"PiS nadal jest w kryzysie”, pisałem dla "Kultury Liberalnej" po ostatniej konwencji programowej partii. Ogłoszone tam postulaty – m.in. wypłacane raz do roku 300 zł na szkolną wyprawkę, "premia" za szybkie urodzenie drugiego dziecka czy gwarantowana emerytura minimalna dla każdej matki co najmniej czwórki dzieci – zostały natychmiast przykryte protestem rodziców osób niepełnosprawnych, który od kilku dni toczy się Sejmie.
Jak słusznie pisał Michał Szułdrzyński w "Rzeczpospolitej", PiS wpadł we własne sidła - chwaląc się doskonałą sytuacją budżetową i proponując nowe programy pomocy socjalnej, nie bardzo może odmówić kolejnym potrzebującym grupom, które domagają się zwiększenia pomocy państwa. Co gorsza, politycy partii rządzącej, zamiast kryzys tonować, jeszcze go podsycają – a to obojętnością (jak w przypadku Beaty Szydło), a to absurdalnymi wypowiedziami (jak w przypadku pos³a Terleckiego, który karcił rodziców za to, że tak długo "przetrzymują" swoje dzieci w budynku Sejmu).
Ale nawet gdyby do protestu nie doszło, konwencja PiS i tak nie spełniłaby swojej roli. Przedstawione tam postulaty ani nie powalały skalą – czymże jest 300 zł rocznie wobec 500 zł miesięcznie, które wielu rodziców już otrzymuje; ani świeżością – stanowiły prostą wariację już raz złożonych obietnic. A uparte dodawanie "plusów" do kolejnych wyrazów – tym razem "mama" i "dostępność" – zamiast stać się znakiem rozpoznawczym skutecznej polityki rządu powoli staje się przedmiotem drwin. Z kolei ogłoszona wówczas "piątka Morawieckiego" nie została podchwycona przez media i z pewnością nie będzie się kojarzyć z nazwiskiem premiera, jak jego słynny niegdyś, a dziś zapomniany przez wszystkich "plan".
Sromotna klęska konwencji i późniejszy strajk w Sejmie, najwyraźniej skłoniły kierownictwo PiS-u do wykonania kolejnego ruchu, czyli ogłoszenia kandydatów na prezydentów miast. Ale zamiast spektakularnej prezentacji "biało-czerwonej drużyny" w otoczeniu prezesa zobaczyliśmy grupę ludzi boleśnie świadomych, jak niewielu z nich ma szansę na sukces.
Na liście znalazły się tylko dwie polityczne gwiazdy – Małgorzata Wasserman i Patryk Jaki – ale ich szanse sukces odpowiednio w Krakowie i Warszawie są umiarkowane. Co ciekawe, bliższy zwycięstwa jest w tej chwili Jaki, ale – paradoksalnie – jego ewentualna wygrana byłaby nie w smak... samemu Kaczyńskiemu. Nie jest tajemnicą, że prezes w roli kandydata na prezydenta stolicy widział m.in. Stanisława Karczewskiego i Michała Dworczyka. Jeszcze na początku kwietnia w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Kaczyński mówił, że "wyrazistość pana Jakiego ma zdolność mobilizującą nie tylko jego zwolenników, lecz także przeciwników". W związku z tym, zdaniem prezesa, to "Michał Dworczyk zdaje się mieć większe szanse na poszerzenie dzisiejszego elektoratu PiS w stolicy".
Nominacja dla Jakiego może więc oznaczać, że Kaczyński musiał ulec w tej kwestii środowisku Zbigniewa Ziobry lub że w sukces Jakiego po prostu nie wierzy. Jedno zresztą drugiego nie wyklucza, ale pozwala przewidywać, że w czasie kampanii Jaki na wielkie wsparcie ze strony partii i samego prezesa liczyć nie może.
Równie ciekawy jak skład zaprezentowanej drużyny jest też moment jej prezentacji, zupełnym przypadkiem zbiegający się w czasie z kongresem "Wspólnie o konstytucji" organizowanym przez Andrzeja Dudę. Otwierając odbywające się na Stadionie Narodowym spotkanie Duda powiedział, że uchwalenie nowej konstytucji "usprawniającej państwo" i zapewniającej "pomyślność polskim obywatelom" będzie spełnieniem jego "politycznej misji". Najwyraźniej prezes Kaczyński ma inne priorytety i trudno oprzeć się wrażeniu, że ogłoszenie kandydatów akurat dziś miało "przykryć” prezydenckie wydarzenie.
Ten krok, jak i ostatnie wypowiedzi czołowych polityków PiS, między innymi Jacka Sasina i Stanisława Karczewskiego, otwarcie krytykujące referendalne plany Andrzeja Dudy, pokazują, że konflikt między Nowogrodzką a Pałacem Prezydenckim będzie narastał i to na różnych polach. Dość powiedzieć, że 25 kwietnia prezydencki minister Paweł Mucha w imieniu Dudy wyraził nadzieję na "nowe propozycje rządu dla niepełnosprawnych” mimo że rząd przekonuje, iż propozycje przedstawił i porozumienie już zawarł!
W takich warunkach dzisiejsza prezentacja kandydatów to nie tyle początek kampanii samorządowej, ile kolejna odsłona wewnętrznego sporu, na którym w wyborach lokalnych PiS może tylko stracić. Niewielkie szanse partii Kaczyńskiego na sukces w dużych miastach stają się coraz mniejsze. Nastrój prezentacji kandydatów dowodzi, że prezes jest tego świadomy.
Łukasz Pawłowski, sekretarz redakcji i szef działu politycznego tygodnika "Kultura Liberalna" [www.kulturaliberalna.pl]
Na Wasze opinie czekamy pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl