i przynajmniej jeszcze jedna osoba" - mówił ówczesny prezes poznańskiej rozgłośni.

Więcej o: