Od kilku dni prezydent USA Donald Trump w tweetach czy publicznych wypowiedziach stwierdza, że koronawirus to "chiński wirus" i przyszedł z Państwa Środka. Przywódca Stanów Zjednoczonych obwinił też Chiny za pandemię i jej rozprzestrzenianie się, mówiąc, że teraz świat "płaci wysoką cenę za to, co zrobili".
Czytaj więcej: Donald Trump obwinia Chiny za opieszałość: Można to było zatrzymać tam, skąd pochodzi
Mosbacher o Chinach: Władze zrobiły wszystko, by zataić rozprzestrzenianie się koronawirusa
W podobnym tonie wypowiada się teraz na łamach Onetu ambasadorka USA w Polsce Georgette Mosbacher. Dyplomatka spisała dla portalu swoje przemyślenia.
Jak pisze, to na Chinach spoczywała odpowiedzialność, jako kraju, w którym zaobserwowano po raz pierwszy koronawirusa, by współpracować ze światowymi organizacjami i dzielić się informacjami na ten temat. Zarzuca ChRL, że te w styczniu nakazały zniszczenie próbek wirusa i cenzurowały lekarzy, którzy "próbowali powiedzieć prawdę".
Władze ChRL uczyniły wszystko, co w ich mocy, aby zataić wszelkie informacje o rozprzestrzenianiu się COVID-19, nawet wówczas, gdy chińscy lekarze w bohaterski sposób starali się ratować życie dziesiątkom, setkom, a następnie tysiącom chorych. W miarę, gdy mijały cenne tygodnie, a powaga sytuacji stawała się oczywista, przedstawiciele Chińskiej Republiki Ludowej czynili szeroko zakrojone przygotowania w celu ochrony własnej ludności, a równocześnie jedynie wybiórczo dzielili się informacjami, takimi jak genetyczna sekwencja wirusa
- pisze na łamach Onetu Mosbacher.
Dalej ambasadorka USA stwierdza, że Chińczycy wiedzą, iż to rząd jest winny pandemii, ale kreśli też plany na to, jakie kroki trzeba podjąć po zakończeniu walki z koronawirusem. Wylicza, że trzeba oszacować koszty "zatajenia ważnych informacji" i konsekwencje dezinformacji.
Zaznacza przy tym, że bohaterami w tej chwili są "lekarze i pielęgniarki, którzy ryzykują życie". "Konieczna jest swobodna cyrkulacja rzetelnych informacji – zwłaszcza w trakcie kryzysów. Obowiązkiem rządu jest ratowanie życia, a nie ratowanie twarzy" - pada na koniec.