W sobotę ulicami Gdańska przeszedł Trójmiejski Marsz Równości, który prowadziła m.in. prezydentka miasta Aleksandra Dulkiewicz. Marsz przeszedł pod hasłem: "Miłość może tylko łączyć". Nie zabrakło wspomnień o Pawle Adamowiczu, prezydencie Gdańska, który zginął po ataku w trakcie finału WOŚP.
Na czele pochodu uczestnicy nieśli transparent z napisem "Twój Gdańsk, prezydencie". Od lat marsz w Gdańsku organizuje Stowarzyszenie Tolerado, a w tegorocznej, piątej, edycji wzięło udział około 6 tys. osób. Przemarsz zakończył się na terenie postoczniowym, gdzie zorganizowano piknik.
Jeszcze w trakcie trwania marszu, a także po jego zakończeniu, pojawiały się krytyczne głosy nie tyle na temat wydarzenia, co jego uczestników. Uwagę zwrócił mężczyzna w białej szacie, który w ręku trzymał drzewiec z rysunkiem waginy w koronie. Wokół niego szły kobiety w kolorowych strojach i z tęczowymi aureolami na głowach.
To piękne i wzruszające, że znów można ponabijać się z katolików, a oni musza siedzieć cicho bo jak nie to będzie nietolerancja i homofobia... Prawda? Tacy jesteście kolorowi, różnorodni i tolerancyjni, że rzygać się chce
- napisał Jan Pawlicki.
Internauci wskazywali natomiast, że wspomniany drzewiec był nawiązaniem do monstrancji, jaką nosi ksiądz podczas procesji Bożego Ciała. Marszem zainteresował się także Instytut Ordo Iuris. Błażej Kmieciak, jeden z dyrektorów w Ordo Iuris, grzmiał:
Zastanawiam się ilu uczestników Marszu Równości w Gdańsku było ochrzczonych? Ilu ma w domu zdjęcia ze swojej pierwszej Komunii? Ilu miało ślub w kościele? Ilu tam zatem zwykłych hipokrytów, w głupkowatym chichocie pokazujących pustkę?
Samo Ordo Iuris zachęca na Facebooku do tego, by zgłaszali się do niego naoczni świadkowie "gorszących scen oraz ataków na uczucia religijne" podczas Marszu Równości. Zapewnia, że udzieli bezpłatnej pomocy prawnej w tym zakresie.