Dziennikarka Radia ZET pytała Magdalenę Pietrzak, szefową Krajowego Biura Wyborczego, o problemy z głosowaniem poza granicami Polski. Obywatele mieszkający za granicą nie mają możliwości głosowania korespondencyjnego (zostało zniesione i jest dostępne tylko dla osób z niepełnosprawnościami), ale nie udało się zorganizować większej liczby odwodów. Oddać głosu nie będą mogli m.in. Polacy na Malcie, Wyspach Kanaryjskich i wielu marynarzy.
Prawdopodobnie - ja mogę tylko przypuszczać, że nikt… Bo my również nie przypuszczaliśmy, że będzie tak duże zainteresowanie przy tych wyborach, i (...) jak duże jest zainteresowanie nawet u nas w kraju, ponad dwukrotnie wzrosła liczba zaświadczeń wydanych wyborcom. To świadczy o tym, że rzeczywiście zainteresowanie jest dużo większe. Prawdopodobnie - mogę tylko przypuszczać, że MSZ również nie wiedział, że ta liczba tak mocno się zwiększy, jednak wiele czynników jest branych pod uwagę przy tworzeniu takich obwodów. Przede wszystkim możliwości lokalowe. To są zawsze konsulaty, ale dodatkowo jakieś inne miejsca, muszą uzgadniać to z państwami przyjmującymi
- wyjaśniała Pietrzak. Dodała, że nikt nie został pozbawiony głosu, ale osoby w tych miejscach, gdzie nie ma punktów wyborczych, "będą musiały wykonać więcej wysiłku". - Bo dotąd mogły rzeczywiście zagłosować korespondencyjnie, w tej chwili będą musiały się udać osobiście do lokalu, czyli tak naprawdę jak my w kraju. Oczywiście, że mają utrudnione, bo my mamy tych lokali bardzo dużo, a oni mają pojedyncze miejsca - mówiła.
Dziennikarka przypomniała o Malcie i Wyspach Kanaryjskich, gdzie nie będzie żadnego lokalu wyborczego. - To jest analizowane jakby liczbą ewentualnych wyborców. Konsulowie robią rozeznanie w terenie, z Polonią, która przebywa tam na stałe - stwierdziła. Pytana, czy nie wolałaby, żeby każdy miał możliwość głosowania, Pietrzak odparła, że tak, ale "też trzeba jeszcze brać pod uwagę koszty, bo koszt utworzenia takiej komisji za granicą jest nieporównywalny z tym, który mamy tutaj".
Szefowa KBW dodała, że informacje zostały przekazane Ministerstwu Spraw Zagranicznych i Biuro liczy, że zostaną one szczegółowo przeanalizowania. - Czasem się okazuje, że kilka osób może rzeczywiście jakieś spektakularnie swoje sprawy podnosić, a problem może się okazać dużo mniejszy gdzieś tam na miejscu. No to ich obowiązkiem jest przeanalizować to wszystko.