Trzy dni temu maszyna tanich indonezyjskich linii lotniczych Lion Air spadła do morza kilkanaście minut po starcie z lotniska w indonezyjskiej stolicy, Dżakarcie. Na jej pokładzie było 189 osób. Nikogo nie udało się uratować.
Odnaleziony, na głębokości 30 metrów, rejestrator płetwonurkowie marynarki wojennej umieścili w specjalnym kontenerze i wydobyli na powierzchnię.
We wtorek nad ranem służby poszukiwawcze odebrały jego sygnał, a następnie - za pomocą podwodnej kamery - zlokalizowały. Wtorkowe doniesienia o tym, jakoby w pobliżu zidentyfikowano również korpus samolotu, władze w Dżakarcie zdementowały.
Zapisy ze skrzynki mają pomóc w wyjaśnieniu, dlaczego maszyna runęła do wody pomimo znakomitych warunków pogodowych.
Wcześniej śledczy indonezyjskiego Krajowego Komitetu Bezpieczeństwa Transportu poinformowali, że już podczas poprzedniego rejsu, samolot miał problemy z utrzymaniem odpowiedniej prędkości w powietrzu. Samolot miał dolecieć do miasta Pangkal Pinang na wyspie Bangka, w pobliżu Sumatry. Na jego pokładzie znajdowało się 181 pasażerów, dwóch pilotów i sześciu członków załogi.