Uciekają z Korei Północnej, w Chinach trafiają na handlarzy ludźmi. Cena? 146 dolarów

Dziesiątki tysięcy kobiet i dziewczynek, które uciekły z Korei Północnej, padają ofiarą chińskich handlarzy ludźmi. Są wykorzystywane w seksbiznesie, zmuszane do prostytucji albo sprzedawane za niewiele ponad 140 dolarów. Pjongjang "udoskonala" też swoje metody inwigilacji uciekinierów - ostatnio w maskotce dla dziecka znaleziono nadajnik GPS.
Zobacz wideo

Organizacja Korea Future Initiative (KFI) z Londynu opublikowała alarmistyczny raport dotyczący sytuacji uchodźczyń z Korei Północnej. W publikacji "Sex Slaves: The Prostitution, Cybersex & Forced Marriage of North Korean Women & Girls in China" autorzy wskazują, że kobiety i dziewczynki uciekające z Korei Północnej padają ofiarą chińskich przestępców.

Dziesiątki tysięcy kobiet i dziewczynek z Korei Północnej po ucieczce do Chin są wykorzystywane przez przestępców

- pada w jednym z pierwszych zdań raportu. Są one sprzedawane, nawet kilkakrotnie, często zmuszane są do prostytucji, małżeństw z Chińczykami lub do występowania przed kamerami internetowymi.

Koreanki z północy zmuszane do prostytucji za 4 dolary, sprzedawane po 146 dol.

KFI wylicza, że uciekające przed biedą Koreanki z północy są szczególnie narażone na wykorzystanie przez chińskich handlarzy ludźmi. Wskazuje również, że w ten sposób wypełnia się luka w zapotrzebowaniu chińskiego półświatka na niewolnice seksualne. Przestępcy z Państwa Środka mają zarabiać na tym procederze do 105 milionów dolarów rocznie.

Ofiary zmuszane są do prostytuowania się za niewiele ponad 30 juanów (około 4 dolarów), sprzedawane są za 1000 juanów (146 dolarów), a także padają ofiarą przestępczości seksualnej w cyberprzestrzeni

- brzmią główne ustalenia autorów raportu. Najczęściej ofiarami handlarzy ludźmi padają właśnie kobiety i dziewczynki w wieku od 12 do 29 lat. Są to albo uciekinierki "wyłapywane" już w Chinach albo są "sprowadzane" przez przestępców bezpośrednio z Korei Północnej.

W raporcie można znaleźć też takie historie:

Najmłodsza dziewczynka (zmuszana do występowania przed kamerą - red.) miała 13 lat, ale była też najbardziej popularna (wśród oglądających seks-kamerki).

Apel o reakcje Korei Południowej i społeczności międzynarodowej

W raporcie opisano, że perspektywy ofiar przestępczego procederu są ponure - wiele z nich zaginęło w Chinach, a małe organizacje i chrześcijańscy misjonarze nie radzą sobie z walką z półświatkiem. Stąd też zaapelowano, by demokratyczna Korea Południowa i społeczność międzynarodowa podjęły działania w zakresie ochrony uchodźczyń.

Jest potrzebne pilne i natychmiastowe działanie, stojące w kontrze do obecnej polityki. W ten sposób uda się ocalić życie niezliczonej liczbie kobiet z Korei Północnej

- to jedna z konkluzji autorów raportu.

Reżim Kima śledzi 9-latkę. GPS w maskotce

Jeszcze przed publikacją ustaleń KFI o handlu ludźmi, południowokoreańskie media nagłośniły inną sprawę. Gazeta "The Chosun Ilbo" opisała nowe metody reżimu z Pjongjangu na walkę z uciekinierami.

Para uciekinierów z kraju rządzonego przez Kim Dzong Una osiedliła się w Korei Południowej i próbowała ściągnąć do siebie także 9-letnią córkę. Dziewczynka miała trafić do rodziców przez Chiny, ale o planie prawdopodobnie dowiedziały się północnokoreańskie służby.

9-latce podrzucono więc, po przekroczeniu granicy, maskotkę w kształcie żaby - zrobił to jakiś mężczyzna. "The Chosun Ilbo" cytuje, że miał też powiedzieć: - To prezent dla ciebie. Daj go mamie.

Podejrzeń co do niewinnej maskotki nabrał chiński przemytnik, który zadzwonił do rodziców 9-latki, czy rzeczywiście miała otrzymać zabawkę. Gdy ci zaprzeczyli, ten rozerwał maskotkę - w środku był nadajnik GPS.

Południowokoreańska gazeta konkluduje, że to nowa metoda reżimu na rozprawianie się z uciekinierami. W ten sposób służby namierzają nie tylko przemytników, ale też domyślne trasy ucieczki z Korei Północnej.

Więcej o: