Przeczytałem komentarze Czytelników pod moim tekstem o ostatnim wystąpieniu Mateusza Morawieckiego w Parlamencie Europejskim. Część jest do siebie podobnych, a gdybym miał z nich skleić jeden typowy, brzmiałby mniej więcej tak: „karakan”, „konus”, względnie „pisbolszewicki trep” (czyli Kaczyński) wysłał do Brukseli „krzywomordego” (czyli Morawieckiego), który - jeśli kogokolwiek swoimi „bredniami” przekonał - to jedynie „pisdzielców” lub „pislamistów”.
Od dwóch lat uważniej obserwuje fora liberalnych mediów, a także wpisy moich liberalnych znajomych na FB - poziom agresji jest dokładnie taki sam jak na forach wPolityce.pl czy „Gazety Polskiej”. Nie ma, co prawda, antysemityzmu, ale jest „pislam”. Nie ma szczucia na imigrantów, ale jest „hołota od 500 plus”. Coś z tym powinniśmy robić, ale nie mam pojęcia, co dokładnie, bo cenzurowaniu postów (nawet najgorszych) jestem przeciwny. Co ciekawe, zwykle takie rzeczy piszą ludzie całkiem inteligentni, a nie jacyś troglodyci. Gdyby bowiem pozbawić wpisy emocjonalnej piany i przełożyć na ludzką mowę, znaczyłby mniej więcej to: Morawiecki w Brukseli wygłosił stare i zgrane argumenty PiS-u, które nikogo za granicą nie przekonały, bo pewnie nie miały przekonać - wypowiedzi premiera na temat sądów przeznaczone były bowiem jedynie na krajowe podwórko i miały mobilizować zdeklarowanych wyborców PiS-u (czyli owych „pisdzielców”). To dość trafna obserwacja, z którą mogę się zgodzić, ale po co okraszać ją bluzgami - nie wiem.
Wybrałem też kilka wpisów, na które odpowiem.
Asr1 pisze: Kiedy wysłuchałem bredni Morawieckiego w PE, o jego walce z "komuną" (jak wprowadzono stan wojenny miał 13 lat!!! To chyba 6 klasa podstawówki), o tym, jaki był szczyl bohaterski i jak z towarzyszami broni obalał komunę, jak przyjrzałem się zwężonym oczkom i zawziętej minie, to jestem na 100% przekonany, że ma coś z głową.
Podobnie hana.barbara: Morawiecki bredził coś o towarzyszach broni, którzy zostali zamordowani. Czyżby brał udział w jakimś podziemiu zbrojnym, o którym nikt dotąd nie słyszał? Kiedy to było? W momencie ogłoszenia stanu wojennego miał 13 lat.
Istotnie, Morawiecki przesadził z patosem i brzmiało to nieco zabawnie. Ale warto pamiętać o kontekście. Ten „szczyl” był synem opozycjonisty, którego władza PRL-owska szczerze nienawidziła. Cała rodzina doświadczała licznych ubeckich szykan i sztuczek zastraszających - najczęściej było to nękanie w życiu codziennym w rodzaju smarowania drzwi towotem (dziś takie rzeczy znamy z arsenału czyścicieli kamienic). Ale były też grube akcje, jak wywiezienie młodego Morawieckiego do lasu. Potem - już jako 16-17-latek - Morawiecki działał w opozycji, był zamykany, był też pobity. Prawdą jest również, że ubecja w stanie wojennym ma na sumieniu kilkadziesiąt zabójstw, zdarzały się one do samego końca PRL-u. W tym sensie słowa premiera trzymają się faktów.
Devon_rex pisze: Teraz, panie symetrysto, śpiesz przekonywać wyborców PiS, że są dobrzy i mądrzy i na pewno zrozumieją, że rozwalanie demokracji i trójpodziału władzy jest be. Życzę powodzenia i radzę się zaopatrzyć w środki opatrunkowe. Jestem pod wrażeniem, bo nawet w takim szambie, jakie zrobił Morawiecki w Brukseli, znalazł pan jednak jakiś mały znak równości.
Tak, znalazłem. Bo wystąpienie Morawieckiego na temat Unii (debata miała dotyczyć przecież przyszłości UE, choć oczywiście premier mógł się spodziewać, że dyskusja zejdzie na sądy) miało sporo sensownych treści. Na przykład fragment o spadającym udziale płac w PKB wielu krajów (również Polski) i słabnięciu świata pracy we współczesnym kapitalizmie. Zdaniem wielu ekonomistów - np. noblisty Stiglitza - jest to zasadniczy problem zglobalizowanego wolnego rynku. Doceniam, że Morawiecki o takich rzeczach wie, bo to w polskich warunkach wyjątkowe - kiedy próbuję pytać naszych polityków o problem udziału płac w PKB, zwykle nie mają pojęcia, o co chodzi.
Um99 pisze: Cóż pan Sroczyński pisze? Morawiecki niemrawo powtarzał kuriozalne argumenty?! To niemożliwe, przecież ostatnio pan Sroczyński przekonywał nas, że ten sam Morawiecki osiągnął zaawansowany level mówcy i jest - cytuję z pamięci - najsprawniejszym polskim politykiem. Już pan się odkochał, panie Sroczyński?
Nie odkochałem, bo się też nie zakochałem. Morawiecki jest bardzo sprawny, również jego gadka o sądach była dobrze sprzedana. Jeśli spróbować jej posłuchać uchem wyborcy PiS-u, brzmiała składnie. Premier natomiast nie przekonał europosłów, bo nie miał czym. Musiałby dostać od Kaczyńskiego zgodę na jakieś ustępstwa i móc powiedzieć coś w stylu: „OK, w sprawie sądów nadal mam inne zdanie niż państwo, ale skoro przedstawicieli tylu krajów i instytucji nasze reformy niepokoją, to jeszcze raz się zastanowimy i wprowadzimy jakieś korekty, które przedstawię państwu za tydzień”. Dopóki nie ma zgody na jakiś ruch, Morawiecki będzie szedł w zaparte.
Sailor2016 pisze: Faktycznie, Matołuszek - jak nie musiał bronić idei rozwałki SN, powstałej w chorej głowie starca z Żoliborza - poruszył nawet sensownie kilka poważnych spraw, ale w tej dyskusji były one od czapki. Tylko o czym to świadczy? Że jest zwykłą prostytutką, która dla kariery politycznej niszczy ojczyznę.
Nie wiem, na ile Morawiecki w rozwałkę sądów wierzy, a na ile jest - jak Pan pisze - prostytutką. Pewnie jako były prezes dużej korporacji ściemnianie i opowiadanie rzeczy, w które kompletnie nie wierzy, ma dobrze wytrenowane. A co do sensownych rzeczy w jego wypowiedziach (i wypowiedziach innych polityków „dobrej zmiany”, łącznie z Kaczyńskim) - warto je wyłapywać i nagłaśniać. Zwłaszcza jeśli się PiS-owi źle życzy, bo trzeba znać silne strony wroga, prawda? Morawiecki w europarlamencie cytował Piketty'ego, o którym Schetyna wie tylko tyle, że to jakiś śmieszny lewak (bo tak mówi Rzońca), część diagnoz Morawieckiego o stanie Europy (podkreślam, część!) brzmiała, jakby przeczytał eseje Tony’ego Judta czy ostatnią książkę prof. Jana Zielonki. Morawiecki na pewno ma inne recepty niż wyżej wymienieni (Judt - który już nie żyje - krytykował liberałów, ile wlezie, ale robił to z pozycji liberalnych), jednak w polskiej debacie te tematy są tak nieobecne, że zawsze spadam z krzesła, gdy jakiś polityk powie cokolwiek ciekawego.