Beczek: Górniak spoliczkowała Donatana. I dobrze! Napastują nie tylko zboczeńcy w krzakach

Wiktoria Beczek
Napastowanie seksualne to domena nie tylko zboczeńców grasujących w ciemnych zaułkach. Dopuszczają się go też (a może przede wszystkim?) mężczyźni z pozycją i na stanowiskach. I niemal zawsze uchodzi im to na sucho.

W ostatnim tygodniu przez media przetoczyła się dyskusja na temat incydentu z udziałem Edyty Górniak i Donatana. Przypomnę - podczas festiwalu w Opolu artyści występowali razem na tzw. ściance, gdzie przez dłuższą chwilę paparazzi robili im zdjęcia. Wtedy pan Donatan, który dotąd obejmował Górniak w pasie, złapał ją za pośladki, a wokalistka natychmiast odwróciła się i uderzyła go otwartą dłonią w twarz.

I bardzo dobrze zrobiła! Po prędkości ciosu można chyba wnioskować, że była to reakcja „z ciała”, automatyczna samoobrona, bez zastanawiania się. O ile łatwiej by nam było, gdybyśmy wszystkie potrafiły tak zareagować! Bo to, co zrobił Donatan, nie jest żadnym nietypowym wybrykiem. Nietypowe było natomiast odważne zachowanie Górniak.

Boys will be boys

Kobiety w procesie socjalizacji uczą się, że „boys will be boys” (ang. chłopcy będą chłopcami) - chłopcy klepią po pupach, rzucają uprzedmiotawiające zaczepki, obleśne spojrzenia, rozpychają się łokciami w życiu i nogami w komunikacji miejskiej. Dziewczynki uczą się, że to niegrzecznie krzywić się na zbyt wylewne pocałunki wąsatego wuja, nieelegancko jest pokazać środkowy palec komuś, kto gwiżdże na nie na ulicy czy w końcu odwinąć się znajomemu, który złapie je za pupę.

Oczywiście to działa w obie strony - chłopcy też uczą się, że wolno im więcej, że w wielu sytuacjach pozostają bezkarni, a nawet gdyby - jak w przypadku Donatana - ich zachowanie wyszło na jaw i może nawet zostało napiętnowane, mogą iść w zaparte, opinia publiczna szybko wybaczy, zapomni.

Przykłady można mnożyć - od Romana Polańskiego, który w 1978 roku (40 lat temu!) został oskarżony i przyznał się do zgwałcenia 13-latki, reżyseruje filmy, dostaje Oscary i państwowe odznaczenia, po Harveya Weinsteina, który molestował rzeszę kobiet w Hollywood i nawet jeśli kiedyś dostał w twarz od Brada Pitta, przez dekady całe środowisko taktownie milczało. Musiało dojść do gwałtów i powstania ogólnoświatowej akcji, żeby Weinstein po latach bezkarności usłyszał zarzuty prokuratorskie, a dziesiątki jego ofiar zobaczyły, zapewne z niemałą ulgą, jak policja prowadzi go w kajdankach.

Seksizmu naszego powszechnego

Ale Weinstein to przypadek skrajny (choć przecież nie odosobniony, patrz: Bill O'Reilly, Bill Cosby, James Toback). Ten codzienny, powszechny seksizm, to coś, z czym walczyć najtrudniej, właśnie dlatego, że jest codzienny i powszechny. Już nie dziewczynki, a dorosłe kobiety, często nie potrafią się obronić, a nawet nie uważają za jednoznacznie złych takich zachowań jak niechciany flirt w miejscu pracy, wysyłanie dickpic’ów, czyli zdjęć swojego penisa, przez świeżo poznanych mężczyzn i wszystkie nieproszone zachowania mężczyzn, którzy nierzadko wykorzystują swoją władzę nad kobietami.

Wszyscy - niezależnie od płci - przyzwyczailiśmy się do tego, że mężczyznom wiele rzeczy uchodzi. I tak zapewne będzie też z Donatanem. Chwilowy pożar, odwoływanie koncertów, drobne straty finansowe - to wszystko zakończy się, gdy producent wypuści nową piosenkę o dziewczynach, które “wiedzą, jak poruszać tym, co mama w genach dała”. Najlepiej w komplecie z teledyskiem, w którym modelki będą ubijały masło, kamera uchwyci głównie ich podskakujące piersi i mleko spływające po brodach, co oczywiście ma przywodzić na myśl seks oralny.

Sprawca staje się ofiarą

Strategia producenta jest prosta - nic się nie stało, to on jest ofiarą. W oświadczeniu na Facebooku poinformował, że Górniak “poczuła jego rękę tam, gdzie jej nie było”, “czuje się wykorzystany” i stał się “facetem do bicia”. To też strategia stara jak świat. Gdy na jaw wychodzi wykorzystywanie, próbuje się na różne sposoby skompromitować kobietę. Od zaprzeczania i robienia z siebie ofiary, aż po wyświechtany, ale nadal stosowany argument o prowokowaniu. Prowokują krótkie spódniczki, spojrzenia, chodzenie ulicą po ciemku.

Prowokuje też stanie na wyciągnięcie ręki. W końcu może się wtedy zdarzyć, że mężczyzna - oczywiście wbrew swojej woli - nie zapanuje nad kończynami i te znajdą się na pośladkach kobiety. Jedyna różnica między Donatanem a dowolnym innym mężczyzną, który pozwala sobie na dotykanie mniej lub bardziej znajomych dziewczyn, to fakt, że producent nie bał się tego zrobić w blasku fleszy.

Właśnie ta zuchwałość sprawia, że część opinii publicznej nie dowierza w jego winę. Przecież obmacują zboczeńcy, którzy nadzy pod czarnym płaszczem wyskakują z krzaków, a nie majętni, popularni producenci muzyczni.

Zacisnąć zęby i udawać

Edyta Górniak napisała po zdarzeniu, że po tym, jak producent “nie miał obaw zachować się tak bezczelnie i odważnie przy kamerach” nie wyobraża sobie dalszej współpracy z nim. Przyznała jednocześnie, że po tym, jak złapał ją za pupę, “przykleiła nieszczery uśmiech, została i pozowała do końca”. Tak reaguje ogromna większość kobiet - zaciskają zęby, przyklejają uśmiech i udają, że nic się nie stało. Tym bardziej należy się więc cieszyć, że Górniak w pierwszych odruchu spoliczkowała Donatana. Gdyby nie impuls, być może przemilczałaby ten incydent i nikt by się nawet nie dowiedział, że do czegoś doszło.

A powinni dowiedzieć się wszyscy! Może w końcu doczekamy się tego, że przedmiotowego traktowania będzie wstydził się traktujący, a nie potraktowana, sprawca, a nie ofiara.

Więcej o: