Pojechali na wakacje do Egiptu. Musieli zapłacić 500 euro za kropkę na ekranie telewizora

Grupa młodych turystów z Polski nie będzie wspominała zbyt dobrze ostatniego dnia wakacji w Hurghadzie. Obsługa hotelowa zabrała im bagaże i kazała zapłacić 500 euro za kropkę na ekranie telewizora.

Przykre wydarzenie, do jakiego doszło w w hotelu w Hurghadzie opisała na Facebooku Joanna Harasymowicz. Jej 18-letnia córka z grupą 5 znajomych piątego lipca miała wracać z pobytu w hotelu Long Beach Resort. Doba hotelowa została przedłużona z powodu późnego wylotu. Organizatorem wycieczki do Egiptu było biuro podróży TUI.

Egipt. Polscy turyści zapłacili 500 euro za kropkę na telewizorze

Z opisu pani Joanny wynika, że hotelowa obsługa nie chciała tak po prostu wypuścić z hotelu młodych turystów. Powodem miał być uszkodzony, rzekomo przez wczasowiczów, telewizor. Na czym polegało uszkodzenie? Otóż pracownicy hotelu zauważyli na ekranie telewizora milimetrową kropkę. "Oni chcą od nas 500 euro za jakąś kropkę na ekranie telewizora, która była od początku. Powiedzieli, że wezwą policję jeśli nie zapłacimy! I jest ostra jazda w recepcji. Darli się na nas jak tłumaczyłam, że była od początku" - relacjonowała ostatnie godziny w Egipcie przestraszona 18-latka.

"Kropka była wcześniej"

Jak mówi w rozmowie z Gazeta.pl Joanna Harasymowicz, obsługa hotelowa nawet nie sprawdziła wcześniej pokoju. - Ta kropka była od początku, bo denerwowała nawet chłopaka córki. Obsługa powiedziała o zepsutym telewizorze w trakcie wymeldowywania, nikt nie poszedł wcześniej do pokoju sprawdzić - opowiada i dodaje, że Egipcjanie pracujący w hotelu byli wyjątkowo aroganccy.

Joanna Harasymowicz skontaktowała się z biurem podróży TUI. Rezydent na miejscu miał stwierdzić, że zaistniała sytuacja to "sprawa między nimi a hotelem". - Powiedział, że ma inne zajęcia, nie ma czasu. Zaproponował im, żeby powiedzieli, że nie mają pieniędzy. Przez to się we mnie zagotowało, bo ja też pracuję w turystyce, jestem pilotką wycieczek i wiem, że rezydent to przedłużenie biura. Gdyby on zachował się odpowiednio, to nic by się nawet nie wydarzyło - mówi nam Joanna Harasymowicz.

Biuro podróży: Sprawa została wyjaśniona

Pracownica biura podróży miała zaproponować, by córka pani Joanny wraz ze znajomymi pojechała na lotnisko, to jednak nie było takie proste, ponieważ obsługa hotelowa zabrała im wszystkie bagaże, a tam m.in. drogi sprzęt. Zapytaliśmy o sprawę biuro podróży.

"Jesteśmy w kontakcie z klientami. Sprawa została wyjaśniona" - odpisano na naszego maila.

- Do TUI wysłana została grupowa reklamacja. Wczoraj córka dostała telefon z warszawskiego biura TUI, przepraszano za całą sytuację i zapewniono, że pieniądze zostaną zwrócone - mówi nam Joanna Harasymowicz.

Jednak Ewa Kubaczyk, rzecznik prasowy Polskiej Izby Turystyki zauważa, że odpowiedzialność organizatora wycieczki za tego typu zdarzenia, nie zawsze jest taka oczywista. - Organizator oczywiście odpowiada za wyjazd. Wyjątkiem są sytuacje, w których wydarzyło się coś z winy podróżnego lub osób trzecich, przykładem może być choćby opóźnienie transportu z powodu wypadku na drodze - mówi nam. Problemy mogą pojawić się również w przypadku przedłużania doby hotelowej, a tak było w tym przypadku. - Jeśli podróżni przedłużyli dobę hotelową można powiedzieć, że to staje się ich pobytem własnym, ta doba nie wynika już z wyjazdu zakupionego w biurze podróży. W takiej sytuacji organizator wycieczki też ma w pewnym sensie mniej do powiedzenia - dodaje rzecznik PIT.

Macie historie, którymi chcielibyście podzielić się z naszymi czytelnikami? Piszcie na adres listydoredakcji@gazeta.pl.

Niewygody podróży? Ten wynalazek sprawi, że w samolocie wyśpisz się jak we własnym łóżku

Więcej o: