Erdogan, władca Turcji od lat 15, został ogłoszony zwycięzcą wyborów prezydenckich, a jego islamistyczna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w sojuszu z nacjonalistami będzie miała większość w parlamencie. Zgodnie z referendum sprzed roku, co do którego uczciwego przebiegu też są zasadne wątpliwości, Erdogan uzyska uprawnienia prezydenckie na granicy dyktatury – łącznie z likwidacją urzędu premiera, prawem do rządzenia dekretami i rozwiązywania parlamentu.
Opozycja protestuje, że wybory sfałszowano, a ich wynik ogłoszono, gdy nie podliczono nawet połowy głosów. Na razie nie wiemy, czy tak się stało, ale pewne jest, że wybory uczciwe nie były. Odbyły się w warunkach budowanego przez Erdogana systemu, w którym to on ma przewagę w mediach, sądach i finansach. Boisko polityki nie jest równe, a szanse konkurentów politycznych Erdogana na zwycięstwo bliskie zeru.
Podobny system - tylko szybciej - buduje w Polsce Jarosław Kaczyński. W 2014 roku, rok przed objęciem władzy, mówił:
Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja. O niej mówi się, że to poważne państwo. Mój śp. brat mówił wielokrotnie, że chciałby, żeby o Polsce tak mówiono. Ten rodzaj wielkości jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy polskich elit. I to we wszystkich dziedzinach.
To jeden z najważniejszych w ostatnich latach cytatów polskiej polityki – i dzisiejszego kursu Kaczyńskiego na budowę państwa partyjnego. Wzorem dla Kaczyńskiego nie jest bowiem, jak twierdzą niektórzy, ani imperialny zamordyzm Putina, ani kieszonkowy autorytaryzm Orbana - Kaczyński nie ma połowy sprytu władcy Węgier (zwłaszcza w kontaktach z UE), poza tym wie, że Budapeszt swą szansę na „wielkość” stracił po I wojnie sto lat temu.
Fascynacja Turcją i Erdoganem jest za to u Kaczyńskiego autentyczna. Władca Polski idzie śladem despoty znad Bosforu konsekwentnie – zmieniając szybciej niż pierwowzór "wszystkie dziedziny" i "przebudowując elity".
To fatalna wiadomość dla Polski. Tak bowiem, jak model Erdogana to sprawdzony przepis na coraz bardziej szczelne jedynowładztwo, tak dla kraju jest katastrofą. Wbrew temu, co głosi, i chyba w co wierzy, Kaczyński, Turcja Erdogana jest krajem mniej stabilnym, mniej zasobnym i mniej bezpiecznym, niż wskazywałby na to jej potencjał. Właśnie z powodu odwracania się od Zachodu i zamordystycznego kursu przywódcy.
Podobieństwa polityki Kaczyńskiego do drugiej fazy rządów Erdogana (pierwsza, do mniej więcej 2008 roku, była dużo bardziej liberalna) są uderzające. Model Erdogana, powielany dziś w Polsce, tworzą elementy:
Oczywiście, modelu Erdogana Kaczyński nie powiela wprost. Nie mamy na razie dziesiątków opozycjonistów czy profesorów w więzieniach albo fizycznych ataków bojówek rządzącej partii na redakcje mediów. Nie mieliśmy próby puczu opozycyjnych jednostek wojska. Podobieństw jest jednak więcej. Też w manipulowaniu wyborami. Dzięki zmianom w ordynacji Erdogan (tak jak planuje to w wyborach europejskich Kaczyński) podniósł próg wyborczy. Ale i dzięki drobnym manipulacjom – tuż przed wczorajszym głosowaniem przenoszono na wschodzie kraju „z powodów bezpieczeństwa” lokale wyborcze z wiosek wspierających opozycję do tych nieopodal – wiernych Erdoganowi.
Kolejnym podobieństwem jest masowy transfer środków do grup społecznych wspierających władze (głównie, ale nie tylko, biedniejszych) przy jednoczesnej ogromnej korupcji politycznej, nepotyzmie i marnotrawstwie administracji państwowej. Efektem, oczywiście, rosnące deficyty – w Turcji w ubiegłym roku 50 miliardów dolarów. To w ostatnich miesiącach przyniosło kryzys gospodarczy: wzrost inflacji (do 13 proc.), rat kredytów, spadek wartości waluty i inwestycji.
Podobnie jak w gospodarce dorobek Erdogana w polityce zagranicznej jest marny. Turcja czerpie dywidendę z prostego faktu, że jest jednym z największych i – mimo wszystko – najbardziej stabilnych krajów regionu. Ale – wbrew wierze Kaczyńskiego w jej "wielkość" – na rządach Erdogana traci. Dowiodła tego wojna syryjska.
Erdogan, ponieważ zrujnował stosunki i z UE, i z USA, stracił nie tylko szansę na miejsce Turcji na Zachodzie, ale też możliwość manewru między Zachodem a Rosją. Efekt jest taki, że samotna Turcja na Bliskim Wschodzie stała się (wbrew chęciom) po prostu młodszym partnerem Rosji. To Putin wygrywa w Syrii. Erdogan w początkach konfliktu syryjskiego chciał obalenia Baszara al-Asada, teraz zaciskając zęby, musi się z nim układać. Choć wojska tureckie kontrolują kilka procent terytorium Syrii, Erdogan nie może w tym kraju niemal nic.
Turcja po 15 latach rządów Erdogana to kraj niestabilny, wewnętrznie podzielony, międzynarodowo słaby, na skraju zapaści gospodarczej porównywalnej z tą w Grecji.
Kaczyński, podobnie jak Erdogan, by zabetonować swą władzę, też buduje państwo partyjne, uprawia politykę strachu i populizmu, łamie konstytucję i prawo, rozluźnia więzy z Europą i USA, skazuje kraj na samotność oraz marginalizację. Ten model, być może, da się jeszcze przy urnie wyborczej powstrzymać za rok. Po kolejnych kilku latach – tak jak w Turcji w roku 2018 – to już nie będzie możliwe.
---
Marcin Bosacki był ambasadorem RP w Kanadzie i rzecznikiem MSZ, wcześniej – korespondentem w USA i szefem działu zagranicznego „Gazety Wyborczej”