Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
W zeszłym tygodniu media informowały o 14-latce z Podlasia z niepełnosprawnością intelektualną, która została zgwałcona przez swojego wuja. Sprawa wyszła na jaw, gdy dziewczynka zaszła w ciążę. Jej bliscy zawiadomili prokuraturę, a ta miała wydać oświadczenie o zaistnieniu przesłanki warunkującej dopuszczalność terminacji ciąży. Lokalni lekarze, do których zgłaszała się ciotka 14-latki, odmawiali przeprowadzenia legalnej aborcji, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. Pomogły aktywistki z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa. Znalazły lekarza z Warszawy, który wykonał zabieg.
Do rzekomej odmowy aborcji odniósł się w piątek minister zdrowia Adam Niedzielski. - Traktujemy to z ogromną uwagą - powiedział podczas konferencji. Wspomniał, że zlecił rzecznikowi praw pacjenta zebranie szczegółów sprawy, dodając, iż są wokół niej pewne wątpliwości. - Niestety mamy wrażenie, że informacje, które były przekazywane, nie są do końca prawdziwe - mówił.
- Żaden ze szpitali na Podlasiu nie zgłaszał nam, że taka sytuacja miała miejsce. Na razie szukamy informacji, bo fundacja, która przedstawiała tę informację, nie chce nam podać szczegółów. Pytaliśmy też prokuraturę, czy była jakaś aktywność, w sensie wydania specjalnego pozwolenia - tu też nie było takiej aktywności - powiedział szef MZ. - Więc ta sprawa ma kilka znaków zapytania, które wyjaśniamy. A jak wyjaśnimy tę sprawę, to wtedy będziemy się zastanawiali nad konkretnymi wnioskami - dodał.
W międzyczasie Prokuratura Krajowa poinformowała Polską Agencję Prasową, że śledztwo w sprawie gwałtu prowadzi jedna z prokuratur regionu białostockiego. - Postępowanie dotyczy doprowadzenia nieporadnej ze względu na stan zdrowia pokrzywdzonej w wieku 24 lat (a nie jak podawały media 14) do obcowania płciowego - przekazał prok. Łukasz Łapczyński, cytowany przez WP. Zatrzymanemu w styczniu mężczyźnie grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Zaistniałe sprzeczności co do wieku zgwałconej kobiety skomentowały na Facebooku aktywistki Federy. "Rozumiemy, że sprzeczne informacje dotyczące wieku pokrzywdzonej mogą dziwić. Przez członkinię rodziny poinformowane zostałyśmy, że zgłoszenie dotyczy 14-letniej dziewczynki posiadającej stosowne zaświadczenie prokuratorskie" - zaznaczyły.
Jak przekazały, "do końca ustawowego terminu możliwości przerwania ciąży z gwałtu zostało w tamtym momencie półtora dnia - musiałyśmy działać natychmiast. [...] Stołeczny szpital uznał przedstawioną dokumentację i przeprowadził legalny zabieg". Zdaniem fundacji podlaskie szpitale milczą, bo nie chcą się przyznać do złamania prawa.
Więcej wiadomości z Polski na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Aktywistki dodały, że minister zdrowia należy do rządu, który doprowadził do zaostrzenia przepisów aborcyjnych, narażając tym samym zdrowie i życie milionów Polek. "Dopiero tak drastyczna sprawa zwróciła uwagę rządzących, w których bije ona bezpośrednio przez silne zainteresowanie mediów. Nie ustaniemy w niesieniu pomocy - my robimy swoje, a system umywa ręce" - czytamy.