Dorn: Biedroń utaplany w błocie. Nowa partia będzie musiała walczyć ze wszystkimi, poza PiS

Ludwik Dorn
Lider potencjalnej nowej partii jest przede wszystkim opakowaniem na płatki śniadaniowe, ale samych płatków w nim nie ma.
Jesteś w dziale Opinie portalu Gazeta.pl. Publikujemy teksty bardzo różne ideowo i zawsze wyrażają one poglądy autorów, a nie redakcji.

Przebojem kończącego się politycznego sezonu ogórkowego stał się tzw. przeciek (na łamach „Wyborczej”), że obecny prezydent Słupska, były poseł Ruchu Palikota, gej po coming oucie Robert Biedroń nie będzie się ubiegał o drugą kadencję jako włodarz Słupska, ale założy własną inicjatywę Kocham Polskę. Ma ona wystawić listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a następnie do parlamentu krajowego. Sam zainteresowany umiejętnie buduje napięcie: "Wolę fakty od plotek. A fakty są takie, że nadal jestem prezydentem Słupska, któremu nieobojętny jest los ojczyzny. Dlatego w najbliższych tygodniach stanę przed trudną decyzją. Decyzji jednak jeszcze nie podjąłem, chociaż wiem, że jakbym ją miał podjąć, to Słupsk zostawię w dobrych rękach".

Według wszelkich reguł sztuki: jak się podejmie decyzję i ją ogłosi, to napiszą raz; a jak się powie, że przez najbliższe tygodnie będzie się ciężko nad trudną decyzją dumać, to będą pisać i pisać, spekulować i gdybać. Więcej o Robercie Biedroniu będzie w prasie, na portalach, w rozgłośniach i telewizjach.

Czy gdyby pan Biedroń założył partię…

Roberta Biedronia ukochały wpływowe w środkach masowego przekazu środowiska "progresywne", które są poprztykane z Platformą Obywatelską i jej przystawką Nowoczesną (bo to "miałka postpolityka", "rozkraczenie między konserwatyzmem a walką o prawa mniejszości", "duopol PiS-PO" itp). Poprztykane są również z Sojuszem Lewicy Demokratycznej (bo to "leśne dziadki", "nostalgia za PRL") i nawet z Partią Razem (bo to "hipsterski socjalizm" i w ogóle przegrańcy).

Jedno z takich środowisk - skupione w OKO.press - natychmiast oszacowało, że na wejściu partia Biedronia może liczyć na 9-10 proc., bo zamówiło dwa sondaże, w których pytano o to, czy gdyby pan Biedroń założył partię, to zagłosowałbyś na nią, potencjalny respondencie, wyborco. Jako stary polityczny wycieruch nie traktuję takich sondaży operujących pytaniem kontrfaktycznym ("Czy gdyby…?") poważnie, bo pamiętam około dziesięciu podobnych sondaży, w których pytano o potencjalne prawicowe i lewicowe inicjatywy polityczne: czy gdyby Iksiński (tu nazwisko osoby rozpoznawalnej publicznie), ewentualnie Iksiński z Igrekowskim założyli partię polityczną, to oddałbyś na nią swój głos? Otóż, jak sobie przypominam, póki pytano o byt wirtualny, to wyniki były obiecujące, właśnie 9-11 proc. Ale kiedy już decyzje podjęto, to w ciągu trzech miesięcy sondażowe rezultaty zaczynały oscylować w przedziale 2-5 proc.

Czy w tym opakowaniu są płatki śniadaniowe?

Tak się dzieje, kiedy potencjalny lider potencjalnej nowej partii jest przede wszystkim opakowaniem na płatki śniadaniowe, ale samych płatków w nim nie ma. Nowa partia może odnieść pewien sondażowy, a potem wyborczy sukces w postaci wejścia do Sejmu, jeśli każdy widzi, że w tym opakowaniu są płatki i smakowicie chrupią. Przykładem takiej inicjatywy była Nowoczesna, która powstała w maju 2015 roku tuż przed wyborami. Doszło wtedy do rozłamu wśród wyborców Platformy Obywatelskiej – za Nowoczesną opowiedział się twardy, przepojony egoizmem społecznym liberalny elektorat wściekły na PO z powodu OFE ("Zabrali nam nasze pieniądze i oddali do ZUS") i zrażony socjaldemokratycznym zwrotem, który zapowiedział w sierpniu 2014 roku Donald Tusk, a realizowała podczas swego premierostwa Ewa Kopacz.

Sytuacja Roberta Biedronia jest inna: opakowanie, owszem, jest, nawet przyciąga wzrok, ale płatki w nim nie chrupią. Płatki chrupią w innych opakowaniach: PO, SLD i poza-SLD-owskiej lewicy. Trzeba by tamte folijki i sreberka ponadrywać, by nieco płatków zgarnąć dla siebie. Ewentualna inicjatywa Roberta Biedronia będzie wymierzona właśnie w te formacje i aby zgromadzić poparcie polityczne dla siebie, Kocham Polskę będzie musiało ciężko i krwawo walczyć, właściwie ze wszystkimi poza PiS i PSL. Z miłości niewiele zostanie.

Biedroń będzie musiał walczyć w błocie

I tu kryje się największy problem: walczy się bowiem z kimś, po coś i w imię czegoś. Kiedy już partia polityczna powstanie, musi sobie wyrąbać miejsce, a jej przywódca nie może się tylko uśmiechać – musi zacząć się określać i mówić coś więcej niż to, że dobrze chce, bo kocha.

Robert Biedroń jest określony tylko w jednej sferze powiązanej z odmiennościami seksualnymi i tzw. prawami reprodukcyjnymi kobiet (aborcja, in vitro). We wszystkich innych sferach unikał jakiegokolwiek określenia: od polityki zagranicznej po politykę społeczną. Póki partia jest czysto wirtualna, to dla respondentów sondaży stanowi ekran do projekcji własnych wyobrażeń o takiej formacji, która będzie nareszcie inna i atrakcyjna. Kiedy partia powstaje i zaczyna się określać, takie projekcje są już niemożliwe.

Ponadto nowa partia musi walczyć. Ewentualna partia Roberta Biedronia będzie musiała walczyć z silnymi przeciwnikami z opozycji anty-PiS-owskiej. Będzie musiała atakować i będzie wściekle atakowana. A walka brudzi błotem i bardziej smrodliwymi substancjami, na opakowaniu rwą się sreberka i schodzi pozłotka. Oczywiście, człowiek nie szklanka, ale sam Robert Biedroń nie sprawia wrażenia politycznego wojownika.

Na razie wydaje się, że Biedroń liczy na przekroczenie progu wyborczego w wyborach do Parlamentu Europejskiego i mogą to być nadzieje niebezpodstawne. Frekwencja w wyborach do PE wyniesie między 23 a 25 proc., co sprawia, że będą w niej nadreprezentowani wyborcy o mocnych identyfikacjach, sympatiach i antypatiach politycznych. Kolejna partia Janusza Korwin-Mikkego przekroczyła w tych wyborach próg i uzyskała mandaty, ale w wyborach do Sejmu znalazła się pod progiem. Takie też będą najprawdopodobniej losy inicjatywy Roberta Biedronia, a objęcie roli lewicowego Korwina sprawi, że ciągle będzie szalał po portalach i w internecie. Jeden lewicowy Korwin już był – nazywa się Janusz Palikot i niespecjalnie mu wyszło. A – powtórzmy za klasykiem – powtórki z historii mają zwykle charakter farsy.