Alicja Tysiąc w 2007 roku wygrała sprawę przeciwko Polsce, którą wniosła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Sąd zadecydował o wypłaceniu jej zadośćuczynienia za to, że lekarze uniemożliwili przeprowadzenia u kobiety zabiegu aborcji.
Alicja Tysiąc od dziecka mierzyła się z dużymi problemami ze wzrokiem. Musiała nosić szkła o mocy 13 dioptrii. Wzrok kobiety po raz kolejny pogorszył się po dwóch ciążach. Chociaż dzieci zostały urodzone przez cesarskie cięcie, to wzrok Tysiąc po raz kolejny wymagał zwiększenia mocy szkieł - do 24 dioptrii.
Wówczas Alicja wraz z mężem podjęła decyzję o tym, że ze względu na stan zdrowia, nie będą mieć więcej dzieci. W 2000 roku Tysiąc ponownie jednak zaszła w ciążę. Wówczas udała się do trzech okulistów, którzy potwierdzili, że przy kolejnym porodzie może dojść do kolejnego uszkodzenia wzroku pacjentki. Mimo tego nie zdecydowali się wydać jej zaświadczenia, które pozwalałoby na legalną aborcję.
Wniosek taki wydała dopiero internistka. Został on jednak odrzucony przez prof. Romualda Dębskiego, ordynatora warszawskiej Kliniki Ginekologii i Położnictwa, który podczas pięciominutowej wizyty ocenił, że nie ma podstaw do aborcji.
W styczniu 2001 roku Alicja Tysiąc rodzi przez cesarskie cięcie trzecie dziecko. Kilka dni po porodzie wzrok pacjentki pogarsza się do minus 27 dioptrii. Kobieta wnosi sprawę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prof. Dębskiego, ale zostaje ona umorzona. W 2003 roku Tysiąc składa więc wniosek do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej zadośćuczynienie od Skarbu Państwa.
W styczniu 2021 roku Alicja Tysiąc komentowała w rozmowie z Gazeta.pl orzeczenie TK ws. aborcji, które zniosło jedną z przesłanek do legalnej aborcji w Polsce. W wyniku wyroku w naszym kraju aborcja z przyczyn embriopatologicznych (z powodu uszkodzeń lub wad płodu, w tym wad śmiertelnych) jest nielegalna.
- To jest nieludzkie rozwiązanie. Mnie się ten wyrok w głowie nie mieści. Kobiety będą przez to tracić zdrowie, a nawet życie. Cisną mi się na usta jedynie same słowa niecenzuralne. Mnie już odebrano zdrowie, teraz mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia kolejnych tysięcy Polek (...). Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta, będąc w ciąży i wiedząc, że płód jest zdeformowany, miała to dziecko urodzić, a później pochować. To jest ogromna trauma. Zrobiłabym wszystko, żeby taką ciążę usunąć. Jak w takim wypadku może wypowiadać się w imieniu wszystkich kobiet osoba, która rządzi. Przecież to jest jakaś kpina - mówiła.
- Wcześniej były trzy przesłanki do aborcji, ale prawo nie było respektowane - czego najlepszym przykładem jest mój przypadek - więc w gruncie rzeczy ono nic nie znaczyło. Jestem za tym, żeby każda kobieta sama decydowała o swoim ciele i swoim życiu. To sprawa indywidualna, a nie sprawa państwa i rządzących. (...) W 2000 roku za zabieg w podziemiu musiałabym zapłacić 5 tys. złotych. Wtedy to była dla mnie ogromna kwota, która była nierealna do zebrania. Na szczęście teraz istnieje wiele organizacji, które pomagają kobietom. Mamy Aborcyjny Dream Team, Aborcję Bez Granic, Ciocię Basię, Ciocię Czesię i wiele innych - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl.