Kierowca autobusu był pod wpływem narkotyków. Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała wynik badania toksykologicznego z krwi mężczyzny. Wynik potwierdza obecność amfetaminy. TVN Warszawa informuje, że kierowca usłyszał dwa zarzuty: spowodowania katastrofy w ruchu lądowym oraz posiadania narkotyków. Chodzi o amfetaminę, którą znaleziono w kokpicie, pod portfelem mężczyzny.
Pierwszy z zarzutów jest zagrożony karą 12 lat więzienia, drugi - trzema. Mężczyzna podczas przesłuchania odmówił odpowiedzi na pytanie o to, czy przyznaje się do winy. - Wyjaśnił jedynie, że "urwał mu się film" i niewiele pamięta z tego, co się działo. Pamięta jedynie tyle, że pomagał wyprowadzić jedną z pasażerek autobusu - cytuje prok. Mirosławę Chyr RMF FM. Prokuratura złożyła do sądu wniosek o trzymiesięczny areszt.
Jak nieoficjalnie podaje reporter Radia ZET Jacek Czarnecki, stężenie amfetaminy we krwi kierowcy autobusu miało wynosić 300 ng/ml. Dziennikarz podkreśla, że w Polsce stan po użyciu narkotyków w przypadku amfetaminy to 25 ng/ml.
Do wypadku doszło wczoraj przed godziną 13. Miejski autobus przebił bariery i częściowo spadł z wiaduktu na moście Grota-Roweckiego. W autobusie było 40 pasażerów. Jedna osoba zginęła, ponad 20 jest rannych w tym pięć ciężko. Zgodnie z informacjami ministerstwa zdrowia stan poszkodowanych jest stabilny.