Czy koronawirus ginie w 26 stopniach? Czy można jechać na Malediwy i co z weselami? Odpowiada immunolog

Czy koronawirus zginie, kiedy zrobi się cieplej, czy można teraz podróżować i organizować wesela? Na te i inne pytania czytelników Gazeta.pl odpowiedział immunolog dr Paweł Grzesiowski. Odpowiedzi prezentujemy poniżej.

W związku ze wzrostem zakażeń koronawirusem Polsce pojawia się coraz więcej pytań. W Porannej Rozmowie Gazeta.pl pytania, które przekazali nam nasi czytelnicy zadaliśmy immunologowi dr Pawłowi Grzesiowskiemu.

Czytaj także: Specjalne wydanie Porannej Rozmowy Gazeta.pl. Gośćmi: dr Paweł Grzesiowski i ministerka Jadwiga Emilewicz

Pytanie: Jest weekend, jest pokusa, żeby gdzieś wyjść, nawet na spacer do parku, w sobotę na imprezy, a w niedzielę do kościoła. Co ludzie powinni robić? 

Odpowiedź dr. Pawła Grzesiowskiego: Podstawową radą jest jednak to, żeby zostali w domach. Wiem, ze to jest może śmieszne, kiedy mówimy, że walczymy z epidemią z domu, ale tak naprawdę jest. Inaczej nie możemy się zarazić niż spotykając chorego. Jeden chory przeciętnie zaraża dwie, trzy osoby zdrowe. Zarażenie następuje drogą kropelkową lub przez dotyka skażonych przedmiotów. Jeśli zostaniemy w domu, nie mamy się jak zakazić. Uważam, że spotkania towarzyskie, kościoły, kina powinny być zawieszone i to nie na weekend, ale na dwa, trzy tygodnie.

Niektórzy mówią, że trzeba pozostać w domu nawet miesiąc lub półtora.

Wirus wylęga się przez dwa tygodnie, więc jeśli zostaniemy w domach w domach, zamrozimy kontakty międzyludzkie, to wirus wyginie. Po prostu te osoby, które już są zarażone nie zarażą kolejnych. Więc mamy przed sobą kluczowe dwa, trzy tygodnie i albo wirus zniknie, albo będziemy mieć epidemię.

Jak mogą reagować na kornawirusa osoby, które mają astmę, łagodny i kontrolowany przebieg choroby, ale już od ponad 20 lat? Czy są bardziej narażone na powikłania? Czy ma znaczenie wiek (39l.)?

Wiek jest podstawową cechą, która kojarzy się z powikłaniami. Ryzyko powikłań rośnie po 50 roku życia. Wiek odpowiada również biologicznym cechom, które determinują śmiertelność, czyli ktoś, kto ma 80 lat często ma także niewydolne serce czy uszkodzone płuca, więc jak dołożymy do tego jeszcze stan zapalny płuc wywołany przez koronawirusa dochodzi do ostrej dekompensacji, czyli do utraty kontroli organizmu nad stanem i powikłań. Natomiast astma jest dodatkowym czynnikiem obciążającym, ponieważ płuca nie są tak zdrowe, jak u osoby bez tej choroby. Ale to nie oznacza wyroku. Osoba, która ma astmę, zwłaszcza jeśli ma mniej niż 50-60 lat, ma szansę na przebycie tej choroby i wyjście z niej bez szwanku. Osoby, które mają przewlekłe schorzenia, niezależnie od wieku, nawet dzieci, mimo że chorują bardzo łagodnie, powinny na siebie uważać.

Mówi się, że wirus jest łagodny dla dzieci, natomiast groźny dla osób z astmą. Jak to wygląda w przypadku 6-letniego dziecka z astmą? Który aspekt jest silniejszy?

Zdecydowanie wiek determinuje przebieg choroby, czyli młodsza osoba choruje lżej, ale astma jest czynnikiem, który może powodować powikłania i pociąga za sobą ryzyko zapalenia płuc. Trzeba być bardzo czujnym, ale chcę podkreślić, że nie ma wśród dzieci poniżej 10 roku życia z chorobami przewlekłymi ani jednego śmiertelnego przypadku na całym świecie.

