Jak opisuje Onet, 17 marca do pracy w Powiatowym Centrum Medycznym w Grójcu (woj. mazowieckie) stawił się jeden z lekarzy - dr Z. Mężczyzna miał początkowe objawy koronawirusa - suchy kaszel i gorączkę. Choć od lekarza pobrano wymaz, ten zgłosił gotowość do pracy w karetce pogotowia. Nie chciało z nim jednak pracować dwóch ratowników, którzy bali się potencjalnego zakażenia. Odmowa pracy z lekarzem miała zbulwersować szefów ratowników. - Powiedziano im, że co sobie wyobrażają i jak się zachowują, że to na pewno zwykłe przeziębienie i jeśli służba zdrowia popadnie w taką paranoję, to nie będzie komu pracować. Usłyszeli, że jeśli się boją, to mogą jeździć z doktorem w kombinezonach i maseczkach - mówi rozmówca portalu.
Ratownicy nadal odmawiali aż wreszcie kierownictwo ustąpiło. Dr Z. został skierowany do szpitalnej izolatki, tam czekał na wyniki badań. Pomieszczenia, w których przebywał powinny zostać zamknięte i zdezynfekowane, ale jak wskazuje portal do końca dnia placówka działa bez przerwy. Po południu do szpitala przyszła informacja o pielęgniarce, która przebywała w izolatce szpitala w Nowym Mieście. U kobiety, która pracuje też w placówkach w Grójcu i Piasecznie, wykryto koronawirusa.
18 marca nadeszły wyniki odizolowanego lekarza. Test jest pozytywny. Władze szpitala chcieli przebadać pracowników, którzy mieli kontakt z lekarzem w ciągu ostatnich pięciu dni. - Pięć dni to za mało, każdy medyk wie, że w takim przypadku powinno się przebadać wszystkich, którzy minimum przez ostatni tydzień stykali się w doktorem. W ten sposób pominięto niektórych ratowników, którzy na bank stykali się z doktorem. Zamiast tego wymazy zrobił sobie cały zarząd - mówi jeden z pracowników.
Wymazy pobrano również od pracowników oddziału wewnętrznego, którzy mieli kontakt z pielęgniarką z Nowego Miasta, ale dopiero po ich interwencji. Łącznie pobrano 60 próbek do badań i wysłano do Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, ale to zostaje zamknięte z powodu wykrycia wirusa. Próbki przejęły inne laboratoria. Osoby, którym pobrano próbki, wysłano do domu, ale nie jest jasne, czy w trybie kwarantanny, czy po prostu na urlop.
Następnego dnia do pracy wezwano część pielęgniarek, które wciąż czekały na wynik. Według Onetu w pracy pojawił się prezes szpitala i naczelna pielęgniarka, od których także pobrano wymaz.
Po ok. trzech dniach znane były wyniki większości przebadanych. Łącznie zakażonych okazało się siedem osób - cztery pielęgniarki oddziału wewnętrznego, lekarz i ordynator tego oddziału oraz lekarz ratownik.
Jak informuje w rozmowie z grojec24.net starosta grójecki Krzysztof Ambroziak, szpital funkcjonuje "w ograniczonym zakresie", wstrzymane są przyjęcia. Przebywa w nim 59 pacjentów. U 11 wykryto koronawirusa. Według starosty w poniedziałek przeprowadzana była dezynfekcja metodą gazową budynku szpitala.