Michniewicz: Parawanów nie ma nigdzie na świecie, to nasz autorski wkład w podróżniczy pejzaż

Nad Adriatykiem i w Maroku też wieje, ale nie ma tam całych miast parawanów.
Jesteś w dziale opinie portalu Gazeta.pl. Publikujemy teksty bardzo różne ideowo i zawsze wyrażają one poglądy autorów, a nie redakcji.

Jeździmy po świecie i zachwycamy się wielką wspólnotą. W indyjskich pociągach wszyscy razem jedzą, razem śpią, pani śpiewa, panowie grają w karty. Tylko się przysiąść, porozmawiać, wziąć udział.

Jeździmy afrykańskimi matatu, pływamy tajskimi łodziami, jeździmy autostopem. Na placu Bellini taka wspaniała atmosfera, zawsze ktoś się przysiądzie, pogada. Irańczycy tacy gościnni, Kolumbijczycy tacy pogodni, otwarci!

Bo przecież ludzie są najważniejsi w podróży, bo odmienność, bo tyle się można dowiedzieć, nauczyć, bo znajomości na całe życie, wspomnienia, spontaniczne decyzje, wspólne posiłki. Po to się przecież jeździ po świecie.

To wszystko tam, daleko. Bo u siebie - mury z tworzyw sztucznych. Spędzasz na plaży cały dzień tak, żeby najlepiej nikogo nawet nie oglądać, a już Boże broń, żeby śmiał się odezwać, przeszkodzić. Cały dzień obok tych samych ludzi, którzy wieczorem są ci tak samo obcy, co rano.

Na plaży - koniecznie osobno. W smażalni - osobno. Jedyny kontakt to najwyżej "popatrzy pan na moje rzeczy, to wyskoczę do morza?". Mruknięcia i warknięcia, bo biegnąc posypał piaskiem.

Parawanowicze często tłumaczą, że to tylko ochrona przed wiatrem. Może dla niektórych tak, ale doświadczenie wskazuje, że dla większości jednak ważniejsza jest prywatność, a może poczucie kontroli.

Bladym świtem już wylegają na plaże pierwsi, którzy wytyczą "swój" teren, nawet i 10 czy 15 m kwadratowych. Zostawią czujkę albo sam parawan, i biada temu, kto naruszy ich plażową działkę. Tak jakby rozbicie parawanu uprawniało do własności kawałka plaży (a nie uprawnia, warto pamiętać).

Nad parawanami jakoś również nie kwitnie życie towarzyskie, nie buduje się większych parawanów do wspólnego użytku, tylko kwadratowe zagrody z małym wejściem. Moje, reszta won. Kto nie wierzy, niech się spróbuje położyć za cudzym parawanem. Powodzenia.

Parawanów nie ma nigdzie na świecie, to nasz autorski wkład w podróżniczy pejzaż. Na Copacabanie też wieje, na Hawajach też. Tak samo nad Adriatykiem i w Maroku. Ale nie ogląda się tam całych miast z parawanów. Najwięcej można ich zobaczyć w miejscach, gdzie wypoczywają Polacy.

Niech każdy plażuje, jak chce, jasna sprawa. To nie krytyka. Może tylko trochę żal, że nie żyjemy w bardziej otwartym, przyjaznym społeczeństwie.

Tomasz Michniewicz (1982) jest podróżnikiem i reporterem, autorem książek (m.in. „Świat równoległy”).