Skala interwencji w Radysach nie ma precedensu. Od wczesnego poranka 17 czerwca, członkowie organizacji "Pogotowie dla Zwierząt" razem z funkcjonariuszami służb prowadzili szeroko zakrojoną akcję. Jej wynikiem może być nawet uratowanie życia nawet trzem tysiącom zwierząt.
Funkcjonariusze oraz członkowie licznych organizacji pozarządowych w ramach oględzin mieli za zadanie sprawdzić ilość oraz stan wszystkich psów, przebywających w schronisku.
Działania policji związane są ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową Olsztyn-Północ w sprawie niedopełnienia obowiązków przez warmińsko-mazurskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii w zakresie niewłaściwej kontroli nad schroniskiem w Radysach.
Już pierwsze godziny interwencji pokazały, że kilka psów potrzebuje nagłej specjalistycznej pomocy lekarskiej. Ze względu na brak możliwości przeprowadzenia takich działań na miejscu, zwierzęta zostały przetransportowane w ręce specjalistów.
Wśród znalezionych zwierząt, znalazły się przypadki chorób zakaźnych, takich jak parwowiroza i nosówka, oraz drastyczne okaleczeniem ciał, brakujący fragment szczęki i ogona.
"Pogotowie dla Zwierząt” informuje, że koszty interwencji (w tym koszty lekarzy, transportu, zoopsychologów) wynoszą ponad kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z tego powodu uruchomili internetową zbiórkę, gdzie każdy może wspomóc działania organizacji.
To nie pierwszy raz, kiedy o schronisku w Radysach robi się głośno. O fatalnych warunkach do życia dla zwierząt od lat informują organizacje pozarządowe. Konsekwencją braku odpowiedniej opieki nad zwierzętami jest ogromna śmiertelność. W ciągu pierwszych miesięcy bieżącego roku, ze schroniska miało wyjechać nawet 4 tony martwych psów.
W grudniu 2019 r., białostocka „Gazeta Wyborcza” informowała o proteście zorganizowanym przez mieszkańców Jedwabnego. Powodem oburzenia mieszkańców była decyzja o przekazaniu ponad 90 jedwabieńskich psów do schroniska w Radysach. Swój sprzeciw, mieszkańcy argumentowali tym, że schronisko w Radysach jest „fabryką pieniędzy”, a pies wyłącznie żywym towarem.
Mimo fatalnych warunków i licznych interwencji, właściciele schroniska byli liderem w swoim regionie jeśli chodzi o wygrywanie przetargów na opiekę nad bezdomnymi psami. Głównym atutem radysowskiego schroniska miała być niska cena za opiekę nad jednym zwierzęciem.