Czy ze względy na brak wiedzy i brak stuprocentowej pewności, że dana osoba nie jest zakażona należałoby wstrzymać się ze szczepieniami ochronnymi?

Prawie codziennie pracuję w gabinecie szczepień z dziećmi i nie odwołujemy teraz tzw. szczepień planowych o ile w rodzinach tych osób nie ma ryzyka powiązanego z koronawirusem, czyli mamy dziecko, które nie chorowało, jest zdrowe, nie było na wyjeździe zagranicznym i jego rodzice również. Natomiast jeśli jakiekolwiek są czynniki, które powodują, że może być to ryzyko odraczamy szczepienie średnio o trzy tygodnie. Tu chodzi jeszcze o dodatkową sprawę, żeby nie było kolejki w poczekalni, bo pamiętajmy, że szczepienie wiąże się z pobytem w przychodni. Można tam spotkać chore dziecko, chorego dorosłego. Więc jeśli nie ma w przychodni oddzielenia części chorych od zdrowych, to sam bym jako rodzić nie pojechał na szczepienie. Więc najpierw upewnijmy się, że do przychodni można przyprowadzić zdrowe dziecko, a dopiero później jedźmy na szczepienie.

Czy to prawda, że koronawirus ginie w temperaturze 26 stopni Celsjusza? Zatem wystarczy, że doczekamy, może już w maju, takich temperatur w Polsce i po sprawie...

Jeszcze za mało wiemy o tym wirusie, żeby odpowiedzieć na to pytanie wiążąco, ale z całą pewnością wirus nie ginie w temperaturze 26 stopni, To wiemy na pewno, choćby na pewno, że w naszym organizmie wirus żyje w temperaturze 36,6, czyli on jest w stanie wytrzymać dużo wyższe temperatury. Żeby zabić wirusa w sensie biologicznym, trzeba dokonać podgrzania do temperatury co najmniej 60 stopni. Oczywiście inaczej wirus zachowuje się w naszym organizmie, gdzie to 36,6 robi mu świetnie i on się znakomicie tutaj rozmnaża, a inaczej jeżeli zrobimy 36,6 na powietrzu. Wirus, który się wydostanie się z moimi kropelkami natychmiast ulega wysuszeniu. Jak padnie na powierzchnię, która jest rozgrzana, to ta woda odparowuje, a on potrzebuje tych cząstek zawieszonych na kropelkach wody, żeby móc skutecznie atakować. To, ze będzie cieplej sprawi, że wirusowi będzie trudniej zaatakować z powierzchni. Natomiast przekazanie drogą kropelkową na odległość dwóch metrów dalej będzie możliwe.

Mój tata ma zdiagnozowaną mielofibrozę, aktualnie przyjmuje chemioterapię w tabletkach. Czy jest w grupie ryzyka z uwagi na osłabiają odporność poprzez chorobę i chemię? Pracuje w piekarni, czy powinien iść na chorobowe?

To jest właśnie osoba, można powiedzieć książkowo, która jest w grupie ryzyka. Starszy wiek, poważna choroba i przyjmowanie leków obniżających odporność. To sprawia, że jest ona najbardziej zagrożona tym wirusem, czyli to jej najbardziej dotyczą zalecenia.

W jakiej perspektywie czasowej możemy spodziewać się pełnego ustąpienia choroby? Czy jest szansa, że zostanie z nami na stałe?

Jest taka szansa, ponieważ wirus dosyć łagodnie atakuje człowieka. Mimo że cały czas mówimy o śmiertelnych przypadkach, to jest cały czas jeden, dwa procent, czyli 99-98 osób na stu zakażonych przeżyje. 80-85 procent osób przechodzi to łagodnie. To oznacza, ze wiele osób będzie odpornych po przechorowaniu tej choroby, nawet nie wiedząc, że ją przebyło. To dla wirusa zawsze jest problem, bo drugi raz tej osoby nie zarazi, musiałby się zmutować. I tego nie wiemy, na ile ten wirus ma stabilną cząsteczkę, czy np. za rok on się zmieni i będzie mógł atakować od nowa.

Czy odradzałby pan organizację przyjęcia imieninowego, urodzinowego na kilkanaście osób?

Doradzam moim znajomym odwoływanie takich przyjęć. Takich wydarzeń jest mnóstwo - chrzciny, wesela. Jeśli mielibyśmy np. organizować ślub na Malcie, tam zdaje się były dwa przypadki ostatnio, to ja bym pojechał z narzeczoną tam, ale już nie zorganizowałbym przyjęcia, żeby zjechała się cała rodzina. Odradzam organizacji wesel. Robienie tego typu imprez teraz jest nieodpowiedzialne, bo nie tylko my się możemy zarazić, ale też inne osoby niż te bawiące się na weselu i wtedy mamy początek epidemii. Jeśli państwo, mieli zaplanowane chrzciny czy w maju komunie, to trzeba mieć plan B, gdyby wirus jednak pozostał w Polsce. 

Mam od dawna wykupiony pobyt na Malediwach (21-29 marca), gdzie ogólna liczba osób zakażonych to 8 osób i nie dotyczy wyspy na którą jadę z 9-letnim dzieckiem i 70-letnią babcią. Czy powinnam lecieć?

I to jest pytanie rozsądne w sensie takim, ze oceniamy racjonalnie ryzyko. Bez różnicy jaki to kraj, jeśli w tej chwili na świecie są takie miejsca, gdzie zakażeń jest mało, to ryzyko podróży w te tereny jest niskie. Ale zawsze musimy pamiętać, że gdzieś po drodze jest lotnisko, jest jakiś transport, a momentami są transfery w obszarach objętych epidemią. To trzeba bardzo dobrze przeanalizować. Jeżeli to jest samolot czarterowy, który leci bezpośrednio, to wydaje się to być bezpieczne, choć trzeba powiedzieć, że sytuacja jest na tyle dynamiczna, że ktoś może z Polski wylecieć, ale już do niej nie wrócić. Wyjazdy w okresie, w którym panuje pandemia możemy więc uznać za ekstrawagancję.

Czy jeśli ktoś miał koronawirusa o którym nie wiedział, bo np. nie było objawów lub myślał, że to grypa (leczył ją środkami bez recepty pozostając w domu) to czy po wyleczeniu objawów wciąż możemy być nosicielami tego wirusa?

Na szczęście takich przypadków nie opisano, że ktoś przechodzi w fazę przewlekłą, czyli miesiąc po przechorowaniu ma jeszcze w sobie wirusa. Jest to choroba ostra i ma ostre objawy, ale wirus jest eliminowany przez nasz układ odporności. Ta eliminacja może trwać również, statystycznie jest to 7-10 dni. Może się przedłużyć u osób, które mają problemy z odpornością. przyjmujemy, że okres ten okres zakaźności to dwa tygodnie.

Czy koronawirus jest groźny dla kobiet w ciąży?

Informacje płynące z dotychczasowych obserwacji są korzystne. Nie ma ani jednego odnotowanego śmiertelnego przypadku kobiety w ciąży. Natomiast wirus może powodować u nich zapalenie płuc, bo ciąża do tego predysponuje do tego. Niemniej jednak po ukończeniu ciąży, które kończy się zwykle przedwcześnie, udaje się uratować i matkę, i dziecko. I bardzo dobra wiadomość: żaden noworodek urodzony przez zakażoną kobietę nie miał koronawirusa, czyli wirus nie przenika przez łożysko, nie uszkadza płodu.

Zobacz wideo Minister Jadwiga Emilewicz oraz dr Paweł Grzesiowski byli gośćmi wydania specjalnego Porannej rozmowy Gazeta.pl
Więcej o: