Burmistrz Jedwabnego neguje, że to Polacy wymordowali Żydów. A przeprosiny? "Koniunkturalnie"

Jacek Gądek
W 75. rocznicę Rzezi wołyńskiej prezydent Andrzej Duda złożył kwiaty przy polnej dróżce, gdzie stała niegdyś polska wieś wymordowana przez ukraińskich nacjonalistów. Pod pomnik Żydów 77 lat temu zabitych przez Polaków w Jedwabnem wiedzie wcale nie lepszy trakt.

Burmistrz miasta i gminy Jedwabne Michał Chajewski w rozmowie z Gazeta.pl: - A oglądał pan na przykład ulicę Curie-Skłodowskiej, która jest dojazdową w tamten rejon? Tam jest połamany bruk, na którym można urwać koła. Po dniach Jedwabnego (najbliższy weekend - red.) przystępujemy do budowy tej drogi. Robimy kolejno i według potrzeb.

A kiedy może zostać zrobiony odcinek ul. Krasickiego, która jest tuż obok, do pomnika pomordowanych Żydów? - W wykazie dróg i ulic przyjętych do realizacji przez radę miejską nie ma tego odcinka w planach do wykonania - odpowiada Chajewski. Ten odcinek to ok. 200 metrów wyboistej i dziurawej drogi wysypanej drobnymi kamieniami.

Nie o drogę z piachu czy kamieni w istocie chodzi, bo ona jest tylko pewnym symbolem - choć brzmi to patetycznie - braku pamięci i uciekania od prawdy.

Sąsiedzi mordowali Żydów

Przed wojną Jedwabne liczyło około 2,5-2,7 tys. mieszkańców. Żydzi stanowili ok. 40 proc. 10 lipca 1941 r. - to ustalenia Instytutu Pamięci Narodowej - z inspiracji i za przyzwoleniem Niemców okupujących ten teren, Polacy z Jedwabna i okolic wymordowali żydowskich sąsiadów. Co najmniej 300 Żydów spalono w stodole, a kolejnych - co najmniej 40 - zabito w inny sposób. Badania IPN i innych historyków wykazały, że na tych terenach pogromów na Żydach było więcej, bo w innych miejscowościach Polacy również wymordowali po kilkaset osób.

W 2001 r. za mord w Jedwabnem - opisany w książce "Sąsiedzi" prof. Jana Tomasza Grossa - przepraszał prezydent Aleksander Kwaśniewski. Cały świat mówił wówczas o tej zbrodni i o tym "przepraszam". Ówczesny burmistrz Jedwabnego Krzysztof Godlewski po zorganizowaniu obchodów rocznicy mordu na Żydach został przez lokalną społeczność zmuszony do dymisji i wyjechał do USA. Zastąpił go należący do PiS Michał Chajewski, który burmistrzem jest do dziś.

Władze miasteczka tyłem do obchodów

Chajewski w żadnych obchodach mordu na Żydach nie uczestniczy. W tym roku też nie. Władze miejskie jakoś biorą udział w tych obchodach? - Nie. My uczestniczymy w uroczystościach czy to 3 maja, czy 11 listopada w centrum miasta, pod pomnikiem Sybiraków. Mamy nieco inny kalendarz świąt i uroczystości niż nasi bracia - mówi Chajewski.

Kto mordował? Jak pan odpowie na takie pytanie? - pytam.
Nic nie odpowiem. Nie muszę na wszystkie pytania udzielać odpowiedzi - mówi Michał Chajewski.

Ale de facto i tak nam odpowiada. - W jamie znaleziono pociski z broni, a chyba nikt nie powie, że w okresie okupacji niemieckiej Polacy chodzili z bronią. W czasie takiej okupacji tego mordu dokonały komanda (Hermana) Schapera i (Wolfganga) Birknera - twierdzi.

Dla wyjaśnienia: w 2001 r. znalezienie łusek po nabojach w miejscu mordu na Żydach stało się sensacją. Ale krótkotrwałą, bo ekspertyzy wykazały potem, że nie mogły być użyte w 1941 r. A co do sprawstwa niemieckich oddziałów, które wymienia Chajewski, to w ocenie IPN zbrodnia, choć dokonana z inspiracji Niemców, to - jak podawał Instytut w komunikacie o końcowych ustaleniach z 2002 r. - jej wykonawcami było co najmniej 40 polskich mieszkańców Jedwabnego i okolic. IPN śledztwo jednak umorzył w 2003 r., bo nie udało się znaleźć dowodów na udział osób innych, niż te osądzone (skazane lub uniewinnione) za to po II wojnie światowej.

"Może nie wiedzą i tylko chcą koniunkturalnie za coś przeprosić"

Burmistrz Chajewski nerwowo reaguje na przypomnienie, że za mord w Jedwabnem kajali się już prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, a w minionym roku bp Rafał Markowski. - No ciekawe, kto następny... - zastanawia się. I dodaje: - Proszę pana, czy pan słucha siebie, co pan mówi? - unosi się. - Jeżeli przepraszają, to może wiedzą za co. A może nie wiedzą i tylko chcą koniunkturalnie za coś przeprosić - podsumowuje.

- Pan jest przekonany, że absolutnie nie ma za co posypywać głów popiołem? - pytam.

Chajewski: - Ja jestem przekonany, że powinna być ekshumacja. Ktokolwiek broni się przed ekshumacją, to jest zwolennikiem kłamstwa, a nie prawdy.

- Czyli skoro Lech Kaczyński jako prokurator generalny w 2001 r. zastopował ekshumacje, to był zwolennikiem kłamstwa, a nie prawdy? - dopytuję.

- Nie - odpowiada Chajewski. - Wtedy w grę wchodziło jeszcze jedno: po prostu przekazano nieprawdziwą informację o wymogach pochówków czy innych rytuałów grzebalnych żydowskich. Dziś wiemy, że ze strony judaizmu nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonać ekshumacje i przenieść szczątki, ale po zbadaniu okoliczności zbrodni.

Dla wyjaśnienia: w 2001 r. Lech Kaczyński spełnił prośbę naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha, który nie chciał naruszać szczątków ofiar. Za wznowieniem ekshumacji opowiedział się wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk, a jego szef dr Jarosław Szarek zaznaczał, że IPN jest gotowy.

I tu warto przypomnieć, że Szarek walcząc o fotel prezesa IPN podważał ustalenia ws. mordu w Jedwabnem. - Wykonawcą tej zbrodni byli Niemcy, którzy wykorzystali w tej machinie własnego terroru, pod przymusem, grupkę Polaków - twierdził. Potem starał się wycofać z tych słów.

Bez burmistrza, ale z ministrem

W Jedwabnem nadal nie ma ani porządnej drogi, ani pamięci zgodnej z ustaleniami śledztwa. Do miasteczka na uroczystości nie udał się burmistrz, ale prezydencki minister Wojciech Kolarski już tak. Swoją drogą warto przypomnieć, że sam Andrzej Duda ma swój udział w ośmielaniu negacjonistów zbrodni w Jedwabnem.

W 2015 r. w czasie debaty z Bronisławem Komorowskim pytał konkurenta: - W 2011 r. na uroczystości upamiętniające ofiary w Jedwabnem wysłał pan list, który odczytał Tadeusz Mazowiecki. (...) W nim zawarł pan stwierdzenie: "naród ofiar był także sprawcą". Panie prezydencie, jak wygląda pana polityka obrony dobrego imienia Polski, jeżeli pan w swoich wystąpieniach używa określenia, które niszczy rzeczywistą pamięć historyczną? - zapytał Duda Komorowskiego. Za to spadła na późniejszego prezydenta lawina krytyki - także w obozie konserwatywnym.

Zmywając ten grzech Duda wysyła co roku swojego przedstawiciela do Jedwabnego, a osobiście uczestniczył w obchodach pogromu kieleckiego, gdzie gromił antysemityzm.

Obowiązkiem państwa jest pamięć

Rocznice "krwawej niedzieli" (11 lipca - apogeum mordów w czasie Rzezi Wołyńskiej) i mordu w Jedwabnem (10 lipca) sąsiadują ze sobą w kalendarzu.

11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia przeprowadziła ataki na Polaków mieszkających w 150 miejscowościach na Wołyniu. Była to ludobójcza czystka etniczna, w której zginęło ok. 100 tys. osób (szacunki są rozbieżne: od 50 do 200 tys.).

Rozmawiałem nie raz z osobami ocalałymi z Rzezi wołyńskiej. Wszyscy mieli poczucie krzywdy, że przez minione dziesięciolecia państwo polskie nie chciało należycie zadbać o pamięć o Polakach pomordowanych na Kresach. O pamięć o ich rodzicach, dziadkach, siostrach, braciach, krewnych, sąsiadach. Dopiero film "Wołyń" z 2016 r. opowiedział ich historię i wyciągnął na światło dzienne tę traumę.

Przy okazji obecnej rocznicy Rzezi wołyńskiej na swojej głównej antenie TVP po raz pierwszy pokazała film Wojciecha Smarzowskiego. I bardzo dobrze. TVP poświęciła też bardzo dużo czasu na przypomnienie wydarzeń z lat 1943-44 - niestety coraz bardziej wikłanych w bieżącą politykę zagraniczną, ale i krajową. Z kolei prezydent Andrzej Duda udał się na Ukrainę. Złożył kwiaty przy - ta symbolika uderza - polnej dróżce, gdzie dziś już nie ma śladu po polskiej wsi wymordowanej przez ukraińskich nacjonalistów. Chwała prezydentowi za to.

Obie zbrodnie - Rzeź wołyńską i mordy w Jedwabnem oraz okolicach - a zwłaszcza ich rozmiary - trudno porównać. Niemniej tak jak moralnym obowiązkiem państwa polskiego jest godne uczczenie i pamięć o Polakach wymordowanych na Kresach tak też obowiązkiem jest pamięć o Polakach narodowości żydowskiej wymordowanych polskimi rękami w Jedwabnem.

Więcej o: