Dramat 13-letniego Tannera Lake'a Walla i jego rodziny rozpoczął się podczas letniego wyjazdu nad jezioro w dniach 23-26 lipca. Po wyjeździe z rodziną chłopak zaczął mieć niepokojące objawy i skarżył się na narastający ból głowy, nudności i gorączkę. Kiedy rodzice wzięli go do szpitala, lekarz zdiagnozował anginę i kazał chłopcu wrócić do domu.
Stan Tannera wciąż nie był dobry. Jego rodzina postanowiła szukać pomocy w innym szpitalu. Lekarze stwierdzili, że chłopiec prawdopodobnie ma zapalenie opon mózgowych i zlecili dalsze badania. Diagnoza się potwierdziła. Pomimo leczenia, stan 13-latka zaczął się gwałtownie pogarszać. Kolejne badania potwierdziły, że w organizmie chłopaka znajduje się pasożyt naegleria fowleri nazywany potocznie "mózgożerną amebą". Choć jeszcze w piątek wieczór stan chłopca był stabilny, w sobotę stwierdzono śmierć jego mózgu i odłączono go od respiratora.
Mama zmarłego 13-latka, Alicia Whitehill, powiedziała w rozmowie z portalem today.com, że słyszała wcześniej o "mózgożernej amebie", ale nie wiedziała, w jaki sposób może ona dostać się do organizmu człowieka. Stwierdziła, że woda w jeziorze, w którym pływał jej syn, wyglądała na bardzo czystą i klarowną. Po śmierci jej syna zbiornik został zamknięty. Kobieta utworzyła petycję, w której domaga się, umieszczenie znaków ostrzegawczych przy publicznych zbiornikach wodnych, w których można się kąpać.
Według Centers for Disease Control and Prevention naegleria fowleri to jednokomórkowy organizm, który występuje w ciepłych wodach słodkich (m.in. w jeziorach, rzekach i gorących źródłach) oraz glebie. Gatunek ten jest niebezpieczny dla ludzi. Można się nim zakazić np. podczas pływania, gdy woda zawierająca pasożyta przepłynie do nosa. "Mózgożerna ameba" wywołuję chorobę negleriozę, czyli ostre pierwotne zapalenie mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych.