Trwają protesty w wojewódzkim szpitalu w Łomży, który ma zostać przekształcony w jeden z 19 tymczasowych szpitali zakaźnych. Od środy na czele placówki stoi Jacek Roleder, były dyrektor podlaskiego oddziału NFZ. Poprzednia dyrektorka placówki, Joanna Chilińska, podała się w poniedziałek do dymisji. Z kolei Jarosław Kaczyński zawiesił w prawach członka partii Bernadetę Krynicką, która - pełniąc w placówce funkcję kierowniczki Działu Kontraktowania i Nadzoru Świadczeń Medycznych - przyznała otwarcie, że szpital "jest tak nieprzygotowany, że głowa mała". - Ten szpital jest nieprzygotowany pod żadnym względem. To tak, jakbyśmy wysłali żołnierzy z pięściami na czołgi. Nie ma warunków, personel jest nieprzeszkolony - mówiła.
Pracownicy szpitala i mieszkańcy, którzy obawiają się, że zostaną pozostawieni bez pomocy w razie wystąpienia u nich innych chorób (szpital będzie przyjmował tylko zakażonych koronawirusem), wciąż protestują. Podczas poniedziałkowego spotkania z nowym dyrektorem zarówno pracownicy jak i mieszkańcy wskazywali na konieczność zmiany decyzji, domagali się też merytorycznego uzasadnienia decyzji wojewody. Spotkanie zakończyło się słowną przepychanką - nie doszło do porozumienia między stronami, nowy dyrektor zapewniał jednak pracowników, że "zrobi wszystko, by ich zabezpieczyć".
- My mamy dwóch zakaźników, przecież te badania, obserwacja tych pacjentów, powinny trwać w szpitalu klinicznym, nie oszukujmy się, państwo doskonale o tym wiedzą - mówiła na spotkaniu jedna z pielęgniarek, cytowana przez Polsat News. - To, że mieszkańcy Łomży mają zapewnioną pomoc, to jest fikcja. My na oddziale od dwóch tygodni przerabiamy ten temat i wiemy, że lecznictwo otwarte jest zamknięte, tak jest w Łomży - wskazywał jeden z dwóch lekarzy zakaźników, którzy pracują w szpitalu. Drugi przyznał: - Szpitale ościenne są zablokowane. Ludzie nie dojadą do innych szpitali, umrą, czekając na transport albo w transporcie.
Sytuację w łomżyńskim szpitalu skomentował w środę szef KPRiM, Michał Dworczyk.
Ludzie się boją tego, że szpital w ich miejscowości będzie przekształcony w szpital zakaźny i będą tam przywożeni pacjenci. I, niestety, wszystko wskazuje na to, że pani Krynicka uległa takiemu nadmiernemu niepokojowi i doprowadziła do sytuacji, która wywołała lokalny kryzys. Ja tak rozumiem decyzję o jej zawieszeniu
- powiedział w Porannej Rozmowie RMF FM.
W tym momencie pacjenci są przenoszeni do innych placówek. Ten szpital uzyskuje dodatkowe wyposażenie, mówię tu i o wyposażeniu takim trwałym, jak respiratory, środki ochrony medycznej, jak i dodatkowym finansowaniu. Zdaje się, że za samą gotowość to jest dodatkowe półtora miliona złotych dla placówki w skali miesiąca
- dodał.
Konferencję ws. sytuacji szpitala w Łomży zapowiedział na środę wojewoda.