Zmiana czasu z zimowego na letni zbliża się wielkimi krokami. Będziemy mieli z nią do czynienia już niebawem, bowiem w nocy z 27 na 28 marca. Nasze zegarki zostaną przestawione o godzinę do przodu, z 2.00 na 3.00, co oznacza, że będziemy spać o godzinę krócej.
W Polsce zmiana ta regulowana jest na podstawie dyrektywy Unii Europejskiej z 2001 roku oraz rozporządzenia prezesa Rady Ministrów. Ostatnie rozporządzenie zostało wydane w listopadzie 2016 roku. Na jego mocy stosowanie czasu letniego oraz zimowego zostało przedłużone do 2021 roku. Czy to oznacza, że już po raz ostatni będziemy przestawiać zegarki?
Od kilku lat trwają zażarte dyskusje na temat konieczności zakończenia obowiązku stosowania w naszym kraju dwóch czasów. Polskie Stronnictwo Ludowe w 2017 roku złożyło w Sejmie projekt ustawy, w którym zaproponowano, by przez cały rok obowiązywał czas letni.
Jak twierdzi rząd, procedowanie tego projektu wymagałoby zmiany dyrektywy Unii Europejskiej. - Przyjęcie wybranego czasu musi zostać skoordynowane z krajami sąsiadującymi, tak, aby nie powodować różnic czasowych, które obecnie z tego tytułu nie występują - mówiła Olga Semeniuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii.
Choć o kwestii zaniechania obowiązku zmiany czasu długo dyskutowano na arenie międzynarodowej i opowiedział się za tym Parlament Europejski, wraz z początkiem epidemii koronawirusa w Polsce oraz na świecie rozmowy na ten temat ustały. Ostatnia zmiana została zapowiedziana na 2021 rok, jednak powodu braku dalszej komunikacji, termin ten wydaje się nierealny do zrealizowania.
Zgodnie z konsultacjami Komisji Europejskiej, jakie zostały przeprowadzone wśród Europejczyków, aż 84 proc. ankietowanych opowiedziało się za tym, by obowiązek zmiany czasu został zniesiony. Takiego samego zdania jest także zdecydowana większość Polaków (aż 78,3 proc.).