Wybory prezydenckie. Zamieszanie z głosowaniem Kingi Dudy. "Musiała wrócić do domu"

Wybory prezydenckie - w lokalu wyborczym w Krakowie problem z zagłosowaniem miała córka urzędującego prezydenta, Kinga Duda. Świadkowie zaobserwowali, że wylegitymowała się dowodem osobistym, ale odeszła od stanowiska komisji wyborczej bez karty do głosowania. - W pierwszej turze głosowała w Londynie i stamtąd miała zaświadczenie, które pokazała w Krakowie - tłumaczy Kancelaria Prezydenta.

Podczas głosowania w lokalu wyborczym w Krakowie, w którym głosowali urzędujący prezydent wraz z żoną Agatą Kornhauser-Dudą i córką Kingą, doszło do małego zamieszania - informuje Wirtualna Polska. Świadkowie zaobserwowali, że Kinga Duda wylegitymowała się przy stole komisji wyborczej dowodem osobistym, ale nie otrzymała karty wyborczej. Następnie wyszła z lokalu wyborczego, nie oddając głosu.

Kinga Duda początkowo nie mogła zagłosować. "Było zamieszanie"

Czy córce prezydenta ostatecznie udało się wziąć udział w głosowaniu? Z informacji przekazanych przez Kancelarię Prezydenta wynika, że musiała wyjść z lokalu i wrócić do domu po paszport.

Rzeczywiście było zamieszanie, ponieważ Kinga w pierwszej turze głosowała w Londynie i stamtąd miała zaświadczenie, które pokazała w Krakowie. Był w nim jednak numer paszportu, a Kinga miała ze sobą dowód osobisty. Dlatego musiała wrócić do domu po paszport

- powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik Kancelarii Prezydenckiej Błażej Spychalski. - Zagłosowała zgodnie z prawem - dodał. 

Głosować można do godziny 21 w lokalach wyborczych w całej Polsce. O wynikach sondażu exit poll będziemy informować na Gazeta.pl. 

Więcej o: