Wójcik: Małe firmy wcale nie są solą tej ziemi. PiS robi źle, że obniża im podatki

Ze wszystkich postulatów, które PiS zaprezentowało w sobotę, to właśnie obniżki podatków dla małego biznesu są naprawdę szkodliwe.

Najbardziej konkretne pomysły PiS przedstawione na jego sobotniej konwencji to obniżenie CIT dla małych spółek do 9 proc. oraz obniżenie składek ZUS dla osób prowadzących działalność gospodarczą i osiągających miesięczny przychód maksymalnej wysokości 5,3 tys. zł. Znając życie, akurat te pomysły nie będą wywoływać większych kontrowersji, szczególnie u przeróżnej maści komentujących ekspertów. Okrzyki zgrozy i krytykę spod znaku „nie ma na to pieniędzy” wywołają za to pomysły socjalne PiS zaprezentowane w sobotę, np. 300 zł na wyprawkę szkolną dla każdego dziecka lub 23 mld zł na seniorów. Nie wiedzieć czemu większości komentatorów ekonomicznych wydawanie pieniędzy na wsparcie rodzin czy poszczególnych obywateli najczęściej kojarzy się z niepotrzebnym marnotrawstwem, za to wydawanie pieniędzy na ulgi podatkowe dla przedsiębiorców traktowane jest jako racjonalna i odpowiedzialna polityka. Tymczasem ze wszystkich postulatów, które PiS zaprezentowało w sobotę, to właśnie obniżki obciążeń małego biznesu są rzeczywiście kontrowersyjne.

Niskie podatki mogą rozleniwiać firmy

Od 1 stycznia 2017 roku zaczął obowiązywać obniżony CIT dla małych spółek, osiągających roczny przychód (tzn. obrót) ze sprzedaży do 1,2 mln euro (ok. 5 mln zł). Teraz premier Morawiecki chce iść jeszcze dalej i obniżyć tym spółkom ten już obniżony CIT do 9 proc. Będzie to oznaczać, że małe firmy działające jako osoby prawne będą miały w Polsce najniższą stawkę podatku dochodowego w Europie.

Na pierwszy rzut oka to całkiem rozsądne - w końcu obniżenie podatków przedsiębiorcom musi sprawić, że będą zatrudniać więcej ludzi i się rozwijać, a więc budować nasz PKB. Problem w tym, że nie ma na to żadnych dowodów. Najniższą stawkę CIT w Europie ma Czarnogóra i wynosi ona właśnie 9 proc., a nieco wyższą, 10-proc., ma Macedonia. Jakoś nie słychać o ekspansji czarnogórskich oraz macedońskich czempionów. Niedawne badania australijskiego ekonomisty Andrew Leigh’a pokazały wręcz, że firmy obciążone wyższą stawką podatku korporacyjnego (powyżej 25 proc.) częściej zwiększają zatrudnienie niż firmy obciążone stawką CIT poniżej 25 proc. Dlaczego? Prawdopodobnie niskie podatki - paradoksalnie - rozleniwiają firmy, bo ich właściciele mają na tyle duże zyski z dywidendy (dzięki niskiemu opodatkowaniu), że nie naciskają na szukanie nowych rynków i ekspansję.

Niestety podobne skutki może przynieść kolejna obniżka CIT dla małych spółek. Do niższej stawki mają prawo firmy, które w poprzednim roku uzyskały przychód poniżej 1,2 mln euro. Można sobie łatwo wyobrazić, że przedsiębiorca zbliżający się pod koniec roku do tej sumy, zdecydowanie ograniczy działalność w listopadzie czy grudniu. Przecież wystarczy, że minimalnie przekroczy 1,2 mln euro przychodu i jego CIT w kolejnym roku dwukrotnie wzrośnie. Lepiej dla pewności ograniczyć produkcję i sprzedaż, żeby w kolejnym roku rozliczać się nadal dwukrotnie niższym podatkiem. O ile jeszcze obniżka do 15 proc. mogła nie zniechęcać do ekspansji, bo różnica stawek nie była tak wielka, o tyle wprowadzenie stawki dwukrotnie niższej może być wręcz antyrozwojowe, wywołać wśród mniejszych przedsiębiorców postawy, co prawda, racjonalne z ich perspektywy, ale z perspektywy gospodarki bardzo szkodliwe.

Fundamentalne pytanie brzmi, czy naprawdę powinniśmy wprowadzać rozwiązania wspierające mały biznes w taki sposób, że zachęcają go do tego, żeby pozostał mały. W Polsce występuje kult małego biznesu, według którego to małe firmy wytwarzają większość PKB. To jednak nieprawda, w Polsce małe firmy (czyli zatrudniające do 50 pracowników) stanowią 98,9 proc. wszystkich firm, jednak odpowiadają za niecałą jedną trzecią PKB. Trzeba też wiedzieć, że prężne gospodarki z północy Europy opierają się na większych podmiotach, tymczasem małe firmy dominują w słabych gospodarkach Południa. Przykładowo firmy do 50 osób zatrudniają aż 78 proc. pracowników w Grecji i 66 proc. we Włoszech, tymczasem w Niemczech i Danii to ok. 43 proc. pracowników. Małe przedsiębiorstwa stanowią 99,6 proc. wszystkich firm w Grecji i 99,4 proc. we Włoszech, tymczasem w Niemczech 97,3 proc., a w Danii 98 proc. Jeśli chcemy mieć gospodarkę podobną do Niemiec, a nie do Grecji, lepiej stawiać na duże podmioty, niż wciąż dopieszczać małe.

Zarabiasz więcej, płacisz więcej

Nieco inne kontrowersje budzi wprowadzenie proporcjonalnych do dochodu składek ZUS dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą i osiągających miesięczny przychód poniżej 5,3 tys. zł. Obecnie samozatrudnieni płacą ryczałtową składek 1229 zł co miesiąc niezależnie od przychodu. To jedno z najbardziej niesprawiedliwych rozwiązań funkcjonujących w Polsce! Dla krawcowej osiągającej dochód 3 tys. zł taka kwota składek ZUS jest ogromnym obciążeniem, tymczasem samozatrudniony programista z dochodem 25 tys. zł miesięcznie nawet jej specjalnie nie odczuwa. Z tego rozwiązania korzysta w Polsce wielu świetnie zarabiających specjalistów, którzy przechodząc na samozatrudnienie, wyraźnie zmniejszają swoje podatki i składki, dzięki czemu płacą dużo mniej (procentowo) niż gorzej zarabiający pracownicy na etacie. Właśnie dlatego w Polsce tak popularne stało się samozatrudnienie. Według OECD aż 21 proc. zatrudnionych w Polsce to samozatrudnieni - więcej jest tylko w Grecji, Turcji, Włoszech i krajach Ameryki Łacińskiej. W Niemczech i Szwecji ten odsetek wynosi tylko 10 proc., a w Danii - 9 proc.

Tak więc wprowadzenie proporcjonalnych do dochodu składek ZUS dla działalności gospodarczych uzyskujących do 5,3 tys. zł miesięcznego przychodu rozwiązuje tylko część problemu - odciąży najmniejszych przedsiębiorców, którzy płacą obecnie nieproporcjonalnie wysokie składki. Tymczasem dobrze wynagradzani samozatrudnieni będą wciąż płacić zdecydowanie mniej niż pozostali pracujący. Niesprawiedliwość zostanie więc utrzymana, jednak najmniejsi przedsiębiorcy będą mieli nieco lżej. Nadal więc specjaliści będą unikać składek, przechodząc na samozatrudnienie, a odsetek samozatrudnionych będzie się utrzymywać na poziomie przypominającym Grecję czy Włochy, a nie Niemcy czy Danię. Jeśli PiS chce rozwiązać problem niesprawiedliwych składek ZUS od osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą, powinien wprowadzić proporcjonalne do dochodu składki dla wszystkich przedsiębiorców, a nie tylko najmniej wynagradzanych.

Nie ma żadnych powodów, żeby jakoś szczególnie wspierać małych przedsiębiorców. W Polsce wiele osób wyznaje kult małego biznesu. Według nich to mały biznes jest solą tej ziemi, to on tworzy miejsca pracy i bez niego o rozwoju będziemy mogli tylko pomarzyć. To jest jednak zwyczajna nieprawda - pracownicy wolą pracować w dużych firmach, które lepiej płacą i lepiej ich traktują. Duże firmy są też bardziej produktywne, innowacyjne i wydają więcej na badania i rozwój. Tymczasem ulgi i preferencje dla małych firm stają się sposobem zmniejszania podatków przez osoby fizyczne, które żadnymi przedsiębiorcami nie są. Jeśli rządzącym zależy na większej sprawiedliwości ekonomicznej, to przede wszystkim powinni znieść preferencje dla osób prowadzących działalność gospodarczą - liniowy PIT i ryczałtowe składki ZUS - by płaciły one tyle samo co reszta pracujących. Jeśli ktoś ma dobry pomysł na biznes, to sobie poradzi bez szczególnych ulg. 

Piotr Wójcik jest publicystą „Gazety Polskiej Codziennie” i REO.pl. Publikuje również w „Przewodniku Katolickim” i „Dzienniku Gazecie Prawnej”

Konwencja samorządowa PiS. Mateusz Morawiecki o pięciu pomysłach, które będzie realizował jego rząd