W środę policjanci rozpoczęli kontrole kierowców autobusów miejskich. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie dwóch z nich po spożyciu narkotyków spowodowało wypadki w Warszawie.
Czytaj także:
Jednym z kierowców, którzy zostali poddani testom był Zbigniew Kogut. Miejski Zarząd Autobusowy zamieścił na swoim profilu na Facebooku nagranie, w którym kierowca opowiada, jak to wszystko wyglądało.
Była chyba godzina 12:37, jak przyjechałem na pętlę na przerwę. Stali policjanci z drogówki i poprosili, czy mogą mi zrobić próbę, która trwa ok. 20 minut. Powiedziałem, że dobrze
- wyjaśnił Zbigniew Kogut i dodał, że podczas pierwszej próby okazało się, że ma amfetaminę i metamfetaminę.
Podczas drugiej próby wykluczono metamfetaminę, a na amfetaminę za mała próbka była. Zrobili mi trzecią próbę, która nic nie wykazała. Zrobili czwartą i w czwartej próbie wykluczono metamfetaminę, a wyszła amfetamina
- opowiedział kierowca autobusu. Policjanci poinformowali mężczyznę, że musi jechać na komendę.
W pewnym momencie jeden z policjantów powiedział, że musimy jechać na rewizję do mnie do domu pod kątem narkotyków i autobus będzie rewidowany. Powiedzieli, że takie dostali polecenie. Wyraziłem zgodę, bo się nie bałem, czego mam się bać?
- podkreślił Zbigniew Kogut. Po rewizji w domu policjanci zabrali go do szpitala w celu pobrania krwi. Po tym ponownie pojechali na komendę. Następnie kierowca został zabrany na badanie moczu do innego szpitala. Mężczyzna został także poinformowany, że najbliższe 24 godziny spędzi w areszcie.
Ten policjant mówi, że musi mi założyć kajdanki i że przykro mu, że musi to robić. Niestety, procedury takie mają. (...) Przecież nikogo nie zabiłem, a postępowali, pewnie góra tak kazała, jak z najgorszym przestępcą
- powiedział kierowca MZA.
Do sprawy odniósł się Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Jak podaje warszawska "Gazeta Wyborcza", ze wszystkich ok. 180 narkotestów, które wykonali w środę tylko jeden był pozytywny, właśnie u Zbigniewa Koguta.
Narkotesty są wiarygodne. Kierowca przyznał, że przyjmuje leki. To mógł być powód pozytywnego wyniku
- wyjaśnił, cytowany przez "Wyborczą", Mariusz Mrozek. Jak dodał, w takim przypadku policja musi działać zgodnie z procedurami, a jeśli na wynik z badania krwi trzeba czekać dłużej, to kierowca zostaje na noc w areszcie.