Jak podaje "Rzeczpospolita" Jan Zbigniew Potocki uważa się za legalnego prezydenta II RP, a dokładniej za kontynuatora działających dawniej w Wielkiej Brytanii prezydentów na uchodźstwie. W 1972 roku w Londynie doszło do sporu, kto powinien być następcą po śmierci prezydenta Augusta Zaleskiego. Za następców uznani zostali Stanisław Ostrowski, który miał duże poparcie wśród dyplomatów i Juliusz Nowin-Sokolinicki. Ten ostatni swoją nominację przed śmiercią przekazał Potockiemu.
Jan Zbigniew Potocki uznaje się za prezydenta uważając, że wciąż obowiązuje konstytucja z 1935 roku. - Konstytucja z 1997 roku jest niereprezentatywna. W referendum konstytucyjnym zabrakło kworum, bo w głosowaniu nie wzięła udziału więcej niż połowa uprawnionych - mówił "Rz", a w wywiadzie dla "SE" kontynuował: "Nigdy nie było trzeciej RP, cały czas zgodnie z prawem żyjemy w II Rzeczpospolitej".
Kandydat na prezydenta na co dzień jest mieszkającym w Piasecznie biznesmenem, chociaż działa głownie za granicą. Polityk zapowiada, że każda polska rodzina otrzyma pięć tysięcy złotych miesięcznie oraz przewiduje likwidację NFZ. W 2018 roku Jan Zbigniew Potocki był kandydatem na prezydenta Warszawy. Dostał wtedy 2117 (0,24 proc.) głosów i uplasował się na przedostatnim miejscu.