Jesteś w dziale opinii portalu Gazeta.pl. Publikujemy teksty bardzo różne ideowo, zawsze wyrażają one poglądy autorów, a nie redakcji.
Być może jestem w bardzo, ale to bardzo znikomej mniejszości, ale wciąż nie za bardzo rozumiem, czemu miało służyć ujawnienie rzekomego romansu posła Stanisława Pięty?
Że poseł Stanisław Pięta jest, jaki jest, to każdy widzi. Wystarczy poczytać, jak się wypowiada, jak barbarzyńskiego używa języka, jak barbarzyńsko rozumie wartości moralne i wreszcie jak barbarzyński ma stosunek do innych.
Nie wiem jak innym, ale mnie to wystarczy. Poglądy publiczne Pięty są taką karykaturą chrześcijańskiego miłosierdzia, że jak dla mnie nie trzeba dodatkowo pisać o jego porażkach w prywatnym życiu.
Że Pięta miał naobiecywać kochance pracę w PKN Orlen, co ma obrazować skrajną wręcz patologię, to też przecież aż tak nie szokuje. Przypomnijmy, szefem PKN Orlen jest były wójt pięciotysięcznej wioski, w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa produkującej silniki wysokoprężne pracuje była anglistka Kaja Godek, a Ministerstwo Technologii produkuje dla fundacji ojca Rydzyka różańce opłacane… ogłoszeniami w "Naszym Dzienniku".
Nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać i nie ma takiego standardu, którego nie odetkałby PiS, aby się wytarzać w rzece państwowej gotówki. Przecież MSZ płaci fundacji ojca Rydzyka za to, że obraz Matki Boskiej zwiedza sobie porty Ameryki Łacińskiej.
Że PiS niczym Kościół katolicki toleruje hipokryzję w swoich szeregach i można w nim moralnie dosłownie wszystko? Przecież w klubie PiS są poseł Zbonikowski z wyrokiem za naruszenie nietykalności cielesnej żony i senator Bonkowski, którego żona oskarżyła o to, że biegał z bronią i mierzył w głowę 17-letniemu bratankowi. Nikt z nich nie został wyrzucony, wciąż są i głosują, jak jaśnie pan prezes każe.
Pytanie więc, czy dla pokazania hipokryzji szeregowego posła skompromitowanej moralnie partii warto było ryzykować krzywdę tą publikacją? Mam duże wątpliwości. Owszem, z jednej strony nasuwa się pytanie o to, czy publikacja doniesień o romansie nie ujawnia jakichś mechanizmów przemocowych w związku. Ale samo rozstanie kochanków takim być nie może, bo po to są właśnie wprowadzone rozwody, by się móc, nawet i w małżeństwie, jednostronnie rozstawać. Największe oburzenie mogą budzić obietnice i uwodzenie przez posła.
Po pierwsze jednak, sama konstrukcja uwodzenia brzmi jak anachronizm i traktuje kobietę przedmiotowo, jakoby ona sama nie mogła dobrowolnie wchodzić w daną relację. Po drugie, wciąż nie wiemy, czy obiecujący złote dystrybutory poseł akurat w tamtym momencie nie był szczery. I dopiero po jakimś czasie się z tego związku wycofał. Wszak tajemnicą poliszynela jest, że kilku polityków i publicystów PiS, gardząc własną religią, na rozwody się zdecydowało.
Z drugiej strony mamy na szali dobro dotychczasowej rodziny posła Pięty, niewinnych ludzi, którym teraz tabloid rujnuje życie. Jest czymś smutnym to, że marginalna kiedyś tabloidowa optyka przeniosła się do mainstreamu i dla wielu stała się oczywistością. Do tego dochodzi kwestia ujawnienia samej kochanki. Publikując zamazaną twarz na bardzo popularnym zdjęciu, zachował się tym razem "Super Express" skandalicznie, bo teraz już wszyscy politycznie zainteresowani domyślają się, kim jest ta osoba. A że często nie cieszyła się ona najlepszą opinią u krytyków po obu stronach barykady, hektolitry jadu spływają głównie po niej. Ba, lada moment, gdy PiS-owskie media nie będą mogły sprawy bagatelizować, rzucą się na nią moczarowcy "dobrej zmiany", jak kiedyś rzucili się na dziennikarkę Annę Cugier-Kotkę. Wreszcie, sprawa publikowania prywatnej korespondencji posła z kochanką nabijająca kliki i śmichy-chichy z fetyszów posła. Tyle się ostatnio mówi o danych osobowych, tyle o prawie do prywatności, a tu nagle kawa na ławę i intymne rozmowy na stół.
Napisał kiedyś Piotr Szumlewicz, że polska polityka to polityka aferalna, że partie nie dyskutują na programy i postulaty, tylko jedni zbierają haki na drugich i okładają się nawzajem „ujawnianymi” aferami, co oczywiście wystawia partię na prosty szantażyk służb specjalnych. Do tej pory były to afery finansowe. Boję się, że jeśli sprawa Pięty da paliwo wyborcze i kliki, to niedługo partie będą się wzajemnie okładać romansami i nagraniami potajemnych schadzek.
Zachęcamy do rozmowy! Nasi autorzy odpowiadają na wybrane komentarze. Czekamy na Twój głos.